Od 2000 roku ponad milion osób w Stanach Zjednoczonych zmarło z powodu przedawkowania narkotyków. Większość tych zgonów była spowodowana opioidami. Tygodniowo te substancje zabijają w Stanach 1500 osób. Według ekspertów problem zaczął się od nadmiernego przepisywania opioidów na wszelkie bóle, a nasilił się w ostatnich latach z powodu napływu taniej heroiny i syntetycznych opioidów, w tym fentanylu, dostarczanych przez zagraniczne kartele narkotykowe. Jak pisała w Interii Magda Sakowska, fentanyl jest łatwy i tani w produkcji. Jego wytwarzanie opłaca się więc przestępcom. Już niewielka porcja fentanylu oznacza dla nich ogromne zyski. Ludzie jak "zombie" Fentanyl jest 100 razy silniejszy niż morfina i 50 razy niż heroina. W 2021 roku wśród ponad 107 tys. Amerykanów, którzy zmarli z powodu przedawkowania narkotyków, ponad 70 tys. było po zażyciu tego syntetycznego opioidu. W marcu 2023 roku sekretarz Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego Alejandro Mayorkas nazwał przedawkowanie fentanylu "największym wyzwaniem, przed którym stoimy jako kraj". W ostatnim czasie na Twitterze pojawiają się filmiki, na których widać osoby, które prawdopodobnie są po fentanylu. Stoją w miejscu, pochyleni, wykonują bardzo wolne ruchy. Niemal jak ludzkie "zombie". Tak też nazywany jest inaczej nowy narkotyk "tranq" - fentanyl zmieszany z ksylazyną, silnym środkiem uspokajającym. Nazwa pochodzi również od bolesnych i gnijących ran, które pojawiają się na ciele tych, którzy zażyją tę mieszankę. Administracja Joe Bidena ogłosiła federalną strategię walki z narkotykami. Jej głównym celem jest zmniejszenie liczby zgonów wywołanych narkotykami "tranq". Strategia Bidena zakłada między innymi kierowanie uzależnionych na terapię. W ciągu najbliższych dwóch lat prezydent USA planuje zmniejszyć liczbę zgonów spowodowanych przedawkowaniem fentanylu i ksylazyny o 15 proc. Uzależnienie od opioidów. "Najpierw mała dawka, później ją zwiększasz" Według National Institute on Drug Abuse nawet 20 procent osób stosujących leki opioidowe może się od nich uzależnić. Czy faktycznie jest tak źle? O to pytamy Małgorzatę mieszkającą w Chicago ponad 20 lat. - Myślę, że nawet więcej. Amerykanie kochają leki. A one przepisywane są bardzo łatwo i szybko. Stany słyną z tego od dekad - ocenia. Jak mówi, najczęściej zaczyna się od problemów ze spaniem. - Idziesz do lekarza i dostajesz tabletki. Najpierw mała dawka. Potem stopniowo ją zwiększasz. Dorzucą ci jeszcze coś na nadciśnienie, bo czemu nie? - komentuje. Opioidy po wyrwaniu zęba. "Odpłynęłam" Natalia*, Polka mieszkająca w Kalifornii, dodaje: - Opioidy lekarze wypisują jak cukierki. - W Polsce po wyrwaniu ósemki dostałabym zalecenie przyjmowania paracetamolu albo ibuprofenu. Tutaj przepisano mi całe opakowanie opioidów, które w Polsce podawane są zazwyczaj tylko w szpitalu pod nadzorem lekarza - dodaje. I mimo że na wieczku butelki z opioidami znajduje się informacja: ryzyko przedawkowania i uzależnienia, pacjenci nie zastanawiają się nad tym i - zgodnie z zaleceniami lekarza - biorą te leki. - Ja po jednej tabletce odpłynęłam na parę godzin. Później już ich nie brałam. Schowałam je na zawsze głęboko do szuflady - mówi Natalia. - W ogóle nie dziwi mnie epidemia uzależnień w Stanach - komentuje. "Klient płaci, klient wymaga" Gosia podkreśla, że choć w debacie publicznej w USA coraz częściej pojawia się wątek nadużywania silnych leków, to do zmiany jeszcze daleka droga. "Blokować" ją mogą wysokie dochody firm farmaceutycznych. - Lekarze mają lub raczej mieli - bo teraz jest większa kontrola tej kwestii ze strony państwa - profity ze sprzedaży leków. Nie chodzi o pieniądze wpływające na ich konta, a np. wycieczki w postaci "konferencji" w najdroższych hotelach w super miastach. O jeszcze innym aspekcie mówi jeszcze Natalia. - Wydaje mi się, że to wszystko związane jest też z prywatyzacją służby zdrowia. Ubezpieczycielom i lekarzom zależy, żeby szybko się uporać z pacjentem, więc przepisują coś, co ma szybko zadziałać. Przecież pacjent jest klientem. A jak klient płaci, to wymaga - komentuje. Nie tylko "odpływają". "Są też agresywni" Gosia podkreśla, że w ostatnich latach pojawia się więcej pozwów od obywateli. Winą przerzucają się apteki, firmy farmaceutyczne i lekarze. - Jest na nich pewna nagonka. Nie bójmy się tego powiedzieć, naród amerykański jest uzależniony od psychotropów. Oczywiście to pewna generalizacja, ale big picture tak właśnie wygląda. "Zombie" na ulicach mogą brać się m.in. z tego, że niewielu wnikliwie zapozna się z ulotką i działaniami ubocznymi. Niektórzy odstawią też tabletki z dnia na dzień, co może mieć równie opłakane skutki - puentuje Gosia. - Problem jest bardzo złożony, ale trzeba przyznać, że ludzi-zombie na ulicach jest mnóstwo. I nie tylko takich, którzy nie kontaktują, mają spowolnione ruchy. Niestety, są też tacy, którzy są bardzo agresywni - dodaje Natalia. *Imię bohaterki zostało zmienione