Poseł Adma Gomoła - były członek zarządu opolskich struktur Polski 2050 - niezmiennie powtarza, że jest niewinny. W Polsat News zarzucił byłemu szefowi lokalnych władz partii, że "osierocił ruch", kiedy partia nie była gotowa do wyborów samorządowych. Chodzi o Piotra Sitnika, który kierował Polską 2050 w regionie do początku lutego. Wówczas z zarządu odeszły trzy osoby: Piotr Sitnik, sekretarz Aleksandra Pawlik i skarbnik Karolina Sobak. W rozmowie z Interią Sitnik wskazuje, co było powodem odejścia i przekonuje, że przyczyną sporu jest ta sama firma konsultingowa, o której mowa w taśmach opublikowanych 8 marca przez "Nową Trybunę Opolską". Konflikt w opolskich strukturach Przypomnijmy, z ujawnionego fragmentu nagrania wynika, że Gomoła namawiał jednego z kandydatów w wyborach samorządowych, by podpisał umowę na usługi wizerunkowe z firmą 22-letniej Barbary Łabędzkiej, współpracowniczki Gomoły, na kwotę 20 tysięcy złotych. Rozmowa miała mieć miejsce w połowie lutego. Tymczasem, jak usłyszała Interia, opolski zarząd Polski 2050 o firmie Łabędzkiej usłyszał już pod koniec stycznia. Wtedy partia przygotowywała się do wyborów samorządowych. Z relacji członków kierownictwa wynika, że Gomoła powiedział im o anonimowym darczyńcy, który wesprze komitet taką samą kwotą, ale pod warunkiem, że pieniądze najpierw trafią do firmy Łabędzkiej. Jak dowiedziała się Interia, początkowo nie chodziło o 20 tysięcy, a o 30 tys. złotych. - Nam się nie podobało, że nie znamy darczyńcy. Zadaliśmy Gomole pytanie, czy jeżeli nie podpiszemy umowy akurat z tą firmą, to darczyńca i tak wpłaci pieniądze na komitet. Gomoła powiedział, że nie, że jeżeli umowa nie będzie podpisana, to on pieniędzy nie pozyska. Nie chciał powiedzieć, kto jest darczyńcą. Myślałem, że to ktoś, kto chce po prostu wspomóc partię, ma trochę pieniędzy, kibicuje Hołowni i wpłaci na komitet 30 tysięcy. Ale nie spodziewałem się, a to wynika z opublikowanych nagrań, że to mają być pieniądze za jakiekolwiek miejsce na liście - mówi nam Piotr Sitnik. O propozycję dotyczącą 30 tysięcy pytamy Gomołę. - Jeżeli chodzi o dyskusje na forum zarządu regionu, to i mnie, i pana Sitinika wiąże tajemnica, którą się związaliśmy, wchodząc do gremiów zarządzających partią. Ja o tym pamiętam, Piotr chyba nie. Nie będę się do tego odnosił - ucina poseł. Wątpliwości opolskiego zarządu Polski 2050 Dlaczego propozycja dotycząca firmy Łabędzkiej wzbudziła wątpliwości zarządu? - Gomoła naciskał nas na konkretną firmę. Nam się to nie podobało, bo osoba (właścicielka - red.) jest bardzo młoda i uważaliśmy, że nie ma doświadczenia, że kwota 30 tysięcy jest zbyt wygórowana jak na doświadczenie tej firmy i w związku z tym się nie zgodziliśmy. Poza tym komitet był jeszcze niezarejestrowany, więc w zasadzie nie wiedzieliśmy co mamy podpisywać - tłumaczy Sitnik. Gomoła ma inne zdanie w sprawie doświadczenia Łabędzkiej, z którą wcześniej współpracował przy wyborach parlamentarnych. - To, że ktoś w swoim skrajnym ageizmie twierdzi, że osoba, która zrobiła kampanię 25-latkowi na wynik 22 tysięcy głosów, nie ma doświadczenia i nie zasługuje na to, żeby mieć jakiekolwiek wynagrodzenie za prowadzenie kampanii, co jest pracą na półtora etatu, to ja się z tym po prostu nie zgadzam - podkreśla. Z relacji byłego szefa opolskiej Polski 2050 wynika, że Gomoła stawiał sprawę twardo i zagroził, że bez podpisanej umowy nie będzie wspierał lokalnych struktur swojej partii w kampanii. - Powiedział, że nie będzie brał udziału w wyborach i mamy działać sami. Właściwie zostawił nas na lodzie. Postawił nas pod ścianą, że albo ta firma, albo nie będzie pieniędzy i on nie pomaga - podkreśla Sitnik. Gomoła tę wersję zdarzeń podważa. - Piotr skłamał. Nawet gdybym go tak zaszantażował, to jakie to miałoby skutki? I tak