Ledwo zakończył się strajk w niemieckiej Lufthansie, a związkowcy już zapowiadają, że protestować mogą dłużej, bo pracodawcy nie chcą spełnić ich postulatów. A są one w wielu branżach podobne, bo największe związki zawodowe domagają się kilkunastoprocentowych podwyżek i wyrównania inflacyjnego przynajmniej w wysokości 3 tys. euro. Te żądania właściwie nie są wygórowane, bo realne płace właśnie ze względu na wysoką inflację po prostu spadły. Związkowcy chcą również wykorzystać fakt trudnej sytuacji na rynku pracy, ponieważ niemiecka gospodarka cierpi obecnie na gigantyczny brak wykwalifikowanych pracowników i to w wielu branżach. Jest jeszcze jeden argument. Skoro niemiecki rząd ze względu na inflację podnosi pomoc socjalną dla tych, którzy pracy nie mają, dokładnie to samo powinni zrobić pracodawcy, bo w przeciwnym razie praca nie będzie się opłacała. Zresztą tak już się dzieje, bo wielu Niemców zastanawia się na tym, czy lepiej pracować, czy też nie. Samoloty jeszcze nie raz zostaną uziemione W ostatnich tygodniach więcej słychać o zapowiadanych strajkach niż o sukcesach w negocjacjach między związkowcami a pracodawcami. Kompromisu wciąż nie osiągnęli pracownicy odpowiedzialni za bezpieczeństwo na niemieckich lotniskach. Chcą lepszych warunków pracy, podwyżki o 2,80 euro za godzinę pracy i wyższych dodatków za nadgodziny. Już słychać głosy ze strony związku zawodowego, że kolejne protesty odbędą się nawet w najbliższych dniach. A nawet jeżeli ta grupa zawodowa wywalczy dla siebie podwyżki, ryzyko strajków nie zmniejszy się. Bowiem w kolejce są pracownicy Lufthansy, zarówno personel naziemny jak i pokładowy. Tu związki zawodowe chcą wywalczyć lepsze pensje dla ponad 40 tys. osób. Strajki na kolei w komunikacji miejskiej Choć pasażerowie kolei mogą odetchnąć, ponieważ strajki Deutsche Bahn są zawieszone do 3 marca, to nie oznacza, że problem został zażegnany. Związek zawodowy maszynistów, GDL, nadal stawia dość twarde warunki, których DB nie chce spełnić. Chodzi konkretnie o obniżenie tygodniowego czasu pracy z 38 do 35 godzin. Zarząd Deutsche Bahn twierdzi, że ten postulat nie jest możliwy do zrealizowania, ponieważ koncern już teraz boryka się z brakiem kadry, a zmniejszenie czasu pracy spowoduje problemy z harmonogramem. Dobra wiadomość jest taka, że strony prowadzą rozmowy i negocjacje, ponieważ dotychczas, poza strajkami, niewiele się działo. Podczas 235 godzin strajku, negocjowano zaledwie przez 12 godzin. Pod znakiem zapytania stoją również kolejne protesty w przedsiębiorstwach komunikacji miejskiej. Tu również trwa konflikt z pracodawcami, którzy nie godzą się na warunki stawiane przez związkowców. Strajki w branży medycznej Również pacjenci w Niemczech muszą nastawić się na falę protestów. Dziś w wielu przychodnich rozpoczął się protest personelu medycznego. To w sumie 330 tys. osób, które chcą 14,6 proc. podwyżki płac. Dotychczasowa oferta pracodawców nawet nie zbliża się do tego, czego chcą strajkujący. Im zaoferowano jedynie 5 procentowy wzrost płac. W konflikt z pracodawcami weszli również lekarze 23 klinik uniwersyteckich. 20 tys. lekarzy domaga się dla siebie lepszych warunków pracy i wyższych pensji. W ostatnich dniach wielu pacjentów zostało poinformowanych o przesunięciu zaplanowanych operacji zabiegów. Gdzie jeszcze można spodziewać się strajków w tym roku? Wszystko wskazuje na to, że Niemczech trzeba będzie się mieć stalowe nerwy, bo lista branż, które szykują się do walki o lepsze warunki pracy jest długa. To pracownicy handlu detalicznego. Jak mówi Interii Kalle Kunkel ze związku zawodowego Ver.di rozmowy z właścicielami sklepów i supermarketów są bardzo trudne i trwają długo, bo od kwietnia ubiegłego roku. Do tej pory nie udało się osiągnąć żadnego kompromisu. Do grudnia grudniem wygasają tzw. umowy taryfowe uzgodnione przez związki zawodowe DGB, obejmujące prawie dwanaście milionów pracowników. Na wiosnę kończą się porozumienia w branży poligraficznej - to 109 tys. pracowników, w sektorze budowlanym - 731 tys. osób oraz w branży pracy tymczasowej 700 tys. osób. W czerwcu wygasają aktualne umowy płacowe w przemyśle chemicznym oraz gastronomii. Od września 2024 roku rozpoczynają się negocjacje w branży metalowej i elektrotechnicznej, największej branży taryfowej w Niemczech, zatrudniającej ponad 3,6 miliona pracowników. Na koniec 2024 roku wygasają umowy płacowe dla służb publicznych na szczeblu federalnym i gminnym. Z dużym prawdopodobieństwem związki zawodowe będą chciały wykorzystać strajki jako narzędzie w walce o większe pieniądze. Z Niemiec dla Interii Tomasz Lejman