Odległość między dwoma gminami jest tak duża, że kiedy mieszkańcy Góry Kalwarii kładą się spać - ci z Tobelo wstają do pracy. Tobelo to gmina porównywalna pod względem liczby mieszkańców z Górą Kalwarią. Obydwie dzieli jednak nie tylko 11 tys. km, ale przede wszystkim krajobraz, klimat i kultura. Samorządowców z obu połączyła chęć współpracy i realizacji międzynarodowych projektów, z korzyścią dla mieszkańców. Tobelo uczy się od Góry Kalwarii ekologicznych rozwiązań w zarządzaniu infrastrukturą miasta. Samorządowcy z Góry Kalwarii - jak sami mówią - zyskali unikalne z poziomu samorządów doświadczenie w zarządzaniu międzynarodowymi projektami. Choć ten można określić także jako egzotyczny, nie tylko z punktu widzenia Polski ale i całej Unii Europejskiej. "Egzotyka" zależy jednak od punktu widzenia. Dla wyspiarzy z Moluków Północnych, którzy trzykrotnie odwiedzili Polskę, "egzotyczna" była Góra Kalwaria i nasz język. Ten na tyle spodobał się sekretarzowi władz miasta Tobelo, że po powrocie do domu psa-znajdę nazwał "Dobra Dobra". Wiceburmistrz Góry Kalwarii Piotr Chmielewski powie potem z dumą, że to dzięki niemu - bo włodarz z Moluków podczas kontaktów z samorządowcami z Polski nasłuchał się "dobra, dobra" głównie w wydaniu Chmielewskiego. Rosiana dziękuje Górze Kalwarii za dach nad bananami Rosiana Nyonyie Gagali z Moluków Północnych codziennie budzi się po czwartej rano. To pora, kiedy na wyspie słychać pianie kogutów i szczekanie psów. "Dobra Dobra" też ma swój udział w budzeniu Rosiany. 65-latka codziennie przed siódmą rano dojeżdża na targ o nazwie Wosia w Tobelo. To jeden z 10 lokalnych bazarów w tej miejscowości, gdzie rolnicy i rybacy mogą sprzedać to, co dała im dżungla i ocean. To właśnie na niego padł wybór włodarzy Góry Kalwarii, którzy zechcieli podzielić się własnym doświadczeniem z miejscem, jakie bez cienia przesady można nazwać "końcem świata". - Mam limonki, czosnek i minicebulkę oraz trawę cytrynową i młode banany z własnego ogródka. Weź te małe, dojrzałe banany - są dobre na żołądek - przekonuje Interię Rosiana. Życie jej nie rozpieszcza. Warzywami, owocami i przyprawami handluje codziennie. Po wizycie w ogródku i u dostawcy warzyw, których nie potrafi sama wyhodować (szczerze przyznaje, że nie nauczyła się nawozić pomidorów i kabaczków), godzinę spędza w transporcie publicznym w drodze na targ w Tobelo. Tu handluje przez kolejnych 12 godzin. Od siódmej rano aż po zmierzch. Do tej pory stała z koszykami warzyw i przypraw na "starej" części bazarku Wosia. Tam targowe ławy wyglądały tak, jakby sklecono je ze wszystkiego, co na brzeg wyrzucił ocean. Rosiana dzięki targowi wykształciła czworo dzieci. Choć trzy mają już swoje rodziny, to żadne z nich nie ma stałej pracy. Bezrobocie to jeden z głównych problemów Moluków. Dzięki Górze Kalwarii Rosiana nie musi handlować pod gołym niebem w temperaturach sięgających 35 stopni. W miniony piątek, 8 listopada, po raz pierwszy zaczęła sprzedawać w nowej części targu, osłoniętej przed słońcem, z bieżącą wodą, toaletami i energią magazynowaną... w lodzie. Ten zaś jest niezwykle potrzebny głównie do utrzymania w świeżości sprzedawanych na targu ryb. 8 listopada bowiem, w obecności przedstawicieli Góry Kalwarii i polskiej ambasady w Dżakarcie, otwarto zmodernizowaną część targu w Tobelo. Białoruska Indiana Jones na Molukach Indonezyjskie Tobelo na Wyspach Korzennych z polską Górą Kalwarią "pożeniła" mieszkająca w Polsce od ponad dwóch dekad Białorusinka Aleksandra Godina. Od lat działa na rzecz budowy społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi. Aleksandra - nazywana też Saszą lub Alesią (białoruskie zdrobnienia od Aleksandry) - swoją energię pożytkuje także na rozwój społeczności tam, gdzie takie próby nie prowadzą do więzienia. Sasza to podróżniczka. Przez wiele lat zafascynowana Madagaskarem, w 2017 roku w ramach swoich podróżniczych fascynacji trafiła na Moluki Północne. Na mitycznych Wyspach Korzennych (lokalni mieszkańcy chcą, aby je tak nazywać) turystyka była w powijakach. Kusiły nienaruszone rafy koralowe, bogactwo przyrody, ale także otwartość mieszkańców. Kiedy po raz pierwszy trafiam na Moluki, mnie także porusza ta otwartość, którą można określić mianem "nieskażonej" przez wszystkie odcienie technologicznego rozwoju ludzkości. Nie masz gdzie spać? Mieszkańcy wezmą cię nieomal z ulicy do siebie. Jesteś z Polski? - poopowiadaj proszę o Lewandowskim - prosi kilkunastoletni chłopak, który jest święcie przekonany, że każdy Polak zna go osobiście. Sasza przez dwa lata projektu współpracy Góry Kalwarii z Tobelo przy każdej mojej wizycie w Azji przekonuje, abym przyjechał na Moluki. Ja z pełnym niedowierzaniem w powodzenie