Na początku stycznia Charles Michel w rozmowie z mediami przekazał, że zamierza wystartować w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2024 roku. W piątek za pośrednictwem mediów społecznościowych powiadomił, że jednak zmienia zdanie. "Europa zawsze zajmowała szczególne miejsce w moim sercu. Służyłem naszemu europejskiemu projektowi z pasją i przekonaniem przez prawie dziesięć lat, najpierw jako premier Belgii i później - na obecnym stanowisku. Dlatego wydawało mi się naturalne, jak każdemu przywódcy, który wciąż chciałby służyć swojemu krajowi, że kandydowanie, będzie okazją do promowania i obrony projektu europejskiego" - napisał. Wybory europejskie 2024. Charles Michel jednak nie wystartuje Jak dodał, w ten sposób miałby również szansę, by przedstawić "swoje wizje" odnośnie do nadchodzących wyzwań. Charles Michel wymienił, że znajdują się wśród nich klimat, transformacja cyfrowa, praca, pandemia, wojna w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie i "inne wstrząsy geopolityczne". Michel wskazał, że decyzja o kandydowaniu została podana wystarczająco wcześnie, by Rada Europejska miała czas na "przygotowanie płynnego przejścia". Zaznaczył również, że ogłoszenie wywołało "wzmożone zainteresowanie". "Doprowadziło to również do skrajnych reakcji - nie w Radzie Europejskiej, ale poza nią" - napisał. Przewodniczący zaznaczył, że nie chce, by jego decyzja "rozpraszała" i "podważała" instytucję lub "została wykorzystana w niewłaściwy sposób". "Przyjmuję krytykę i przedstawione argumenty. Na każdą sytuację można patrzeć z różnych stron. Jednak ataki osobiste częściej pojawiają się przed rzeczowymi argumentami. W związku z wszystkimi wymienionymi powodami i dlatego, że chcę trzymać się mojej misji, to nie będę kandydatem w europejskich wyborach, wszystkie moje siły poświęcę moim obecnym obowiązkom z niezłomną determinacją do samego końca" - napisał. Jak zapowiedział, po zakończeniu kadencji będzie zastanawiał się nad swoją przyszłością. "Nieopowiedzialna", "egoistyczna". Krytyka po decyzji Charlesa Michela Decyzja Michela o tym, że chce kandydować w wyborach europejskich wywołała poruszenie, nazywano ją "nieodpowiedzialną" i "egoistyczną". Wskazywano, że ustąpienie przed końcem kadencji sprawi, że to premier Węgier Viktor Orban mógłby poprowadzić posiedzenie Rady Europy. Już następnego dnia po przedstawieniu swojego pomysłu Michel wskazywał, że "istnieje wiele instrumentów, jeśli będzie taka wola polityczna, by uniknąć Orbana". *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!