Podczas wieczoru wyborczego Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski, oprócz Donalda Tuska, wymienił ze sceny trzy nazwiska. Szefa kampanii w Warszawie - Michała Marcinkiewicza, szefową kampanii samorządowej KO - Wiolettę Paprocką-Ślusarską, która kierowała kampanią parlamentarną i teraz samorządową. To bliska współpracowniczka Trzaskowskiego, ale w stołecznym ratuszu zajmowała się komunikacją jeszcze za czasów Hanny Gronkiewicz-Waltz. Trzecią osobą była Dorota Łoboda, która była rzeczniczką kampanii Trzaskowskiego. To posłanka Koalicji Obywatelskiej obecnej kadencji Sejmu, a wcześniej radna KO w Warszawie. W Radzie Warszawy była przewodniczącą komisji edukacji i to jej główny zakres działalności. Obecnie zasiada w sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Wyniki wyborów. Rafał Trzaskowski miał dodatkowy cel Dorotę Łobodę pytamy, czy wynik Rafała Trzaskowskiego był efektem większego zaangażowania, czy jednak zdecydowała specyfika warszawskiego elektoratu, który od lat najliczniej głosuje na kandydatów Platformy Obywatelskiej. - Zadanie nie było bardzo trudne, bo kandydat był świetny. Też dlatego zdecydowałam się być rzeczniczką. Ale rzeczywiście kampania wymagała dużego zaangażowania i odłożenia na bok wszystkich innych spraw po to, żeby wynik był taki jak finalnie - mówi Interii. - Najtrudniejszy moment kampanii? Nie wiem, czy można o takim powiedzieć. My codziennie, chodząc po ulicach, spotykaliśmy się w 90 proc. z bardzo pozytywnymi reakcjami, więc ta kampania miała za sobą mnóstwo dobrych emocji - dodaje Łoboda. Trzaskowski zwyciężył w pierwszej turze i zdeklasował rywali. Według oficjalnych wyników PKW zdobył blisko 57,41 proc. głosów. Daleko za nim był kandydat PiS Tobiasz Bocheński, z poparciem na poziomie 23,10 proc. Podium zamyka Magdalena Biejat z prawie 12,86 proc. głosów. - Byłam spokojna o to, że to będzie pierwsza tura. Ale też graliśmy na to, żeby wynik był niepodważalny, żeby pokazać, że prezydent Trzaskowski jest niekwestionowanym liderem w tym mieście - wskazuje w rozmowie z Interią Dorota Łoboda. Wybory 2024. "Lider Polski samorządowej" Na wysoki wynik Rafała Trzaskowskiego uwagę zwrócił również Donald Tusk. - Mamy wiadomość najważniejszą, dla mnie wiadomość dnia. Rafał Trzaskowski potwierdził, że jest liderem demokratycznej Polski samorządowej. Uzyskał kapitalny wynik - podkreślał podczas wieczoru wyborczego. Czy chodzi tylko o wynik? Gdyby tak było, równie dobrze liderką Polski samorządowej można byłoby nazwać Aleksandrę Dulkiewicz, która w Gdańsku również wygrała w pierwszej turze i to z notą lepszą od Trzaskowskiego, bo otrzymała 57,95 proc. głosów. Ale lider może być tylko jeden. Wybory samorządowe to dla Platformy Obywatelskiej i samego Trzaskowskiego kolejny krok budowania poparcia przed wyzwaniami, które dopiero przed nim. Walka o drugą turę... wyborów prezydenckich Kontrkandydaci Trzaskowskiego w Warszawie, zarówno z PiS, jak i Lewicy, sugerowali, że stolica będzie miała prezydenta przez półtora roku. Bowiem w 2025 roku Polacy zdecydują, kto zastąpi Andrzeja Dudę w Pałacu Prezydenckim. Trzaskowski konsekwentnie unika jasnej deklaracji. - Wielokrotnie odpowiadałem na to pytanie. Koncentruję się tym co tu i teraz. Co będzie za półtora roku, to się dopiero okaże - mówił w poniedziałek rano na warszawskich Kabatach, gdzie dziękował wyborcom za wynik, rozdając kawę. Dopytywany przez dziennikarzy, czy nie wyklucza startu w wyborach prezydenckich, zaznaczył, że "nigdy tego nie wykluczał". Jeśli Trzaskowski nadal "nie będzie wykluczał" i ostatecznie zdecyduje się na start w 2025 roku, dobry wynik w Warszawie nie wystarczy. Potrzebna będzie większa mobilizacja elektoratu. Ostatnia niedziela pokazała, że mimo sukcesu 15 października, Koalicja Obywatelska ma wiele do nadrobienia. - Być może wielu Polaków odniosło wrażenie, że 15 października dokonało się to, co najważniejsze i być może dlatego nie było takiej mobilizacji - przyznał Rafał Trzaskowski. Wyniki wyborów. Rafał Trzaskowski a poparcie koalicjantów Sondażowa frekwencja z niedzielnych wyborów to ponad 51 proc. To nie tylko znacznie mniej niż podczas ostatnich wyborów parlamentarnych (ponad 74 proc.), ale to też gorszy wynik niż w pierwszej turze w wyborach samorządowych w 2018 roku, kiedy do urn poszło 54,9 proc. wyborców. - Wszyscy jesteśmy trochę zmartwieni tym, dlatego że to był wielki sukces wyborów 15 października, ta olbrzymia mobilizacja młodych ludzi. Szkoda, że była słabsza. Również widzimy, że z kolei mobilizacja zwolenników PiS na wschodzie była spora. Od samego początku mówiłem, zresztą Donald Tusk też, że to nie będzie wcale takie proste, trudno będzie wygrać te wybory - wskazał Trzaskowski. - Na końcu patrzymy z perspektywy koalicji, która dzisiaj współtworzy rząd, a koalicja dostała razem ponad 50 proc. głosów i jestem przekonany, że będzie mogła rządzić w większości regionów w Polsce - mówił dalej podczas briefingu dla mediów. Tylko, że w wyborach prezydenckich nie startuje koalicja, a brak udziału i wsparcia swojego kandydata zawsze kończył się źle dla formacji, która rezygnowała ze startu w wyborach głowy państwa. Dlatego KO potrzebowała - jak to ujęła Dorota Łoboda - "niepodważalnego" wyniku Trzaskowskiego. Jeśli prezydent Warszawy zdecyduje się na start w 2025 roku, jego wyborczy rezultat z 7 kwietnia będzie argumentem KO podczas przekonywania koalicjantów, by poparli Trzaskowskiego w ewentualnej drugiej turze wyborów prezydenckich. Jakub Krzywiecki *** Przeczytaj również nasz raport specjalny: Wybory samorządowe 2024. Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!