Jeszcze dwa tygodnie temu wydawało się, że droga do porozumienia może być bardzo długa, bo zarząd Deutsche Bahn nie zgadzał się na żądania związkowców. Obie strony zarzucały sobie brak dobrej woli. Od końca ubiegłego roku kolejarze pracę przerywali sześć razy, domagając się podwyżek w wysokości 555 euro, jednorazowej premii inflacyjnej 3 tys. euro i, co było kluczowe, obniżenia tygodniowego czasu pracy z 38 do 35 godzin. Swoje żądania bronili argumentami, że podobne porozumienia udało się im podpisać z prawie 30 innymi kolejowymi przewoźnikami w Niemczech. Deutsche Bahn nie chciało się zgodzić przede wszystkim na skrócenie czasu pracy do 35 godzin, tłumacząc, że już dziś widoczne problemy kadrowe doprowadziłyby do tego, że na najbliższych latach trzeba byłoby zlikwidować wiele połączeń kolejowych ze względu na brak maszynistów. Niemcy: Co udało się wywalczyć związkowcom? Deutsche Bahn i związek zawodowy maszynistów (GDL) zgodzili się, że do 2029 roku czas pracy w tygodniu będzie stopniowo zmniejszany z 38 do 35 godzin, przy zachowaniu dotychczasowego wynagrodzenia. Czyli spełnione zostało główne żądanie związkowców, choć to rozwiązanie rozciągnięte będzie w dłuższym czasie niż tego chciał GDL. Ważne jest, że nikt nie będzie zmuszony do 35-godzinnego tygodnia pracy - to będzie wybór pracowników. Nadal będą pracować między 35 a 40 godzinami tygodniowo. Ci, którzy zdecydują się pracować dłużej niż wynegocjowane minimum, dostaną więcej pieniędzy - o 2,7 proc. więcej za każdą dodatkową godzinę. Co do podwyżek, pracownicy otrzymają miesięcznie więcej o 420 euro. Wzrost płac będzie dwuetapowy: 210 euro więcej miesięcznie od sierpnia tego roku, kolejne 210 euro od 1 kwietnia 2025. Inflacyjna premie w wysokości 2850 euro też ma zostać wypłacona w dwóch etapach, począwszy od marca. Trudna sytuacja na niemieckiej kolei Podczas strajku kolejowego związkowcy zwracali też uwagę na sytuację w niemieckiej kolei i prowadzone od lat oszczędności, które doprowadziły do pogorszenia jakości usług i spowolnienia wielu inwestycji, które miały polepszyć stan infrastruktury. Dziś niemiecka kolej kojarzona jest przede wszystkim ze spóźnieniami. I faktycznie, z punktualnością niemieckich pociągów jest słabo. W ubiegłym roku na czas przejechało zaledwie 65 proc. wszystkich pociągów, czyli o 10 proc. mniej niż w roku 2021. Dla porównania, w Szwajcarii ponad 90 proc. pociągów dociera do celu bez żadnych przeszkód. Te słabe wyniki mocno przekładają się na niezadowolenie pasażerów. 88 proc. Niemców twierdzi, że tamtejsza kolej jest niepunktualna. 71 proc. twierdzi, że na Deutsche Bahn nie można liczyć. Tylko 27 proc. respondentów uznało, że jest zadowolona z jakości usług największego niemieckiego przewoźnika. To wyniki badań przeprowadzonych przez sondażownie Allensbach. Zarząd Deutsche Bahn postawił sobie ambitne cele, które mają poprawić wizerunek firmy. Do roku 2030 punktualność na kolej ma przekroczyć 80 proc. Możliwe, że to się uda, jeżeli do tego czasu uda się zakończyć ważne inwestycje, a z tym może być problem, bo niemiecki rząd tnie pieniądze w budżecie. Tymczasem Deutsche Bahn potrzebuje pieniędzy na remonty dworców, tras kolejowych i zakup nowej floty. Niemiecka kolej musi być lepsza, bo w przeciwnym razie będzie mieć problemy z zagranicznymi partnerami. Takie ostrzeżenie padło już ze Szwajcarii. Zarząd tamtejszej kolei ostrzegł, że jeżeli niemieckie pociągi nadal będą miały problem z punktualnością, w przyszłości będą mogły dojeżdżać tylko do stacji granicznej, np. do Bazylei, a składy DB nie będą mogły kursować w głąb kraju, choćby do Zurychu. Tomasz Lejman