O sprawie atomowych śmieci w wodach Arktyki przypomina "The Moscow Times". Jak wskazują dziennikarze, jeszcze przed rozpoczęciem wojny w Ukrainie, Federacja Rosyjska starała się rozwiązać problem w ramach dwustronnych umów z krajami europejskimi. Od momentu inwazji w lutym 2022 roku zaprzestano działań i sukcesywne odmawiano współpracy. "Kreml upierał się wówczas, że może samodzielnie kontynuować oczyszczanie nuklearne. Jak pokazuje najnowszy raport, przywódcy Moskwy w czasie wojny nie są zainteresowani ani funduszami (na ten cel - red.), ani dokończeniem dzieła" - napisano. Zatoka Andriejewa budzi niepokój Najtrudniejsza sytuacja, która budzi poważny niepokój na Zachodzie dotyczy Zatoki Andriejewa. W pobliżu granicy z Norwegią przed wielu laty znajdowała się dawna stocznia konserwująca łodzie podwodne. "W trakcie swojej działalności jako punkt tankowania zgromadzono tam około 22 000 zespołów wypalonego paliwa jądrowego z ponad 100 łodzi podwodnych, z czego większość była składowana w zardzewiałych pojemnikach na świeżym powietrzu. Te fatalne warunki wyszły na jaw w 1982 r., kiedy 600 000 ton radioaktywnej wody wyciekło z miejsca budowy do Morza Barentsa" - czytamy. Na dnie morza, oprócz fragmentów bazy, znajdują się także całe łodzie podwodne. Mowa między innymi o K-27 i K-159. W przypadku drugiej maszyny trafiła ona na dno podczas holowania do stoczni w Murmańsku. Od tego czasu "305-metrowa łyżka rdzy" znajduje się na głębokości 240 metrów bez żadnych zabezpieczeń reaktorów jądrowych, które się w niej znajdowały. Analitycy przekonują, że w środku znajduje się co najmniej 800 kilogramów wypalonego paliwa uranowego. Nuklearne odpady w morzu. Rosjanie odmawiają współpracy Pomimo wielu apeli ze strony krajów Zachodu, Rosjanie sukcesywnie odmawiają pomocy w sprzątaniu morza z radioaktywnych śmieci. Swoją pomoc oferowali między innymi Włosi i Norwegowie. Rosyjscy urzędnicy we wrześniu 2022 roku zorganizowali w tej sprawie spotkanie. Jak przekazano, wraz z inżynierami i naukowcami ustalono wówczas sposób "akcji ratowniczej". Problem nie został jednak rozwiązany, ponieważ jak się okazało Rosjanie, nie dysponują technologią, która umożliwi przeprowadzenie skutecznych operacji. "To powoduje, że środowisko w rosyjskiej Arktyce jest w najlepszym razie nieprzewidywalne. Jeśli Moskwa w dalszym ciągu priorytetowo traktowałaby wojnę nad środowiskiem, przedłużyłoby to jedynie zagrożenie radiacyjne, które, jak pokazały dwie dekady postępu i międzynarodowej dobrej woli, jest możliwe do rozwiązania. Jasne jest jednak, że Rosja nie może tego sama" - przekonują eksperci. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!