Od 24 sierpnia Katarzyna Marciniuk nie dawała znaku życia. W Polsce o jej los martwiło się dwoje dzieci, rodzina, przyjaciele i znajomi. Ostatniej nocy kobieta po kilku tygodniach odezwała się do bliskich. Historię samotnej wycieczki Marciniuk przypomina "Rzeczpospolita". Jak podkreślono, podróż rozpoczęła się w połowie sierpnia. Kobieta nie informowała nikogo o planie, "od dawna miała taki styl podróżowania". Jedynie swojej znajomej zdradziła, że kieruje się w kierunku Czeczeni, Dagestanu, Sewastopola i Biesłanu. Osobą, z którą Marciniuk utrzymywała kontakt podczas wyprawy był jej były mąż Maciej Wszędyrówny. Szukali polskiej podróżniczki. Pojechała do Rosji, nie dawała znaku życia To właśnie Wszędyrówny otrzymał ostatnią wiadomość 24 sierpnia. Następnie zapadła cisza i brak meldunków z dalszej trasy. Jedną z hipotez była utrata telefonu. Podobna sytuacja przydarzyła się Katarzynie Marciniuk przed trzema laty w Ukrainie. W następnych dniach podróżniczka nie odpisywała ani nie odczytywała wiadomości tekstowych w komunikatorze Whatsapp. To zaniepokoiło jej bliskich i doprowadziło do pierwszych interwencji. Katarzyna Marciniuk. Ambasada reagowała na zaginięcie Polki Sprawę zgłoszono na policję. Pomocy szukano m.in. w ambasadach: rosyjskiej w Warszawie oraz polskiej w Moskwie. Rodzina i przyjaciele byli przygotowani na każdy scenariusz. Interia w poniedziałek kontaktowała się w sprawie Katarzyny Marciniuk z Ministerstwem Spraw Zagranicznych Polski. We wtorek otrzymaliśmy odpowiedź, że "w opisywanym przypadku Ambasada RP w Moskwie wystosowała oficjalną notę dyplomatyczną do władz Federacji Rosyjskiej. Ze względu na ochronę danych osobowych szczegółowe informacje na ten temat nie są udzielane". "Korzystając z okazji przypominamy również, iż MSZ od dawna odradza wszelkich podróży do Rosji" - zaznaczył Departament Informacji MSZ. Polska podróżniczka odnaleziona. Przez kilka tygodni milczała - Łapiemy się wszystkiego, żeby znaleźć Kasię - mówiła w poniedziałek siostra podróżniczki Anna Ignaczak. Informację o przełomie podano we wtorek rano. Katarzyna Marciniuk w nocy odezwała się do bliskich. Wiadomość w rozmowie z dziennikiem potwierdziła Ignaczak. Okazało się, że kobieta nie mogła kontaktować się z bliskimi, bo ukradziono jej telefon. Tym samym powtórzyła się historia sprzed trzech lat z Ukrainy. Jak zaznaczono, bliscy z niecierpliwością czekają na powrót Marciniuk do kraju. ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!