Jest rok 1970. Karol ma 21 lat i wyprzedza swoje czasy. Mówi o szkodliwym wpływie plastiku, zwraca uwagę na jednorazowe używanie tworzyw sztucznych i chemikalia, które trują Ziemię. Ostrzega przed zmianami klimatycznymi, chociaż wtedy było to "niemodne", jeszcze niewiele osób publicznych wygłaszało tak radykalne stanowiska. Ekologia nie należała do tematów popularnych w głównym nurcie, ale Karol nigdy nie przestał o niej mówić i pisać (w książce "Harmony" wysunął kluczową ideę związku między człowiekiem a naturą) - nie wiadomo, czy teraz się to nie zmieni, a zajęcie tronu paradoksalnie nie odbierze mu wolności w walce o planetę. Na zeszłorocznym szczycie klimatycznym ONZ COP26 w Glasgow ocenił, że świat musi wkroczyć na "ścieżkę wojenną", aby poradzić sobie z "egzystencjalnym zagrożeniem", zmianą klimatu i utratą bioróżnorodności. W takim duchu wychowywane były kolejne pokolenia Royalsów - William i Harry śledzili pracę ojca i dziadka, księcia Filipa, więc teraz widok Charlotte, Georga i Louisa, którzy zadają pytania o naturę mistrzowi w tej kwestii - Davidowi Attenborough - nikogo nie dziwi. Potrzeba ochrony środowiska stała się przekazywaną z pokolenia na pokolenie wartością. William i Kate bardzo wzięli do serca te nauki. W 2020 roku książę został patronem dwóch organizacji charytatywnych - Fauna&Flora International (FFI) i British Trust of Ornithology (BTO) - co wpisuje się w długoletnią działalność proekologiczną księcia Cambridge. Wcześniej funkcję patrona przez 70 lat pełniła królowa Elżbieta. William szedł za ciosem i połączył siły z człowiekiem, który jest uznanym popularyzatorem wiedzy przyrodniczej i nieustraszonym obrońcą natury - współpraca księcia i biologa, Davida Attenborough, zaowocowała powstaniem projektu "Earthshot". W ramach konkursu od 2021 do 2030 roku zwycięskie pomysły na innowacje, które mogą uratować planetę, otrzymają milion funtów na działalność. Finansowanie każdego roku otrzymuje pięć projektów. Jednak nie tylko wielkimi przedsięwzięciami żyje książę - od lat media zwracają uwagę na decyzje, które podejmują z żoną, a dokładniej - jak się ubierają. I nie chodzi o styl, a to, co stylizacje "o nich mówią". A mówią, że para zdaje sobie sprawę, że jednym z głównych problemów współczesnego świata jest nadprodukcja ubrań. I tak William na rozdaniu nagród "Earthshot" pojawił się w marynarce sprzed dwóch lat i 20-letnich spodniach, a Kate zdecydowała się na sukienkę od Alexandra McQueena, którą wcześniej nosiła na imprezie BAFTA w 2011 roku. Z raportów wynika również, że para zainstalowała przed Pałacem Kensington punkt ładowania samochodów elektrycznych i zależy im, żeby to właśnie nieemisyjny samochód stał się symbolem ich walki ze zmianami klimatu. Również Karol przesiadł się do auta napędzanego winem (a dokładnie alkoholem powstałym z destylacji wina) i produktami ubocznymi sera, a na swoim domu zainstalował panele słoneczne. Harry i Meghan skupili natomiast swoje działania na zrównoważonym inwestowaniu. Rozpoczęli współpracę z organizacją "Ethic", która "pomaga inwestorom w przekazywaniu pieniędzy do firm, traktujących ludzi i planetę z szacunkiem". Para wspiera organizację w zakresie edukacji, zwracania uwagi na problemy globalne i rozwiązywanie ich. "Nasz świat płonie" - mówił Harry w Sali Zgromadzenia Ogólnego ONZ (lipiec 2022) i wskazywał, że kryzys klimatyczny będzie się pogłębiał, jeżeli świat nie postawi na dobrych przywódców. Ekologiczni hipokryci? "Świat płonie, a Harry trzyma zapałki" - ironizuje portal twitchy.com. "Mało przyjazne dla środowiska" - wtóruje Daily Mail. Takie nagłówki o brytyjskiej rodzinie królewskiej