Mogą być języczkiem u wagi. "Albo my, albo trzecia kadencja PiS"
PiS w końcówce kampanii kalkuluje, że jeśli Trzecia Droga nie przekroczy progu wyborczego, to Zjednoczona Prawica będzie znów rządzić samodzielnie. Twierdzi, że ma badania, które potwierdzają jej słabą kondycję. Politycy tej formacji odpowiadają, że to celowy spin, nie mający wiele wspólnego z prawdą. Mówią o dwucyfrowym wyniku, jednak czekają na to, co zrobi i powie Donald Tusk podczas marszu 1 października. - Wybór jest prosty: albo Trzecia Droga, albo trzecia kadencja PiS - przekonuje w rozmowie z Interią Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL.
W ostatnich dniach Prawo i Sprawiedliwość oraz Koalicja Obywatelska przerzucają się informacjami o wewnętrznych w badaniach, w których jedni i drudzy są o krok od zwycięstwa i możliwości tworzenia rządu po wyborach. W każdym z tych scenariuszy, rysowanych w sztabach dwóch największych partii, kluczowy jest jednak wynik Trzeciej Drogi.
PiS liczy na to, że jeśli Trzecia Droga nie wejdzie do Sejmu, to otworzy im to drogę do samodzielnej większości. - Wtedy wystarczy 39-40 procent, by myśleć o 230 mandatach. To jest do zrobienia - mówił nam jeden z polityków PiS.
Podobne nieoficjalne wypowiedzi polityków PiS pojawiły się także w kilku innych relacjach medialnych. Odniósł się do nich rzecznik rządu Piotr Müller w rozmowie z Radiem Zet.
- Trzecia Droga jest na krawędzi progu wyborczego. Donald Tusk robi wszystko, aby z tej krawędzi ich zrzucić. Nie rozumiem, dlaczego to robi. (...) Na przykład próbuje zmusić ich do tego, żeby szli na marsz Platformy Obywatelskiej. Przecież to jest marsz Platformy Obywatelskiej, a wiadomo, że uczestnictwo w takim marszu zawsze anihiluje mniejsze partie polityczne - powiedział Müller.
Trzecia Droga: To spin PiS
- To spin PiS, który na ostatniej prostej chce zdemobilizować naszych wyborców. Po tych działaniach widać wyraźnie, gdzie PiS upatruje dla siebie zagrożenia - komentuje w rozmowie z Interią Władysław Kosiniak-Kamysz, szef PSL i jeden z liderów Trzeciej Drogi.
- PiS doskonale wie, że łatwiej jest przekonać wyborców PSL do głosowania na PiS niż na Platformę i na to dziś grają. Ale to się nie uda. Widzę w okręgu, jak duże panuje zniechęcenie wobec PiS. Są zupełnie inne nastroje niż w kampanii cztery lata temu, dużo gorsze dla PiS, dużo lepsze dla nas - dopowiada Marek Sawicki, były minister rolnictwa z PSL, który kandyduje z okręgu we wschodniej Polsce.
Wybór jest prosty: albo Trzecia Droga albo trzecia kadencja PiS
~ Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL, jeden z liderów "Trzeciej Drogi"
Ludowcy przekonują, że Trzecia Droga osiągnie w wyborach wynik dwucyfrowy. Mówią, że na ostatniej prostej, zarówno kampania zewnętrzna, jak i ta prowadzona w internecie, idzie im bardzo dobrze.
Profil "Polityka w sieci", badający zasięgi polityków w internecie podał, że zarówno Szymon Hołownia, jak i Władysław Kosiniak-Kamysz w ciągu ostatniego miesiąca znacząco poprawili wszystkie swoje wskaźniki ilościowe, a sam Kosiniak-Kamysz o 75 proc. poprawił dotarcie do swoich sympatyków z przekazem.
Donald Tusk życzliwie o Trzeciej Drodze
Temat Trzeciej Drogi jest żywy nie tylko w sztabie PiS. Donald Tusk w czwartek podczas spotkania z wyborcami w Elblągu po raz pierwszy w tej kampanii, co odnotowali politycy Trzeciej Drogi, wypowiedział się na ich temat z życzliwością.
Na pytanie, czy Szymon Hołownia będzie nowym Pawłem Kukizem, Donald Tusk odpowiedział, że "nie możemy być takimi pesymistami".