projektu pytam - czy ta współpraca zasadza się na wysyłaniu z Góry Kalwarii na Wyspy Korzenne dewocjonaliów w zamian za gałkę muszkatołową? I w tym sarkazmie jest cień prawdy, bo w największym muzułmańskim państwie świata, jakim jest Indonezja, miejscowość Tobelo to w przeważającej większości chrześcijanie. - Ja się tu każdego dnia czuję jak Indiana Jones - mówi mi Sasza, która nie tylko pomogła w modernizacji targu w Tobelo, ale na Molukach Północnych angażuje się też w ochronę endemicznych gatunków roślin i zwierząt. Zobacz materiał wideo Tomasza Sajewicza: Podróż nie dla mięczaków Podróż na Moluki nie jest dla mięczaków. Aby się tu dostać z Góry Kalwarii, potrzeba co najmniej trzech samolotów, szybkiej łodzi i pięciu godzin autem po wąskich drogach. Tak krętych jak węże ślizgające się miedzy drzewami muszkatołowców, goździkowców i cynamonowych gajów, którymi porośnięta jest wyspa. Umęczony, ale szczęśliwy wiceburmistrz Góry Kalwarii Piotr Chmielewski dociera tu na dzień przed ceremonią otwarcia targu. Jego modernizację na co dzień nadzorują od polskiej strony koordynatorzy projektu - prócz Saszy - Sylwia Szparkowska i Wojciech Szpociński, specjalizujący się w pomocy rozwojowej społecznościom państw rozwijających się. Góra Kalwaria z dyplomatyczną misją - Daliśmy się namówić organizacjom pozarządowym i fundacjom działającym na tym terenie, aby wziąć udział w konkursie Komisji Europejskiej. Okazało się, że ten pomysł na współpracę - którą wówczas tez uznawaliśmy za "egzotyczną" - okazał się wysoko oceniony przez Komisję. Cieszymy się, bo nasza polska Góra Kalwaria tutaj na Molukach Północnych reprezentuje całą Unię Europejską - mówi Interii Piotr Chmielewski. Erasmus Papilaya, sekretarz władz Północnej Halmahery, na indonezyjskich Molukach Północnych z wizyty studyjnej w Górze Kalwarii przywiózł nie tylko pomysł na oryginalne imię dla psa, ale także pomysł konsultacji z lokalną społecznością przy podejmowaniu ważnych dla niej decyzji. W Indonezji nie jest to oczywiste. Mieszkańców Tobelo chce nauczyć korzyści z segregowania śmieci. "Góra Kalwaria to niezwykle czyste miejsce", powie po powrocie na Moluki. Polska koordynatorka projektu, Sylwia Szparkowska, dodaje, że konsultacje społeczne przy modernizacji rynku były potrzebne chociażby po to, aby określić... wysokość blatów stołów, na których sprzedawane są produkty. Na innych targach kupcy narzekali, że są zbyt wysokie albo zbyt niskie, a o społecznych konsultach nikt tu nie słyszał. Czerwone dywany, tuńczyki i banany W dniu oficjalnego otwarcia targu Wosia w Tobelo na Wyspach Korzennych od rana panuje gwar. Rozkładaniu tuńczyków na stalowych platformach z lodem towarzyszy rozwijanie czerwonych dywanów. Tobelo przeżywa polski nalot. Towarzyszą przedstawiciele Unii Europejskiej z unijnej delegatury w Dżakarcie. W palącym słońcu, pomiędzy tuńczykami i zielonymi bananami, czekamy na oficjeli z Góry Kalwarii, ambasad i lokalnych oficjeli. Sznur błyszczących czarnych aut na czerwonych blachach, zasłania przypominające rynsztoki prowadzące na rynek dróżki. Radość kupców i mieszkańców jest nieudawana. Wystarczy obejrzeć się za siebie i zobaczyć "starą" część rynku, aby zobaczyć różnicę. Teraz przecięcie wstęg, przemówienia i brawa. Co korzenne, a co kolonialne? Kiedy pierwszy raz opowiadam o podróżach na Wyspy Korzenne, politycznie poprawni znajomi Holendrzy zwrócą uwagę, żebym używał nazwy Moluki Północne. Wielu w Europie powie, że Wyspy Korzenne to nazwa narzucona przez białego człowieka. Przy kolejnej wyprawie rozmawiam z mieszkańcami Tidore, Ternate i Halmahery - co oni myślą na temat nazwy i własnej tożsamości? W przeważającej większości sami odpowiadają pytaniem na pytania: Skąd jesteśmy? Z wysp. Z czego znanych? Z przypraw korzennych. Nie widzą problemu z nazwą. Moluki Północne, jedno z ostatnich na ziemi miejsc nieskażonych turystyczną kolonizacją, walczy o turystów m.in. nawiązując do historii pisanej - także krwią - przez Portugalczyków, Hiszpanów i Holendrów. "Slow life" w Górze Kalwarii Po projekcie współpracy z Górą Kalwarią na Molukach Północnych pozostanie lokalny targ i energia zmagazynowana nie tylko w lodzie do chłodzenia ryb, ale także w ludziach - do zmian na lepsze, ochrony środowiska naturalnego czy zakładania kolejnych organizacji pozarządowych. Wiceburmistrz Góry Kalwarii zazdrości Molukańczykom otwartości i wyspiarskiego stylu życia, który, przekładając z tutejszego na nasze, można określić mianem "slow life" - spokojnego, powolnego życia. A może stolicą "slow life" w Polsce stanie się kiedyś także dzięki kontaktom z Molukami Góra Kalwaria? Z Tobelo dla Interii Tomasz Sajewicz ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!