był przewodniczącym, miał większość w zarządzie, mógł podejmować decyzje, jakie chciał. Powiedziałem tylko, że jeśli zarząd nie planuje jakiegokolwiek sztabu powoływać, to ja skupię się na pomaganiu poszczególnym kandydatom. A jeśli zarząd regionu ma inny pomysł na kampanię, to niech go realizuje, nie będę oponował. Na pewno nie powiedziałem, że nie będę się angażował w kampanię - mówi Interii. Miesiąc na reakcję W końcu lokalny zarząd zdecydował się poinformować władze partii o propozycji posła. Pismo w tej sprawie wysłano 5 lutego. Następnie Sitnik, Pawlik i Sobak zrezygnowali z kierowania opolskimi strukturami. Jak mówi nam Sitnik, władze partii zajęły się sprawą Gomoły miesiąc później. - Według mojej wiedzy zarząd zajął się sprawą Gomoły dopiero po publikacji "NTO". Ze mną zarząd w ogóle się nie kontaktował w tej sprawie. Po rezygnacji i piśmie był właściwie jeden telefon z propozycją, żebym wrócił, ale do tematu nie powrócili i kontakt się urwał - komentuje były szef lokalnych struktur. - Faktycznie na początku roku taki mail (wspomniane pismo z 5 lutego - red.) do zarządu wpłynął. Nie zgadzam się z tym, że nie było reakcji zarządu partii - powiedział Interii poseł Polski 2050 Łukasz Osmalak. Zapytaliśmy, kiedy sprawa problemów Gomoły pojawiła się na forum partii. - Wydaje mi się, że to było minimalnie przed publikacją artykułu ("NTO" - red). Wtedy Adam sam powiedział, że chciałby zawiesić swoje członkostwo w partii. Powiedział, że chce wyjaśnić sprawę. Klub podjął niezwłoczną decyzję o zawieszeniu - zaznaczył poseł. Gomoła potwierdza wersję Osmalaka. - Udzieliłem wyjaśnień i zostały przyjęte - zapewnia. Sytuacja zmieniła się po publikacji "NTO". Wtedy Gomoła został wykluczony z partii. Jednak to nie koniec kłopotów formacji Szymona Hołowni. Polska 2050 zmaga się z problemem nieobsadzonego kierownictwa lokalnych struktur. W opolskim zarządzie partii została jedna osoba - Janusz Tomczak. Dlatego tymczasowo sprawy w regionie koordynuje Osmalak. - Do wyborów chcemy "dojechać" w taki sposób, że ja będę ich wspierał. Tam jest jeszcze sześciu członów rady regionu. Po wyborach chcemy tę sytuację od strony partyjnej i politycznej uporządkować - mówi Interii. Adam Gomoła: To jest polowanie na mnie Według naszych źródeł rozmówca Gomoły z taśm "NTO" to Andrzej Małkiewicz. Ten zaś w wyborach samorządowych kandyduje na radnego opolskiego sejmiku jako kandydat PSL, choć wcześniej rozmawiał z Polską 2050. O okoliczności zmiany barw pytamy Marcina Oszańcę, lidera PSL w województwie opolskim. - Dostałem informację od Gomoły, że rozmawia z Małkiewiczem. Później poinformował mnie, że jednak nie Małkiewicz. Byłem zdziwiony i uznałem, że to człowiek, który robi wyniki i szkoda go nie zagospodarować, skoro już wyraził chęć kandydowania. Powiedziałem Gomole, że jak nie chce go na "jedynkę", to niech wystartuje z "dwójki", bo trzeba wzmocnić listę - relacjonuje Oszańca. Skontaktowaliśmy się z Małkiewiczem. Przekazał nam jedynie, że nie chce komentować sprawy Adama Gomoły. Sam Gomoła nazwiska rozmówcy na nagraniu nie potwierdza, ale mówi o okolicznościach prowadzonych negocjacji. - Cały nieszczęsny wątek wynika z tego, że podczas rozmowy z jednym z kandydatów, z którym miałem kontakt przed długi czas, on prosił mnie o pomoc, jak wykorzystać środki, które zgromadził na kampanię. Na jednym ze spotkań pokazałem mu swoją umowę (z firmą Łabędzkiej - red). On nigdy nie miał podpisywać umowy na taką kwotę (20 tysięcy - red). Nigdy nie skontaktował się z tą firmą - podkreśla. - Dzień później dostałem telefon z dziwnymi tezami, które wypaczają sens całej sytuacji i moich faktycznych zamiarów - uważa Gomoła. To właśnie ta rozmowa została nagrana. Pytamy posła czy wie kto stoi za nagraniem. - Mam swoje podejrzenia. Jest za wcześnie, żebym