Ten rok jest wyjątkowy nie tylko ze względu na trwająca pandemię. Restrykcje - maseczki, dystans społeczny, przejście na pracę i naukę zdalną oraz zdecydowanie mniej podróży zagranicznych - ograniczyły rozprzestrzenianie koronawirusa SARS-CoV-2, ale też innych wirusów przenoszonych drogą kropelkową. Wirus RSV - czyli syncytialny wirus nabłonka oddechowego - w tym roku z dużym nasileniem pojawił się wcześniej, choć szczyt zachorowań z reguły przypadał na styczeń-luty. Zimowe miesiące (styczeń-marzec) to czas, w którym notuje się też kulminację infekcji wirusem grypy. Jak wynika z danych udostępnianych przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny, tylko w jednym tygodniu między 16 a 22 października zarejestrowano w Polsce 111 462 zachorowania i podejrzenia zachorowań na grypę. To powrót do liczb sprzed pandemii - w analogicznym tygodniu w 2019 roku takich przypadków notowano 112 264. W przedostatnim tygodniu października w 2020 roku było ich połowę mniej - 66 068. Grypa lekceważona. Bezpodstawnie Czy to już powód do obaw? Wirusolog dr hab. Tomasz Dzieciątkowski jednocześnie uspokaja i przestrzega. Nie przewiduje kolejnej epidemii, ale zwraca uwagę na śmiertelne zagrożenie, jakim jest grypa przy eksplozji innych zakażeń. - Proszę pamiętać, że wiele zgłoszeń, które podejrzewamy, że są grypą, w rzeczywistości nią nie jest. Według moich doświadczeń zaledwie około 8-10 proc. zgłaszanych przypadków ulega potwierdzeniu w badaniach laboratoryjnych jako rzeczywista grypa. Zatem rocznie nie mamy 400 tys. zakażeń, tylko około 40 tys. Nawet gdyby było ich dwa razy więcej, to z perspektywy wirusologa nie jest to liczba alarmująca - mówi. Zaznacza jednak, że z perspektywy pacjenta każde zakażenie jest potencjalnie groźne. - Nauczyliśmy się, zupełnie bezpodstawnie, lekceważyć grypę. Obserwuję to szczególnie w grupie 20-40 latków. Powiem wprost - pajacują. Zachorują na grypę i zamiast leżeć w łóżku dwa tygodnie, bo tak się zazwyczaj leczy tę chorobę, wstają po kilku dniach, gdy tylko poczują się trochę lepiej i wracają do pracy. A niedługo później wracają do lekarza z wikłającym zapaleniem płuc - zauważa. Grypa, RSV, SARS-CoV-2. Czynniki zagrażające życiu Przy epidemii koronawirusa SARS-CoV-2, wtórnej epidemii RSV grypa staje się jeszcze groźniejsza. Jak tłumaczy prof. Dzieciątkowski, każde wikłające nadkażenie - czy to wirusowe czy bakteryjne - jest dodatkowym czynnikiem zagrażającym życiu. - Dotyczy to nawet zdrowego, nieobciążonego dodatkowymi chorobami człowieka - dodaje. Zatem przebyta wcześniej grypa sprawia, że zakażenie innymi wirusami czy bakteriami staje się śmiertelnie groźnie. I odwrotnie - jeśli przeszliśmy wcześniej inne choroby wirusowe czy bakteryjne, późniejsza grypa jest śmiertelnie niebezpieczna. Powodem jest przede wszystkim osłabiona odporność i powikłania. A lista tych jest długa. - Przy COVID-19 to ponad 50 potencjalnych symptomów, od kardiologicznych przez neurologiczne, po objawy dermatologiczne, takie jak masowe wypadanie włosów. Grypa natomiast może spowodować m.in. zapalenie mięśnia sercowego. To już powikłania na wieki wieków, gdzie tacy pacjenci kwalifikowani są nieraz do przeszczepień serca - mówi prof. Dzieciątkowski. Czytaj też w serwisie INTERIA ZDROWIE: Szczepienie przeciw COVID-19 i przeciw grypie a ciąża i karmienie piersią. Co mówią eksperci? Profilaktyką są szczepienia Jak się ochronić? - Szczepić. To najskuteczniejsza metoda - mówi prof. Dzieciątkowski. Wtóruje