Informacja o pożarze w rezydencji Władimira Putina pojawiła się późnym wieczorem. Jak informuje "Syrena", jeden z budynków tajnego kompleksu został całkowicie strawiony przez żywioł. Według tego kanału posiadłość - choć formalnie należąca do państwowego Gazpromu - faktycznie należy do prezydenta Rosji. "Na zdjęciu widać identyczne elementy (jak te z daczy Putina - red.): kolor elewacji, tereny zielone znajdujące się przy budynku oraz dach sąsiedniego budynku uwzględniony na materiałach" - dodano w poście. W sieci pojawiły się także nagrania blogerów. "Wykonano je pod różnymi kątami, a teren otaczający rezydencję pokrywa się z tym, co widać na zdjęciach. W rozmowie z jeden z internetowych wyjaśnił, że opublikowane przez niego zdjęcie zostało zrobione w czwartek. Przyczyna pożaru nie jest znana" - dodano. Kreml nie komentuje tych doniesień, podobnie lokalna władza. Oficer dyżurny Głównej Dyrekcji Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych Republiki Ałtaju odmówił odpowiedzi na pytanie o interwencję strażaków w miejscu pożaru. Kompleks Putina spłonął. Wcześniej Ukraina próbowała zniszczyć inny pałac Na terenie kompleksu znajduje się szereg udogodnień dla wschodniego przywódcy, m.in. największy schron atomowy w jego kolekcji. Miał z niego korzystać w czasie pandemii COVID-19. W pobliżu rezydencji znajduje się także nieczynne specjalistyczne gospodarstwo rolne, w którym hoduje się marale (duże szlachetne jelenie) w celu pobrania krwi z ich poroża. Władimir Putin ma pobierać lecznicze kąpiele z tym dodatkiem, a to upodobanie miał w przywódcy zaczepić Siergiej Szojgu. Informacje o budowie posiadłości pojawiły się niespełna 15 lat. Według różnych doniesień inwestycja pochłonęła 3 miliardy rubli (po obecnym kursie około 131 mln złotych - red.). Gazprom twierdzi, że jest to kompleks sanatoryjno-wypoczynkowy Ałtaj Compound należący do jego portfolio, jednak zwykły Rosjanin nie ma do niego wstępu. Państwowy gigant przekonuje, że posiadłość jest potrzebna do "spotkań z partnerami biznesowymi, imprez firmowych i przyjmowania gości zagranicznych". Jednym z nich był włoski premier Silvio Berlusconi. Doniesienia o pożarze na terenie kompleksu Putina pojawiają się niespełna tydzień po ostatnim ataku ukraińskich dronów. Kijów miał wziąć na cel obiekty znajdujące się blisko "pałacu" prezydenta Rosji Władimira Putina w Gelendżyku. Rosyjskie ministerstwo obrony lakonicznie poinformowało, że doszło do zniszczenia wszystkich czterech dronów, które wleciały na terytorium Rosji. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!