Staniszkis: Moskwa? To nie nacjonaliści
Rosja ma bardzo ciekawą tradycję terroryzmu dziewiętnastowiecznego i w tym kręgu tak działano, ale to trudno sobie dziś wyobrazić. Osobiście nie wierzę, że to rosyjscy nacjonaliści, bo to by było zbyt drastyczne - mówiła w Kontrwywiadzie RMF FM o zamachach w Moskwie Jadwiga Staniszkis.
Konrad Piasecki: Kiedy pani słyszy informację o zamachach w Moskwie pierwsza myśl, to?
Jadwiga Staniszkis: - Ciągle bardzo mocno zaogniona jest sytuacja na Kaukazie. Osobiście nie wierzę, że to rosyjscy nacjonaliści, bo to by było zbyt drastyczne. Ale taką metodą niczego się nie załatwia. Współczucie. Nie chciałabym nikogo wskazywać, bo to staje się taką samopotwierdzającą się przepowiednią poprzez represje itd. Tragedia.
Sposób działania bardzo podobny do tego, co działo się 6 lat temu - wtedy także dwóch samobójców-terrorystów z Czeczenii...
- Może to być także kontekst pewnego dogadywania się Rosjan ze Stanami Zjednoczonymi, ustępstwa na przykład na Bliskim Wschodzie, zmiana polityki. Być może coś takiego? Nie wiem. To jest szok.
Rozumiem, że tym razem podejrzenia dotyczące tego, że resorty siłowe mogły coś takiego zorganizować...
- To, o czym się mówiło, to wysadzenie, które uzasadniało drugą wojnę w Czeczenii... Nie sądzę, że można się posunąć tak daleko. Nawet wtedy, za pierwszym razem, kiedy podobno były na to dowody, trudno było w to uwierzyć.
Ten wątek nacjonalistów rosyjskich oskarżanych już przed kilkoma miesiącami o wysadzenie pociągu... Nacjonaliści rosyjscy mają w ogóle w sobie jakiś pierwiastek terrorystyczny?
- To absurdalne. Rosja ma bardzo ciekawą tradycję terroryzmu dziewiętnastowiecznego i w tym kręgu tak działano, ale to trudno sobie wyobrazić. Myślę, że to nie pomaga w żadnej sprawie.
Ale świat zapomniał o Kaukazie, być może Kaukaz próbuje w ten tragiczny, dramatyczny sposób o sobie przypomnieć?
- Polityczne tło tych dogadywań rozbrojeniowych jest bardzo istotne i dla Europy - to może dla Europy oznaczać deamerykanizację, to zmieni NATO na niekorzyść, kompletnie - z drugiej strony, to tworzy nowe napięcia między Rosją a jej dawnymi sojusznikami.
A także sprawia, że świat milczy wobec tego, co dzieje się na Kaukazie.
- A na Kaukazie, pamiętajmy, że w Gruzji jednym z dowódców rosyjskich był człowiek, który nawet wg rosyjskich standardów, był uznany za zbrodniarza wojennego w Czeczenii. Wrzucano granaty do ziemianek, schronów, gdzie były kobiety i dzieci itd. Tam się dzieją rzeczy straszne. Tak jak dzieją się rzeczy w Chinach, Tybet. Podobnie Kaukaz, o którym rzeczywiście zapomniano.
Przechodząc na nasz rodzimy grunt. Prawybory, wygrana Komorowskiego i wszystko jasne, pani profesor? Marszałek będzie prezydentem?
- Nic nie jest jasne. Różnica między nim a Lechem Kaczyńskim w pierwszej turze nie jest zbyt wielka. Gdyby Kaczyński walczył, mógłby ciągle wygrać. Ja zaproponowałam wykorzystanie tej informacji i doświadczenia tych prawyborów, żeby zrobić prawybory w PiS-ie.
Prawybory w PO powinny pociągnąć za sobą prawybory w PiS-ie.
- Które mogłyby pokazać większą mobilizację, mogłyby pokazać wachlarz centroprawicowości, z takimi ludźmi jak Romaszewski czy Olszewski. Byłyby szansą - albo reanimować Kaczyńskiego, albo gdyby przegrał, uratowanie dynamiki PiS-u.
Tylko czy Prawo i Sprawiedliwość jest zdolne do postawienie takiego pytania i kwestionowania tej oczywistości - tego, że Lech Kaczyński powinien walczyć o reelekcję.
