Gdy w połowie czerwca chińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyraziło gotowość do rozmów z Indiami nad przywróceniem zawieszonych lotów pasażerskich, z kręgów rządowych w Delhi padło w odpowiedzi twarde "nie". Cytowany przez agencje wysokiej rangi indyjski urzędnik stwierdził, że relacje między azjatyckimi mocarstwami nie posuną się naprzód dopóki Chiny nie zagwarantują "spokoju na granicy". W ciągu ostatniego roku zarówno chińskie władze, jak i linie lotnicze kilkakrotnie miały zwracać się do indyjskiego regulatora ruchu lotniczego o zgodę na przywrócenie zawieszonych rejsów. Jeszcze pod koniec 2019 roku między Indiami i Chinami działało 539 bezpośrednich połączeń. Teraz nie ma żadnego. Początkowo do ich przerwania przyczyniła się pandemia, lecz przyczyną, dla której dotąd ich nie wznowiono, jest zaostrzenie się trwającego od lat sporu terytorialnego. Chiny, Indie i loty. Zadawniony spór graniczny Indie i Chiny nie mają ustalonej granicy w himalajskim regionie Ladakh oraz w Tybecie. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku stoczyły o nie krótką wojnę, w której wyniku chińskie wojsko objęło kontrolą nowe obszary. W 2020 i 2021 roku na południe od Tybetu doszło do serii krwawych, największych od dziesięcioleci starć między wojskami obu stron. Mundurowi - którzy dla uniknięcia eskalacji mają tam zakaz używania broni palnej - walczyli na kije i pięści. Mimo to w wyniku potyczek zginęło od 24 do 45 żołnierzy. Sytuacja pozostaje napięta, a negocjacje wojskowych i dyplomatów przynoszą skromne efekty. W dodatku obie strony utrzymują na spornych terenach silne garnizony, rozbudowując infrastrukturę cywilną i wojskową. W tym roku chińskie Ministerstwo Obrony ogłosiło, że sporny region, który Indie uznają za część swojego stanu, Arunaćal Pradeś nosi nazwę "Zangnan" i - jak stwierdził rzecznik resortu - stanowi nieodłączną część terytorium Chin "od starożytnych czasów". Chińczycy nadali też własne nazwy dziesiątkom miejsc leżących wzdłuż nieformalnej granicy z sąsiednim państwem. Gniew Indii i zablokowany TikTok Starcia na pograniczu doprowadziły do odwetu Delhi na froncie gospodarczym. W 2020 roku indyjskie władze niemal z dnia na dzień permanentnie zablokowały na swoim terytorium setki chińskich aplikacji mobilnych, w tym TikToka. Dla jego właściciela - zarejestrowanej na Kajmanach, ale posiadającej siedzibę w Pekinie spółki ByteDance - było to duży cios. Z platformy korzystało w Indiach 200 mln osób, co czyniło z nich najważniejszy rynek dla społecznościowego giganta. Wkrótce do zablokowanych produktów i usług dołączyły między innymi sklep internetowy Alibaby, gry mobilne konglomeratu Tencent oraz wyszukiwarka Baidu. W niektórych indyjskich stanach wezwano do szerokiego bojkotu chińskich produktów i domagano się, by przedsiębiorstwa Państwa Środka nie mogły inwestować w strategicznych obszarach. Rząd wprowadził bariery, utrudniające firmom z Chin inwestowanie nad Gangesem. W ostatnich dniach państwowe media w Pekinie podkreślały, że obecnie na rozpatrzenie czeka około dwustu zgód dla chińskich firm na inwestycje, a większość pochodzących z Chin studentów, których przyjęto na indyjskie uczelnie, nie dostała wiz. Mniej podróży biznesowych Lotniczy transport towarowy między dwoma największymi krajami Azji odbywa się co prawda bez problemów, ale z powodu braku bezpośrednich połączeń pasażerskich ich podróżujący obywatele polegają na lotach przez państwa trzecie. Chodzi głównie o Zjednoczone Emiraty Arabskie, Hongkong, Tajlandię i Singapur. Jak pisze amerykański branżowy portal Skift, takie podróże są jednak bardziej kosztowne i zajmują więcej czasu. W 2019 roku przelot między Delhi a Pekinem kosztował od 350 do 550 dolarów i zajmował około sześciu godzin. Dziś tego dystansu nie da się pokonać w czasie krótszym niż 10,5 godziny, a ceny są przeciętnie ponad dwa razy wyższe. W efekcie znacznie spadła liczba podróży biznesowych, edukacyjnych i związanych z turystyką medyczną, które przed pandemią stanowiły większość ruchu pasażerskiego. Zarazem popyt na loty pozostaje relatywnie wysoki - według singapurskiej platformy lotniczej Atlas tylko w tym roku chińscy użytkownicy wyszukiwali loty do Indii prawie 24 miliony razy. Spór Chin i Indii. Decyzja polityczna Jak przyznają komentatorzy w indyjskich mediach, powrót przewoźników na bezpośrednie trasy zależy od decyzji polityków w Delhi. Choć Chińczycy zabiegają o oddzielenie kwestii gospodarczych od międzynarodowej polityki i terytorialnych zatargów, to Indie patrzą na relacje ze swoim sąsiadem jako całość. Inwestycje, handel oraz bezpieczeństwo rozpatrują wspólnie i przychylają się do strategii tzw. decouplingu - rozdzielenia zależności gospodarczych z Państwem Środka. Każda ze strony inaczej widzi też deeskalację przygranicznych napięć. Chinom wystarczyłoby przerwanie starć i ustalenie zasad interakcji żołnierzy obu krajów. Z kolei Indie chciałyby wycofania się Chińczyków na pozycje z początku 2020 roku, kiedy Armia Ludowo-Wyzwoleńcza przesunęła swoje siły na południe. Z Bangkoku dla Interii Tomasz Augustyniak ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!