mu dr Lidia Stopyra, kierująca Oddziałem Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w Szpitalu im. Stefana Żeromskiego w Krakowie. - W każdym przypadku najlepsza jest profilaktyka, a nie działanie, gdy pacjent jest w stanie kierującym go na intensywną terapię. W chorobach zakaźnych tą profilaktyką są szczepienia - mówi. Rzecz w tym, że Polacy przez lata na grypę nie chcieli się szczepić. Przed pandemią COVID-19 w sezonie 2019/2020 przeciw grypie w naszym kraju zaszczepiło się zaledwie 4,12 proc. osób, w sezonie poprzednim 3,9 proc. Teraz - mimo że zgodnie z zapewnieniami resortu zdrowia szczepionek jest więcej - trudno je dostać w aptekach. Tak wzrosło zainteresowanie. - I bardzo dobrze, że coraz więcej osób chce się zaszczepić. Sama zalecam to swoim pacjentom i ich rodzinom, ale nieraz niestety słyszę, że polowanie - bo tak to teraz wygląda - na szczepionkę kończy się utknięciem w długiej liście kolejkowej - mówi dr Stopyra. Ministerstwo Zdrowia podaje, że w tym sezonie infekcyjnym do Polski trafi blisko 5 mln dawek szczepionek przeciw grypie, z czego do obrotu aptecznego ponad 2 mln preparatów, czyli pięć razy więcej niż w roku poprzednim. Chłopiec zmarł. Wtedy rodzice rzucili się po szczepionki - Co roku notujemy zgony dzieci z powodu grypy, najczęściej z powodu zapalenia mięśnia sercowego. Jakiego wstrząsu potrzeba, żeby przemówić do ludzi? - zastanawia się lekarka. I przytacza historię ucznia pierwszej klasy podstawówki, który zachorował na sepsę meningokokową. - Chłopiec po przerwie świątecznej nie wrócił już do szkoły. Zmarł. Pamiętam, że po tym zdarzeniu zgłaszały się setki rodziców, którzy chcieli zaszczepić swoje dzieci - wspomina. Zaznacza też, że rokrocznie po fali grypy lekarze notują falę zawałów, udarów i zakrzepów u dorosłych pacjentów. - Nie przebija się to do świadomości ludzi, że jedno z drugiego wynika, ale w pracach naukowych podkreśla się związek przyczynowo-skutkowy między zawałami, udarami czy zakrzepami a przebytą wcześniej grypą - mówi dr Stopyra. Prof. Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, członek Rady Medycznej, zwraca uwagę na narastająca falę epidemii COVID-19. - Mamy kolejną falę zakażeń SARS-CoV-2. Codziennie wypisuję karty zgonu chorych na COVID-19. To głównie niezaszczepieni. Mieliśmy niedawno pacjentkę, która w wywiadzie powiedziała lekarzowi, że nie zaszczepiła się, bo jej synowa się na to nie zgodziła. Tak nie może być. Przecież już widzimy, że pandemia jest jak Holokaust dla osób starszych - mówi. O szczepieniach wypowiada się dosadnie. - Żadne inne wyjście, tylko szczepionki. U nas od lat był z tym problem, przeciw grypie szczepiło się 4 proc. populacji. W Niemczech to liczby rzędy 70 proc. Tam personel medyczny nie może wejść na teren szpitala, jeśli nie jest na grypę zaszczepiony. Unikanie szczepienia przeciw COVID-19 czy grypie to choroba i potencjalnie śmierć na własne żądanie - komentuje. Grypa. Co robić, gdy szczepionek brakuje? Co zatem robić, gdy szczepionek na grypę brakuje? - Na pocieszenie powiem, że przy wszystkich chorobach przenoszonych droga kropelkową - zatem także przy grypie - wszystkie niespecyficzne metody niefarmakologiczne, takie jak dystans, mycie i dezynfekcja rąk oraz zasłanianie ust i nosa skutecznie zmniejszają ryzyko zakażenia - kwituje prof. Dzieciątkowski. *** Szczegółowe informacje na temat grypy i szczepień można znaleźć na stronie Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Grypy.