nie są nowością. Od lat zarzut "ekologicznego hipokryzmu" pojawia się w sąsiedztwie rodzinnych zdjęć i zachwytów nad królewską biżuterią, a ciepłe komentarze coraz częściej rywalizują o uwagę z oskarżeniem, że "Royalsi dużo mówią, a mało robią", chętnie dają kazania, jak żyć, nie dają jednak przykładu. Pod koniec sierpnia 2022 roku (miesiąc po przemówieniu w ONZ) książę Harry ponownie przypomniał krytykom o głównym ekologicznym zarzucie w kierunku Royalsów - prywatne odrzutowce. A te, jak czytamy na stronie strefainwestorow.pl, "są aż 10-krotnie bardziej emisyjne od samolotów komercyjnych i aż 50-krotnie bardziej szkodliwe niż pociągi", a "jeden prywatny lot wytwarza cztery razy więcej emisji niż przeciętny człowiek przez rok". Przy okazji Harry'ego, jak bumerang wrócił również temat samochodów elektrycznych. Książę, owszem, przyjechał takim na lotnisko, by wsiąść do wartego 9 milionów Bombardiera Challengera 600, jednak media brytyjskie donoszą, że to dopiero początek absurdu - lot został opóźniony o 30 minut, ponieważ personel musiał pojechać po zapomniany zestaw do polo i dostarczyć go autem (na benzynę). A wydarzenie, na które leciał "eko-kaznodzieja" trwało jeden dzień. "Oh, a czy widziałeś, że brat Harry'ego, William, przyszły król, poleciał pewnego dnia ze swoją rodziną komercyjnym lotem do Szkocji? Patrz i ucz się, braciszku, prawda? Potem pojawiły się doniesienia, że dwa odrzutowce przeleciały puste, aby ta podróż księcia i księżnej Cambridge się odbyła" - pisze autor felietonu na stronie silive.com. Za korzystanie z prywatnych lotów regularnie krytykowani są wszyscy członkowie rodziny królewskiej. "Książę Karol i księżna Camilla w 2019 roku w 22 podróżach wyemitowali do atmosfery 432,3 tony dwutlenku węgla. Spośród 22 podróży 17 odbyło się prywatnym odrzutowcem, co generuje do 20 razy więcej dwutlenku węgla na osobę niż w przypadku podróży samolotami rejsowymi. W 2019 roku Kate i William odbyli cztery międzynarodowe loty, jeden organizowany przez RAF, jeden lotem rejsowym i dwa prywatnym odrzutowcem, wytworzyli w sumie 11,2 tony CO2. Chociaż Harry i Meghan zobowiązali się do zerowych emisji do 2030 roku, raporty rządowe z 2020 roku, potwierdzają, że para odbyła 53 loty międzynarodowe, w tym 18 prywatnymi odrzutowcami. Członkowie rodziny królewskiej emitują 50 razy więcej dwutlenku węgla niż brytyjskie gospodarstwo domowe" - podsumowuje dr inż. Edyta Łaskawiec na swoim profilu (@wastewater_based.doctor) na Instagramie. Temat ograniczenia emisyjności powrócił w 2021 roku, gdy "The Guardian" ujawnił, że królowa Elżbieta "potajemnie lobbowała szkockich ministrów" i "zastosowała tajną procedurę, aby stać się jedyną osobą w kraju niezwiązaną zasadami zielonej energii". Prywatne odrzutowce to zatem nie jedyny powodów, który sprawia, że rodzinę królewską nazywa się "ekologicznymi hipokrytami". Dzikość i bioróżnorodność Członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej dużo mówią o konieczności przywracania dzikości i bioróżnorodności, co przez wiele środowisk chroniących przyrodę, uważane jest za priorytet w walce ze zmianami klimatu. Okazuje się, że jednak i w tym przypadku słowa nie do końca idą w parze z czynami, co jest o tyle istotne, że Royalsi dysponują rozległymi terenami. W 2021 roku Joel Scott-Halkes, współzałożyciel brytyjskiej organizacji "Wild Card" w rozmowie z kanadyjskim serwisem CBC nawoływał rodzinę królewską do zdziczenia swoich ziem, których obszar jest dwa razy większy niż cały Londyn i przywrócenia tysięcy hektarów do stanu, w jakim były, zanim ludzie zmodyfikowali krajobraz - a wcześniej były to tereny wilgotnego lasu