O kontrolach granicznych, gospodarczych inwestycjach i zbliżających się wyborach do lokalnego parlamentu w Brandenburgii z tamtejszym premierem Dietmarem Woidke rozmawiało kilku korespondentów z USA, Francji, Hiszpanii, Japonii. Na spotkaniu był również korespondent Interii i Polsatu News. Tomasz Lejman, Interia: 17 października Niemcy wprowadzili kontrole graniczne z Polską. To m.in. pański rząd w Brandenburgii podnosił głosy, że te kontrole są konieczne. Jak dziś ocenia Pan taki krok? Dietmar Woidke, premier Brandenburgii: - Kontrole graniczne, choć nie są idealnym rozwiązaniem, stały się koniecznością w obliczu nieskutecznej ochrony granic zewnętrznych Unii Europejskiej. Ich wprowadzenie było odpowiedzią na wzrost przestępczości związanej z przemytem ludzi, który wymknął się spod kontroli i stworzył sytuację nie do opanowania. Dziś efekty już są. Przestępczość spadała znacznie. Chcę przypomnieć, że również Polska zdecydowała się na kontrole na granicy ze Słowacją z powodu podobnych trudności. Obecnie uważam, kluczowe jest nawiązanie dialogu z polskim rządem, jednak musimy poczekać, ponieważ rząd jest obecnie tymczasowy. Podkreślam znaczenie rozmów z naszymi sąsiadami, zauważając brak konsultacji przez ostatnie sześć lat. - Wracając do kontroli granicznych, jestem przekonany, że istnieją lepsze i bardziej inteligentne metody, takie jak zwiększenie mobilnych kontroli. Jestem szczególnie dumny z dziesięcioletniej już umowy o współpracy między polską a niemiecką policją, w tych negocjacjach miałem swój udział. Na mocy tej umowy, policja niemiecka posiada uprawnienia policyjne po polskiej stronie granicy, a polska policja - w niemieckich landach przygranicznych, a nawet w Berlinie. To oznacza, że polski policjant w mundurze ma prawo do przeprowadzenia kontroli nawet w Berlinie. Takie są obowiązujące przepisy. Wspomniał Pan o międzyrządowych polsko-niemieckich konsultacjach, a raczej ich braku. Miało to jakiś wpływ na małą współpracę transgraniczną? - Pozostawiam otwartym pytanie, czy konsultacje coś by zmieniły. Dynamizm polityczny w Polsce, którego doświadczyliśmy, miał również negatywny wpływ na współpracę regionalną. Zauważałem przekonanie panujące w administracji, że współpraca z Niemcami może być ryzykowna dla kariery danego urzędnika. Także kampania wyborcza była trudna. Przykładem tego jest opinia jednego z marszałków, który obawiał się negatywnych reakcji niektórych mediów na jego wizytę w Poczdamie, że przyjeżdża tutaj odebrać od Niemców jakieś rozkazy. Dyskusja w Polsce, często podsycona przez media państwowe, była nieprzychylna wobec Niemiec, co pozostawiło swoje piętno. Jednak jestem przekonany, że fundamentem naszych relacji jest przyjaźń, która jest silna i dobrze rozwinięta. Świadomi jesteśmy również znaczenia Polski dla Niemiec, jak i dla całej Europy. Złości mnie fakt, że w tym roku odbyły się już dwa niemiecko-francuskie spotkania ministerialne, podczas gdy z Polską nie było ich od lat. Europa Środkowo-Wschodnia jest kluczowa dla przyszłości całej Europy, co wymaga ścisłej współpracy z Francją, ale nie powinno to oznaczać mniej intensywnej współpracy z Polską, Czechami, Słowacją i innymi krajami regionu. Moje zrozumienie tej kwestii jest głębsze, ponieważ dorastałem w Niemczech Wschodnich, co czyni mnie bardziej wrażliwym na te sprawy niż innych niemieckich polityków. W przyszłym roku w Brandenburgii wybory, a w sondażach dobrze