Sikorski: To smutny dzień dla Unii Europejskiej
To smutny dzień dla UE, interesy ekonomiczne jednego kraju okazały się ważniejsze niż presja, by reżim Białorusi zwolnił więźniów politycznych - skomentował minister Radosław Sikorski zablokowanie przez Lublanę sankcji wobec białoruskiego oligarchy Jurego Czyża.
- Mimo najlepszych wysiłków wielu krajów to jest smutny dzień dla UE, bo okazało się, że interesy ekonomiczne jednego z członków okazały się ważniejsze niż potrzeba wpłynięcia na władze prezydenta Łukaszenki na rzecz zwolnienia więźniów politycznych - powiedział szef MSZ.
Lublana zablokowała w poniedziałek objęcie sankcjami UE białoruskiego oligarchy, który robi duże interesy ze Słowenią. Media donoszą, że słoweńskie firmy podpisały kontrakty o wartości 150 mln euro na budowę luksusowego hotelu Kempinski w Mińsku oraz dostarczenie urządzeń energetycznych na Białoruś.
- Mam nadzieję, że przyszli goście hotelu Kempinski będą pamiętać o tym, jak długo będą niektórzy musieli siedzieć w więzieniu po to, żeby oni mogli w tym hotelu mieszkać - powiedział Sikorski.
Sikorski przyznał, że Unia Europejska jest areną "z jednej strony wypracowywania wspólnego stanowiska, ale także - i my to też czasem robimy - walki o własne interesy". - Ale interes ekonomiczny to raz, a ludzie, którzy są represjonowani i maltretowani w więzieniach, to dwa. Uważam, że są pewne granice walki o interes czysto ekonomiczny - zaznaczył minister.
Jak poinformowały dwa różne źródła dyplomatyczne bliskie szefowej unijnej dyplomacji, ministrowie państw UE postanowili, że wobec weta Słowenii UE obejmie sankcjami 21 innych przedstawicieli reżimu Białorusi - sędziów i policjantów. - Chodzi o 19 sędziów i dwóch policjantów - podały źródła. Tę decyzję mają formalnie przyjąć już bez dyskusji we wtorek (w tzw. punkcie A, a więc już po politycznym uzgodnieniu) ministrowie ds. spraw europejskich, którzy spotykają się tego dnia w Brukseli.
Sikorski nie chciał potwierdzić tej informacji. - Dzisiaj decyzja została zablokowana, a co będzie jutro, to zobaczymy - powiedział.
Jednocześnie w poniedziałek osiągnięto polityczne porozumienie, że w marcu zostanie omówiona "szeroka lista biznesmenów" białoruskich, których należałoby objąć sankcjami - powiedziały źródła unijne.
Dyplomaci unijni poinformowali, że w staraniach, by białoruskich biznesmenów nie obejmować teraz sankcjami, Słowenię wsparła w poniedziałek Łotwa.
W piątek przeciwko unijnym sankcjom gospodarczym wobec Białorusi we wspólnym oświadczeniu zaprotestowali prezydenci Białorusi i Rosji, Alaksandr Łukaszenka i Dmitrij Miedwiediew.
Czyż, 48-letni białoruski oligarcha wywodzący się z kręgu prezydenta Łukaszenki, dorobił się majątku m.in. w sektorze energetyki, nieruchomości, rolnictwa i handlu. Jest też prezesem klubu piłki nożnej Dynamo Mińsk.
Jak podaje Radio Swaboda, jego holding Triple współpracuje z firmami na Litwie, Łotwie, w Niemczech, Holandii i Polsce. Słoweńska Riko Group, która działa na Białorusi od 2000 r., pomaga mu m.in. w budowie hotelu Kempinski w Mińsku, wartej 57 mln dolarów. Według Swabody w 2004 roku Riko Group zaprosiła samego Łukaszenkę, by spędził parę dni w słoweńskim kurorcie narciarskim.
W styczniu br. UE zdecydowała, że rozszerzy kryteria stosowania sankcji wobec przedstawicieli Białorusi poza osoby bezpośrednio związane z łamaniem praw człowieka i represjami opozycji po wyborach prezydenckich w 2010 roku. Teraz sankcje mogą też dotyczyć osób odpowiedzialnych za wspieranie reżimu Łukaszenki czy czerpanie z niego korzyści finansowych.
Na unijnej czarnej liście nowych osób niepożądanych w UE będzie już 231 Białorusinów (wraz z decyzją o nowych 21 - red.). Ponadto UE już wcześniej zamroziła aktywa trzem firmom związanym z reżimem, a także zakazała eksportu na Białoruś materiałów, które mogłyby być wykorzystywane do represjonowania opozycji czy tłumienia manifestacji.
INTERIA.PL/PAP