- Wiele osób mówi, że nie widać, że Lech Kaczyński chciałby kandydować.
A pani zdaniem te wahania Lecha Kaczyńskiego, by wystartować, nie są pozorowane?
- Prawybory byłyby okazją, żeby nawet Lech Kaczyński nabrał większej dynamiki, a myślę, że takie osoby jak Romaszewski, Jan Olszewski znają sytuację w naszym państwie, minusy rządzenia Platformy na tyle dobrze i na tyle szczegółowo z perspektywy bezpieczeństwa energetycznego, gospodarczego, roli różnych lobby, że bardzo skutecznie mogliby pomóc wygranej.
Pani zdaniem kandydat Prawa i Sprawiedliwości to jest ktoś, kto potrafi, czy będzie w stanie pokrzyżować Komorowskiemu drogę do Pałacu Prezydenckiego?
- Na pewno nie byłoby to aż tak strasznie trudne. Tutaj byłoby granie na biografię. Biografie wszystkich trzech - od Kaczyńskiego przez Romaszewskiego i Olszewskiego, wracając do tej mojej idee fixe od wczoraj tych prawyborów - mają lepsze biografie. Znacznie więcej zrobili, więcej ryzykowali, są bardziej błyskotliwi medialnie, bardziej merytoryczni.
Tylko dzisiaj każdy kandydat Platformy ma na wstępie trzydzieści parę - czterdzieści procent. To jest kapitał, z którym ciężko wygrać w wyborach prezydenckich.
- Gorzej było w poprzednich wyborach.
A uważa pani, że wahania czy taka jego niepewność i milczenie Lecha Kaczyńskiego jest motywowane sytuacją osobistą czy pomysłem politycznym?
- Być może sytuacją osobistą. Sytuacją z chorą matką. Bardzo mu współczuję. Ale także to jest ciężki kawałek chleba: prezydentura. Szczególnie przy konstrukcji osobowości, która nie lubi być ciągle w takich właśnie "salonowo-żyrandolowych" sytuacjach jak to nazwał Tusk. Ale także, no widać tutaj ewidentne, takie w sytuacji międzynarodowej nieprzyjemne momenty. Chociażby to nie zaproszenie do Waszyngtonu, chociaż do końca nie wiemy, czy ten pierwszy list z Waszyngtonu nie był bezosobowym zaproszeniem Polski.
Uważa pani, że to podkopuje taką pewność Lecha Kaczyńskiego?
- No, to jest trudne.
A ta frekwencyjna klęska, bo chyba tak można powiedzieć, Platformy Obywatelskiej, to nie jest klęska idei prawyborów? To jest tylko klęska organizacyjna Platformy?
- To jest klęska partii władzy, dodatkowo to powinna być klęska Palikota, ponieważ sprowadził do kabaretu sytuację prawyborów, gdzie można było nie walczyć koszulkami, ale jednak dyskutować. I to on w znacznym stopniu, sądzę, zniechęcił ludzi myślących. Ale to jest partia władzy, wielu ludzi myśli tylko o kapitale...
Okazało się, że partia władzy to kolos na glinianych nogach trochę.
- Tak, myśli o kapitale dla lokalnych urzędów w samorządach.
To koniec czy początek politycznej drogi Radosława Sikorskiego, ten wynik?
- No, koniec, ale to zależy od człowieka. Zawsze się można odbić. Ja jestem np. specjalistką od autodestrukcji i odbijania się. Ktoś mnie nawet nazwał piłką kauczukową. Ale to mnie dynamizuje. I poza tym wypróbowuje, jak daleko można się posunąć w takiej autodestrukcji, ale Sikorski będzie miał trudny okres. Pewne mity na jego temat pękły.
Od polityków Platformy słyszę: Sikorski wiele stracił. Przy bliższym poznaniu, przy naciskach, przy takiej próbie wywierania albo demonstrowania tego, że poparcie mu się należy, sprawił, że w Platformie niechęć wobec niego bardzo silnie wzrosła.
- Przede wszystkim ta jego wizja, powiedzmy kogoś, kto potrafi zdynamizować, poprzez charyzmatyczną własną sylwetkę, wizerunek Polski w Europie. To jest wątpliwe, bo pamiętajmy, jak po grudzie idzie budowanie pozycji Polski wtedy, kiedy jest ministrem.
Jadwiga Staniszkis, dziękuje bardzo.
- Dziękuje bardzo.