wypada AfD. - Alternatywa dla Niemiec (AfD) przeszła ewolucję w kierunku coraz bardziej radykalnego ekstremizmu, co jest tendencją obserwowaną nie tylko w Brandenburgii, ale na całym obszarze Niemiec. Początkowo AfD została założona przez niezadowolonych profesorów jako partia antyeuropejska i antyeuro, jednak obecnie przekształciła się w ugrupowanie zdominowane przez prawicowych ekstremistów. Nie można już porównywać obecnej AfD z tą sprzed pięciu, sześciu czy siedmiu lat. Stała się partią daleką od umiarkowania. - Jednym z najbardziej niepokojących aspektów jest to, co dzieje się wewnątrz partii, co nie ujrzało światła dziennego. W zbliżających się wyborach państwowych w Saksonii i Turyngii, ale i u nas, AfD może próbować przedstawić się jako partia "miłych i sympatycznych panów", lecz jej rdzeń, także w naszym landzie, to prawicowi ekstremiści. Sygnalizuje to również orzeczenie sądowe, które pozwala nazywać jednego z liderów partii, Björna Höcke, faszystą. To wyjątkowe stwierdzenie sądowe, pozwalające używać takiej terminologii, jest znaczące i świadczy o radykalizacji AfD. Na pewno przed wyborami może być Pan zadowolony z jednego - wyników gospodarczych, patrząc na wyniki ogólnoniemieckie. - W pierwszej połowie 2023 roku, Brandenburgia odnotowała imponujący wzrost gospodarczy na poziomie 6 proc. Oczekuje się, że w całym roku ten wzrost utrzyma się na poziomie od 5 do 6 proc. Szczególnie interesujący jest rozwój transformacji energetycznej, z ponad 4 tysiącami wiatraków produkujących energię elektryczną. Ponadto, trwa dynamiczna rozbudowa fabryki Tesli, która już teraz zatrudnia 12 tysięcy osób. Cieszy mnie, że Brandenburgia wykazuje się dużą sprawnością w zakresie planowania i wydawania pozwoleń, co jest kluczowe dla szybkiego rozwoju projektów. Tesla obecnie planuje zwiększenie zatrudnienia do 20 tysięcy osób oraz ma ambicję produkować do miliona samochodów rocznie. Czyli o niemal 150 tysięcy samochodów więcej w porównaniu z produkcją Volkswagena w Wolfsburgu. Takie osiągnięcia są powodem do dumy i świadczą o znaczącym postępie gospodarczym i technologicznym w Brandenburgii. Ale jest jeszcze inny duży zakład, to rafineria w Schwedt na granicy z Polską, która działała przede wszystkim dzięki rosyjskiej ropie, i nadal jest w rękach Rosnieftu, choć sytuację kontroluje zarząd powierniczy. Kiedy sytuacja prawna PCK może się zmienić? - Tym zajmuje się rząd federalny. Zarząd powierniczy jest rzeczywiście rozwiązaniem tymczasowym, mającym na celu ograniczenie rosyjskich wpływów, jednak nie jest to strategia długoterminowa. Musimy znaleźć rozwiązanie, które będzie zgodne z naszym i europejskim ustawodawstwem, unikając przy tym ryzyka przegrania procesu przed sądami międzynarodowymi. Kwestia ta jest skomplikowana, szczególnie w kontekście spraw własnościowych i przejęcia akcji od innych akcjonariuszy, którzy zdecydowali się wycofać. Jeśli chodzi o ropę, obecnie nie jest ona dostarczana z Rosji. Ropa od innych dostawców dociera przede wszystkim poprzez rurociąg z portu w Rostocku, który obecnie jest wykorzystywany w 80 proc. Najważniejsze jest to, że udało się zabezpieczyć przyszłość tej rafinerii, skupiając się przede wszystkim na technologiach przyszłości, takich jak produkcja wodoru. To strategiczne podejście ma kluczowe znaczenie dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego i przyszłościowej transformacji energetycznej. Tomasz Lejman