postawił jasną diagnozę kto to zrobił. Informacja, że jest polowanie na mnie, krążyła w środowisku lokalnej polityki od dłuższego czasu - zaznacza. Wojna Gomoły z PSL Jest też wątek konfliktu Gomoły z politykami PSL, przede wszystkim ze Stanisławem Rakoczym. To wieloletni działacz partii, członek Rady Naczelnej, były wiceminister MSW i były poseł. Rakoczy chciał kandydować w wyborach samorządowych do opolskiego sejmiku, ale na liście się nie znalazł. Trzecia Droga dokumenty do Krajowego Biura Wyborczego składała w ostatnim możliwym dniu - 5 marca. Dokumenty jako pełnomocnik składał Gomoła, który twierdzi, że na liście były błędy formalne i dlatego nie zdecydował się na przekazanie dokumentu z nazwiskiem Rakoczego. - Jestem pewny, że tak nie było. Gdy poseł Gomoła wchodził do komisji wyborczej, stałem na korytarzu i nie wspomniał w żaden sposób, że coś jest nie tak. Nasza dyrektorka biura zrobiła zdjęcie listy, którą miał przy sobie i pokazał, że ją będzie zgłaszał. Listę, na której na drugim miejscu był Rakoczy. Nie mogło być błędów formalnych, dlatego że nie ma tego w protokole, a osoby przyjmujące zgłoszenia ze strony PKW same mówiły, że lista przeszła bez błędów - zaznacza w rozmowie z Interią Oszańca. Ostatecznie Gomoła przekazał KBW listę, na której miejsce Rakoczego zajął reprezentant Polski 2050 Bartłomiej Matusiak. Sam Rakoczy wcześniej w mediach zapowiedział złożenie pozwu przeciwko Gomole i jak mówi Interii, z deklaracji nie zamierza się wycofywać. PSL o taśmach: To nie my O listę z Rakoczym pytamy Gomołę. - Na etapie naszej weryfikacji wstępnej osoba, która to sprawdzała po mojej stronie, zgłosiła wątpliwości. Nie było czasu na zastanawianie się. Podjęliśmy szybko decyzję. A w związku z tym, że PSL wcześniej wyciął nam sześć osób z list, nie miałem motywacji, żeby wątpliwości rozstrzygać na korzyść kandydata PSL, ryzykując brak rejestracji całej listy - podkreśla. Taśmy "NTO" z rozmową Gomoły zostały opublikowane cztery dni po złożeniu zmienionej listy wyborczej. - Koincydencja może rzeczywiście być dziwna i rzucać pewne podejrzenia, natomiast gdy rozmawiałem z dziennikarzem (NTO - red.), który zbierał informacje w tej sprawie, to on posiadał wiedzę o taśmach przed złożeniem list - mówi nam Oszańca. - Wiem, że to może rzucać złe światło w naszą stronę, ale nic nie zrobiliśmy, żeby taśmy się pojawiły. To w ogóle nam nie służy - dodaje szef opolskiego PSL. Tymczasem według Oszańcy udało się przywrócić dobrą współpracę z Polską 2050. 16 marca konwencję Trzeciej Drogi prowadził Stanisław Rakoczy. Oszańca i Sitnik podkreślają też swoją dobrą współpracę w przeszłości. Postępowanie prokuratury Sprawa wykluczenia z partii to nie koniec problemów Adama Gomoły. Na polecenie prokuratora okręgowego w Opolu w sprawie posła śledczy prowadzą postępowanie sprawdzające. Jednocześnie do materiału dowodowego dołączono zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa z 15 marca. Wskazane są tam dwa przepisy. Art. 506 Kodeksu wyborczego dotyczy jawności i przejrzystości gospodarki finansowej komitetu wyborczego. Natomiast art. 228 Kodeksu karnego mówi o łapownictwie biernym. - Cieszę się, że prokuratura przygląda się tej sprawie, bo to jedyna instytucja, która przy nagonce na mnie zorganizowanej przez media z grupy Polska Press, jest w stanie to zweryfikować - komentuje Gomoła. - Chcę udowodnić swoją niewinność. Drugim krokiem jest pociągnięcie do odpowiedzialności wszystkich tych, którzy ten mechanizm prowokacji, fabrykowania dowodów w tej sprawie stworzyli. Ze swoim zapleczem prawnym pracuję nad tym, jak tę sytuację wyjaśnić - zapowiada były poseł Polski 2050. Jakub Krzywiecki ----- Przeczytaj również nasz raport specjalny: Wybory samorządowe 2024. Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!