strefy umiarkowanej. Dla przykładu: Księstwo Kornwalii należące do Karola w zaledwie 6 procentach pokryte jest drzewami (średnia europejska wynosi 37 procent). "Najbardziej bolesne dla miłośników przyrody jest jednak to, że wiele gruntów należących do rodziny królewskiej, pomimo wszystkich cech ekologicznych, którymi się chwalą, ma jedne z najgorszych krajobrazów na świecie" - mówi Scott-Halkes. Szkocka posiadłość Balmoral, która należała do Elżbiety II, nie jest wyjątkiem - na tym terenie regularnie wypalane są wrzosowiska, żeby roślinność nie mogła w pełni się rozwinąć, bo to utrudniałoby polowanie na jelenie i ptaki. Sam Joel Scott-Halkes chwali zaangażowanie Royalsów w ochronę środowiska i wiele podjętych działań, ocenia jednak, że "to, co praktykują na własnej ziemi, to prawie epoka kolonialna". "Są to prawdziwe, rażące pominięcia w skądinąd wspaniałym zielonym wizerunku Royalsów i ostatecznie oznaczają, że mają ogromną okazję, aby naprawdę działać, a nie tylko rozmawiać o działaniach na rzecz klimatu" - komentuje dla CBC reprezentant "Wild Card". Organizacja wystosowała do rodziny królewskiej list otwarty i petycję z prośbą o zdziczenie ziem. Pod apelem podpisało się 100 tysięcy osób. Nie podjęto jeszcze konkretnych decyzji, a rodzina królewska odpowiedziała, że "posiadłości królewskie stale się rozwijają i szukają nowych sposobów na dalszą poprawę bioróżnorodności, ochrony i publicznego dostępu do terenów zielonych, a także są domem dla dobrze prosperujących społeczności i firm, które stanowią część tkanki lokalnej społeczności". Ekolog James Bullock ma jednak nadzieję, że poza deklaracjami, rodzina królewska realnie wykorzysta możliwości zdziczenia terenów, bo dzięki temu "posiadłość Balmoral mogłaby ponownie zobaczyć rysie, bobry i wilki, co pomogłoby stymulować powrót bogatych i zróżnicowanych ekosystemów". Problem jednak jest o wiele bardziej skomplikowany i nie jest już tematem jedynie politycznym (jak utrzymywano przez lata), ale humanitarnym, moralnym i naukowym. "Instytucja, którą reprezentuje rodzina królewska, jest główną przyczyną problemów, z którymi obecnie walczą. Królewskie wysiłki na rzecz przeciwdziałania utracie różnorodności biologicznej i kryzysowi klimatycznemu powinny stawić czoła głębszym problemom leżącym w historii monarchii i kolonializmu oraz temu, jak ich obecne bogactwo i władza wynikają z ciągłego ucisku i nadmiernej eksploatacji ziemi, powietrza i wody" - skomentowała Gretchen Fitzgerald, dyrektor ds. programów krajowych w Sierra Club Canada Foundation (cytat za: CBC). Morza królewskie Niewielu wie, że poza ziemiami, królowa Elżbieta była właścicielką większości dna morskiego, które otacza Wielką Brytanię w odległości do około 20 km od brzegu. W obliczu zmian klimatycznych ten "drobny" szczegół zyskuje na znaczeniu, a środowiska chroniące przyrodę od lat wzywają rodzinę królewską do konkretnych działań na rzecz przywrócenia bioróżnorodności morskiej - zaczynając od swoich terenów. A jest co przywracać - od czasu rewolucji przemysłowej prawie połowa gatunków dzikiej przyrody i roślin została utracona. "Naukowcy opisują utratę łąk trawy morskiej i lasów wodorostów, które otaczają linię brzegową, jednym słowem: katastrofa. Prawie 90 procent trawy morskiej zniknęło, z czego większość w ciągu ostatnich 30 lat w wyniku rozwoju przybrzeżnego, przełowienia, zanieczyszczenia i uszkodzeń spowodowanych przez łodzie i kotwice. Niektórzy naukowcy przewidują, że większość z 26 tysięcy mil kwadratowych [niemal 65 tysięcy kilometrów kwadratowych - przyp. red] lasów wodorostów w Wielkiej Brytanii prawdopodobnie zostanie utracona do 2100 