Córka Ireny i Władysława, Anna Maria Anders podkreśliła, że spełniło się marzenie matki, aby nie tylko być przy ojcu, ale też przy bliskich jej sercu żołnierzach. - Matka, przez 40 lat po odejściu ojca, kultywowała pamięć o tym świętym dla niej miejscu. Ono było treścią jej życia. Każdego dnia wracała pamięcią do majowych dni 1944 roku. Anglicy mają powiedzenie: "Tam, gdzie jest śmierć, tam nadzieja". I dzisiaj spełniła się jej nadzieja. Jest przy mężu i jest przy tych, którym śpiewała - zaznaczyła. Wspomniała również, że każdego roku odwiedzała to miejsce. - Byłam małą dziewczynką, kiedy ojciec po raz pierwszy zabrał mnie na Monte Cassino. Wtedy niewiele osób z Polski mogło tu przyjeżdżać. A dla naszej rodziny był to najważniejszy dzień w roku - być na tym cmentarzu w maju, być razem. Ojciec brał mnie za rękę i tak chodziłam z nim od grobu, do grobu. A jest ich tu ponad tysiąc. I przy każdym tata mi mówił coś o tym żołnierzu. On ich prawie wszystkich znał - wspomniała mieszkająca w Londynie Anna Maria Anders. - Tu najlepiej można uczyć się historii, patriotyzmu. Cmentarz uczy pokory, uczy równości. Stoimy po tej samej stronie barykady życia - dodała. W maju 67 lat temu mieli po dwadzieścia kilka lat. Nie myśleli wówczas, ile im jeszcze życia zostało. - Nie bałem się śmierci, moi koledzy również. Nawet wówczas, kiedy zobaczyłem mnóstwo amerykańskich ciał po nieudanym szturmie. Niektóre, już się rozkładające, służyły nam za ochronę. Miałem 21 lat kiedy 11 maja 1944 roku o godzinie 23 rozpoczęło się nasze natarcie. Nie wiem do dziś, jak i dlaczego je przeżyłem - powiedział Bolesław Ejsmunt, urodzony w Rudowiczach koło Grodna, a obecnie mieszkający w Sińcu pod Kętrzynem. - Gdy dziś usłyszałem "Bogurodzicę", "Boże coś Polskę", nie mogłem wstać, tak drżały mi nogi. A w ogóle cała uroczystość była wielce podniosła - dodał. Żołnierze tamtych dni przyjechali na uroczystości nie tylko z Polski, ale również z innych krajów, najwięcej z Włoch i Wielkiej Brytanii. - Z każdym rokiem ktoś od nas odchodzi. Jest nas coraz mniej. Dlatego te spotkania, zwłaszcza tu, na Monte Cassino, są dla nas takie ważne. Miałem 17 lat kiedy zostałem wywieziony na Syberię, a 22 jak przyszło mi walczyć u boku generała Andersa. Co zapamiętałem najbardziej? Najpierw radość ze zwycięstwa, bo wówczas wierzyłem, że zbliżyliśmy się do wolnej Polski, a po tej euforii przyszedł smutek, ból i rozpacz, ze nasza ojczyzna nie będzie wolna - wspomniał mieszkający w Anglii Stefan Mączka. Msze św. na Polskim Cmentarzu Wojennym koncelebrowało kilku księży. Obecny był również opat klasztoru św. Benedykta Pietro Vittorelli. W homilii ks. płk Marek Kwieciński apelował do tych, którzy sprawują jakąkolwiek władzę, aby pamiętali, jaką ceną została okupiona wolność. - Uczmy się mądrego wychowania wśród krzyży i grobów. Krew żołnierza nie idzie na marne, gdy działamy w zgodzie z wolą narodu. Popatrzmy na tych, co Bogu ducha oddali, ciało włoskiej ziemi, a serce - Polsce. Sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Krzysztof Kunert zaakcentował w swym wystąpieniu, że to nie była bitwa o Cassino, lecz o Polskę. Ponad stu harcerzy przyjechało m.in. z Warszawy, Sochaczewa, Myśliborza, Świnoujścia. Najwięcej - 30 ze 100 Poznańskiej Drużyny Harcerzy im. gen. Stanisława Maczka. - Jesteśmy tu od wtorku. Uporządkowaliśmy groby, odnowiliśmy napisy. Niektóre miejsca były dość zaniedbane. Na każdej mogile ustawiliśmy znicze i biało-czerwone chorągiewki - poinformował drużynowy harcmistrz Grzegorz Maciejewski. 18 maja 1944 roku, po południu, na wzgórzu na gruzach klasztoru Emil Czech odegrał Hejnał Mariacki. Zabrzmiał on również w sobotę 21 maja 2011 r., także po południu, pod koniec uroczystości, którym patronował prezydent RP Bronisław Komorowski. - Tylko czerwonych maków jest dziś mało na tym wzgórzu... - zauważyła Anna Maria Anders. W uroczystości wzięli udział przedstawiciele parlamentu RP. Kompania Reprezentacyjna Wojska Polskiego oddała salwę honorową. 18 maja 1944 r. oddziały 2 Korpusu Polskiego dowodzone przez gen. Andersa zdobyły ruiny klasztoru benedyktynów na wzgórzu Monte Cassino (519 m n.p.m.). W czasie walk zginęło 923 polskich żołnierzy, 2931 zostało rannych, a 345 uznano za zaginionych. Na miejscowym cmentarzu wojennym, na którym spoczęło 1072 uczestników jednej z najbardziej zaciętych bitew II wojny światowej, widnieje napis: "Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie". Irena Anders, aktorka i piosenkarka przedwojennej Polski i scen emigracyjnych, zmarła 29 listopada minionego roku w wieku 90 lat w swoim domu w Londynie. Była drugą żoną gen. Andersa, a generał jej drugim mężem. W Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie miała stopień podporucznika. (w 2008 r. awansowano ją do stopnia kapitana). Śpiewała żołnierzom przed szturmem na Monte Cassino i tuż po udanym ataku na górze klasztornej. Irena Anders, z domu Jarosiewicz, pseudonim art. Renata Bogdańska urodziła się 12 maja 1920 r. w mieście Bruntal na czeskim Śląsku. Była wywieziona do ZSRR. Przeszła szlak bojowy z armią Władysława Andersa, począwszy od Tockoje i Buzułuku, przez Iran, Irak, Palestynę, Egipt do Włoch. Po wojnie, jak wielu żołnierzy armii Andersa, zamieszkała w Anglii. Za generała Andersa wyszła za mąż w 1948 r.