Parlamentarny Zespół ds. Opieki Okołoporodowej powstał w lutym 2020 r., kiedy na świecie szalała pandemia COVID-19. Najpierw zasiadało w nim pięciu posłów Konfederacji. Stanowisko wiceprzewodniczącego piastował były już poseł, Artur Dziambor. Jak mówi, zespół nie powstał bez przyczyny: - Mieliśmy problemy polegające na tym, że nie można było dostać się do swoich rodzin, bo szpitale były zamknięte. Pojawiały się sytuacje, kiedy rodzice byli odcięci od swoich dzieci ze względu na ograniczenia w różnych placówkach. Dopiero pisma posłów albo ich wizyty zmieniły oblicze tej sytuacji. Pomagaliśmy rozwiązywać konkretne problemy - przyznaje polityk. Formalnie przewodniczącym był Jakub Kulesza, który w tej kadencji również nie załapał się na mandat poselski. Jak jednak usłyszeliśmy w kuluarach, w praktyce o pracach zespołu decydowały Klaudia Domagała oraz Małgorzata Tylus - prezes i wiceprezes Fundacji Kobiety Wolności i Niepodległości związanej z Konfederacją. Ta ostatnia będzie teraz współpracować z Kariną Bosak, która w czasie X kadencji przejmuje zespół. - Zaczęliśmy działać najbardziej intensywnie w czasie pandemii. Ten okres pokazał nadużycia, które możemy obserwować do tej pory. Pacjentki zaczęły się zgłaszać, więc poznałyśmy ich problemy. Najczęściej chodziło o zakaz porodów rodzinnych, separację noworodków od matek, zmuszanie kobiet do porodów w maseczce - powiedziała nam Tylus. - Nadużywano m.in. nacinania krocza, zwłaszcza kiedy nie było to potrzebne. Do tego izolowanie dzieci od kobiet, niedopuszczanie mężów czy bliskich - dodała. Sukcesy zespołu z poprzedniej kadencji? - Wycofano się z separacji rodzicielskiej. Szpitale też zaczęły się wycofywać z zakazu porodów rodzinnych. Kiedy pacjentki i ich rodziny się skarżą, przy interwencji posła, zawsze wiedzą w szpitalach, że nie są bezkarni. Nawet jeśli nie ma reakcji ogólnopolskiej - wylicza wiceszefowa Fundacji Kobiety Niepodległości i Wolności. Przemysław Wipler: Każdy poród to trauma Dotychczas najwięcej emocji i komentarzy budził fakt, że w zespole zasiadają niemal wyłącznie mężczyźni. Co na to Karina Bosak, która ma być jego twarzą? - Nie oburzają mnie (nieprzychylne komentarze dot. panów w zespole - red.), raczej lekko śmieszą. Co to w ogóle ma do rzeczy? Ważne kto jak pracuje, jak wykonuje powierzone mu zadania, aż niedorzeczne, że to w ogóle trzeba tłumaczyć. Z drugiej strony też wiadomo, że jak nie ma się za co atakować to każdy powód jest dobry - odpowiada jedyna parlamentarzystka Konfederacji. Przemysław Wipler w rozmowie z Interią podkreśla, że zespół ukonstytuował się również w nowej kadencji ze względu na liczne prośby. - Jeszcze zanim zostałem formalnie posłem elektem, koleżanki za mną chodziły, żeby im obiecać kontynuację pracy zespołu. Jako parlamentarzyści mamy pewne uprawnienia w zakresie interwencji, pism, żądania wyjaśnień dotyczących jakości pracy w różnych miejscach. Są bardzo dobre miejsca w Polsce, a są słabe, gdzie kobiety nie są dobrze traktowane. To praca interwencyjna - uważa Wipler. Parlamentarzysta, jako ojciec piątki dzieci, opowiedział nam również o swoich doświadczeniach w polskich szpitalach. Jak wyznał, jego pociechy przyszły na świat w szpitalu św. Zofii przy ul. Żelaznej w Warszawie. Poseł uważa, że opiekę jaką uzyskała jego żona w tej placówki można porównać do "amerykańskich klinik z najwyższej półki". - Mam naprawdę bardzo dobre doświadczenia, chociaż każdy poród to trauma, zwłaszcza dla mamy. Znam wiele świadectw jak to wygląda w innych miejscach w Polsce. Dlatego, kiedy poprosiła mnie Karina Bosak, nie śmiałem odmówić - stwierdził. "Przecież żaden nie jest ginekologiem" Kobiety związane z Konfederacją podkreślają, że w Sejmie mają tylko jedną przedstawicielkę i stąd takie a nie inne proporcje w sejmowym zespole. - Mężczyźni są ojcami, nie wolno ich wypychać z porodówek. Dlatego argument o tym, że w zespole są w większości posłowie, jest mało racjonalny. Stworzyli nam przestrzeń, żeby rozmawiać ze specjalistami. Przecież żaden z nich nie jest ginekologiem - mówi Interii Klaudia Domagała. - Są trochę narzędziami w naszych rękach. Nie mamy więcej posłanek niż Karina Bosak. Realnie będą stały za zespołem trzy osoby: Karina, ja i Gosia Tylus. My będziemy to ogarniać - podkreśla. Karina Bosak o kolegach z zespołu: - Niektórzy z nich są ojcami, wiec temat wbrew pozorom jest im osobiście bardzo bliski - opowiada nam parlamentarzystka. - W zespole chcemy również podejmować prace z ekspertami w tej dziedzinie, chcemy rozszerzać zakres tematów, którymi będziemy się zajmować, bo temat opieki okołoporodowej jest bardzo szeroki, to wszystko jeszcze przed nami - dodała. Jak usłyszeliśmy od reprezentantek Fundacji Kobiety Wolności i Niepodległości, w tej kadencji gremium ma się zająć najpierw znieczuleniami podczas porodu. - Panie powinny je dostawać na żądanie, kiedy tylko stan zdrowia im na to pozwala. Niestety tak się nie dzieje - opowiada Małgorzata Tylus. - Zaczęliśmy też temat hospicjów perinatalnych, jest bardzo zaniedbany i chcemy go kontynuować. Będziemy też obserwować, czy w okresie zimowym nie wrócą obostrzenia do szpitali: chodzi o przypadki, kiedy np. tata nie może wejść do swojego noworodka - dodaje. Nasze rozmówczynie podkreślają, że już w poprzedniej kadencji zapraszały innych polityków do współpracy w ramach Zespołu ds. Opieki Okołoporodowej. - Nikt nie przyjął zaproszenia, a nam brakowało rąk do pracy. Być może dlatego, że głosowali (inne ugrupowania polityczne - red.) za obostrzeniami. Współpracujemy ze specjalistami, kontaktujemy się z nimi, zapraszamy ich. Tylko w zeszłej kadencji interweniowaliśmy prawie 1,5 tys. razy - podsumowała Domagała. Ze szczegółami pracy zespołu można się zapoznać na stronie wobroniekobiet.pl. Jakub Szczepański