roku" - pisze National Geographic. Inicjatywy na rzecz przywrócenia lasów wodorostów i trawy morskiej napotkały jednak przeszkodę - monarchię. A dokładnie hybrydę "Crown Estate" - instytucję finansową, która nie jest ani prywatną własnością monarchy, ani organem publicznym należącym do rządu, jednak zarządza w imieniu rodziny królewskiej nieruchomościami w centrum Londynu i dnem morza, których wartość szacowana jest na 18,1 miliarda dolarów. "Dno morskie dopiero niedawno stało się dużym źródłem dochodów dla 'Crown Estate', z przychodami ze statków morskich w wysokości 121 milionów funtów w 2021 r. i ze źródeł obejmujących dzierżawę morskiej energii wiatrowej, rurociągów i kabli" - wskazuje National Geographic. Problem polega na tym, że żeby jakiekolwiek organizacje mogły zacząć na tym terenie działać, muszą go wydzierżawić (zdecydował się na to profesor Richard Unsworth, który kieruje "Project Seagrass" w ramach którego nasadzane są trawy morskie), a koszty takiego przedsięwzięcia na dużą skalę są zwyczajnie nieopłacalne, a dla mniejszych instytucji nieosiągalne. "Crown Estate" nie jest również szczególnie chętne do współpracy. "Tymczasem firma z siedzibą w Hampshire, która zaplanowała sieć 58 małych farm wodorostów w całym kraju, mając nadzieję na hodowlę biomateriałów na tworzywa sztuczne, kosmetyki i paszę dla bydła, jednocześnie zwiększając bioróżnorodność morską i magazynując dwutlenek węgla, czekała przez rok, próbując uzyskać dzierżawy z 'Crown Estate' i licencje od rządu. Kiedy inwestorom zabrakło cierpliwości, firma przeniosła produkcję wodorostów do południowo-wschodniej Azji" - czytamy w artykule National Geographic. Wspomniany "Project Seagrass" obecnie poszukuje obszarów dna morskiego, który nie jest zajęty przez "Crown Estate". Nasiona posiano również na 2,5-hektarowym skrawku dna morskiego należącym do królewskiej posiadłości księcia Karola. "W ostatnich latach królowa Elżbieta cieszyła się reputacją świadomej ekologicznie głowy państwa. Odrzuciła futra i postawiła ule w Pałacu Buckingham, jednocześnie wykorzystując swoją pozycję, aby wzywać polityków do działania na konferencji klimatycznej zeszłej jesieni w Glasgow. Plan sadzenia drzew przypadł na 70. rok jej panowania" - podsumowuje National Geographic. Zaangażowanie rodziny królewskiej w ochronę środowiska jest sygnałem dla aktywistów i organizacji, że istnieje szansa na wypracowanie wspólnych planów, które pozwoliłyby przywrócić naturalne ekosystemy. Naukowcy i wybitni specjaliści w zeszłorocznym liście do Royalsów napisali: "Macie wyjątkową i historyczną okazję, aby radykalnie zająć się zdegradowanym stanem natury". Pozostaje nadzieja, że pomimo tego, że Karol "nie będzie już mógł poświęcać tyle czasu i energii organizacjom charytatywnym i sprawom, na których tak bardzo mu zależy", nie zrezygnuje ze swoich działań ekologicznych, bo jak powiedział działacz na rzecz ochrony środowiska Tony Juniper, król jest "prawdopodobnie najskuteczniejszym ekologiem w historii". Alicja Cembrowska Źródła: https://www.vanityfair.com/style/2022/08/why-sustainability-became-a-natural-priority-for-the-royals https://www.dailymail.co.uk/news/article-10892065/Platinum-Jubilee-2022-Harry-Meghan-accused-hypocrisy-flying-private-jet.html https://www.cbc.ca/news/world/royal-family-environment-rewilding-queen-james-bond-premiere-1.6205288 https://www.nationalgeographic.com/environment/article/queen-elizabeth-owns-most-of-the-uk-seabed-slowing-conservation https://news.trust.org/item/20220909094629-dli0s https://www.theguardian.com/uk-news/2021/jul/28/queen-secretly-lobbied-scottish-ministers-climate-law-exemption