Zamieszki w Brukseli. Obywatele sprzeciwili się "zaciskaniu pasa"
Dziesiątki tysięcy ludzi wyszły we wtorek na ulice Brukseli, protestując przeciwko rządowym planom oszczędnościowym. Strajk doprowadził m.in. do zawieszenia lotów i sparaliżowania transportu publicznego. Doszło do starć z policją.

W skrócie
- Dziesiątki tysięcy osób protestowały w Brukseli przeciwko rządowym cięciom budżetowym, co doprowadziło do paraliżu transportu publicznego, zamknięcia lotnisk oraz starć z policją.
- Rząd Belgii dąży do reformy systemu emerytalnego, w tym do podniesienia wieku emerytalnego, co wywołało sprzeciw związków zawodowych i społeczeństwa.
- Protestujący domagają się zaprzestania cięć budżetowych i ochrony praw pracowniczych.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Zmagając się z deficytem budżetowym tak dużym, że narusza on przepisy UE, koalicyjny rząd Barta De Wevera dąży do reformy systemu emerytalnego i wprowadzenia innych oszczędności, które rozwścieczyły związki zawodowe.
- Jestem tu, by bronić swoich praw i praw moich uczniów. Jeśli tak dalej pójdzie, jaką będą mieli przyszłość? - powiedziała w rozmowie z AFP nauczycielka Victoria Coya podczas marszu w Brukseli, który według policji zgromadził około 80 000 osób. - Chcę, żeby nasze budżety przestały być cięte - powiedziała 27-latka.
W stolicy Belgii w trakcie protestu doszło do przepychanek z policjantami. Funkcjonariusze użyli pałek, na razie nie ma informacji o osobach zatrzymanych.
Protesty w Brukseli. Największe lotnisko w Belgii zamknięte
Największe w kraju lotnisko w Brukseli odwołało wszystkie odloty, ponieważ pracownicy ochrony odmówili pracy i przyłączyli się do strajku.
Lotnisko Charleroi, główny europejski węzeł komunikacyjny dla tanich linii lotniczych Ryanair, poinformowało, że nie może obsługiwać żadnych lotów z powodu braku personelu.
Strajk był jednym z wielu, które przetoczyły się przez Belgię od czasu objęcia urzędu premiera przez De Wevera w lutym.
Trzymając kolorowe balony, dmuchając w gwizdki i odpalając race dymne, protestujący rozpoczęli poranny marsz przez miasto, blokując ruch uliczny.
Rząd chce podniesienia wieku emerytalnego. Belgowie są przeciwni
Niektórzy nieśli czerwone znaki zakazu z liczbą 67, nawiązując do planowanego podniesienia wieku emerytalnego. "Prawo do emerytury po ukończeniu 65 lat" - głosiły napisy na grafikach. Inni mieli przy sobie zdjęcie De Wevera z podpisem "poszukiwany za kradzież emerytury".
59-letnia Chantal Desmet powiedziała, że dołączyła do marszu, ponieważ była zmartwiona wysokimi kosztami utrzymania - i perspektywą utraty zasiłku dla bezrobotnych. - Zmierzamy ku przyszłości, która nie wygląda dobrze - powiedziała. - Rząd musi to zauważyć - dodała uczestniczka protestów.
Opóźnienia i odwołania połączeń dotknęły również brukselskie metro, tramwaje i autobusy. Policja w stolicy radziła mieszkańcom, aby unikali niektórych centralnych części miasta i poruszali się samochodem.
Belgia. Związki zawodowe zachęcają do wspierania protestów
- Ten rząd obiecał bardziej stabilne miejsca pracy i zwiększoną siłę nabywczą. Pustka! I znowu wszyscy płacą, z wyjątkiem bogatych - powiedział związek zawodowy CSC, wzywając do przyłączenia się do protestu.
Związki zawodowe wyraziły zdecydowany sprzeciw wobec planowanych reform, w tym cięcia wcześniejszych emerytur i zamrożenia indeksacji płac.
Belgia, licząc na znalezienie oszczędności rzędu 10 miliardów euro (12 miliardów dolarów), zobowiązała się również do zwiększenia wydatków na obronność w ramach działań NATO na rzecz wzmocnienia zbrojeń.
De Wever doszedł do władzy po długich rozmowach koalicyjnych po wyborach w czerwcu ubiegłego roku.
Źródło: AFP