- Są jakieś powody, dla których pan Szymon Hołownia nie jest w PiS-ie. Są jakieś powody, dla których pan Kosiniak-Kamysz nie jest w PiS-ie. Mimo dziesiątek i setek ofert przez osiem lat i presji środowiskowej, nie zdecydował się na żadną współpracę z PiS-em. I mówię zupełnie serio, widzę ich zaangażowanie. Ja mogę się spierać o metody, taktyki, strategię, czy robią błędy, czy powinni robić coś inaczej, to normalne w demokracji. Nie mam wątpliwości, że im też bardzo zależy na zmianie, a nie na kontynuacji - stwierdził lider Koalicji Obywatelskiej.
Dodał też: "chcę wam powiedzieć, że będzie jakiś wyborca, który nie lubi mnie z jakiegoś powodu". - Będzie wyborczyni, która ma sympatię do pana Hołowni - okej, będzie młody człowiek, który ma bardziej lewicowe poglądy i będzie szukał partii bardziej na lewo ode mnie - okej. Każdy ma prawo do własnego wyboru - powiedział Donald Tusk. - Nikt nie może udawać, że nie wiedział, co PiS robił przez ostatnie lata. Tylko głosowanie na PiS to współudział w tym, co oni robią - dodał.
Sygnał do twardych zwolenników KO?
Zwłaszcza te ostatnie słowa zostały przez pozostałe partie opozycyjne odczytane jako przekaz, skierowany do najtwardszych zwolenników Koalicji Obywatelskiej, którzy do tej pory nie zostawiali na mniejszych partiach opozycji suchej nitki. Zarzucali im, głównie w mediach społecznościowych, symetryzm, nazywali sojusznikami PiS i mieli żal o to, że nie doszło do powstania jednej listy.
- Ta cała wojna na opozycji była niepotrzebna. Donald Tusk wymyślił sobie, że powtórzy manewr Kaczyńskiego, czyli zmarginalizuje sobie konkurencję. Od początku było wiadomo, że to się nie powiedzie. Dzisiaj widać, że te ośrodki, które nas spychały pod próg, widząc sondaże zrozumiały, że bez nas nie da się mówić o rządzeniu. Lepiej późno niż wcale - uważa Marek Sawicki z PSL.
Donald Tusk, tak jak PiS, ujawnił wyniki wewnętrznego sondażu, z którego wynika, że PiS i PO idą łeb w łeb. Jak poinformował, badanie pokazuje, że PiS może liczyć na 34,9 procent głosów, a KO na 32,8 proc. Na Lewicę chce głosować 9,7 proc., na Trzecią Drogę 9,5 proc., a na Konfederację 9,3 proc.
Zdaniem polityków z mniejszych partii opozycyjnych, z którymi rozmawialiśmy w ostatnich dniach, to właśnie sondaże sprawiły, że Donald Tusk zaczął przychylniejszym okiem spoglądać na Trzecią Drogę i Lewicę, godząc się z faktem, że jeśli chce myśleć o rządzeniu, to nie może swoimi działaniami i słowami spychać ich pod próg.
Liderzy Trzeciej Drogi realnie obawiali się, że Tusk podczas marszu 1 października może chcieć zasugerować, idąc za podpowiedziami swoich najtwardszych zwolenników, że głosowanie na inne partie opozycyjne to marnowanie głosu. Po słowach Tuska w Elblągu wszyscy nieco odetchnęli z ulgą, że lider KO "poszedł po rozum do głowy" i nie będzie grał na anihilację innych partii.
"Tysiąc spotkań" zamiast udziału w "Marszu miliona serc"
Co nie zmienia faktu, że PSL obstaje dziś przy swoim autorskim pomyśle na spędzenie 1 października. Zamiast na "Marsz miliona serc" ludowcy stawiają na akcję "Tysiąc spotkań". Chcą dotrzeć do jak największej liczby mniejszych miejscowości, bo tam, jak wyjaśnia Władysław Kosiniak-Kamysz, są niezdecydowani wyborcy, których można jeszcze przekonać.
- Po to właśnie powstała Trzecia Droga, by dać szansę wyborcom niezdecydowanym i odchodzącym od PiS, którzy nigdy nie zagłosują na Koalicję Obywatelską, ale których można namówić do głosowania na opozycję. Dobrze, że to, co mówimy od początku zaczęło trafiać i przebijać się. Chodzi o uzupełnianie się w tej batalii, a nie wchodzenie w kłótnie i spory - mówi Kosiniak-Kamysz.
Jak się idzie zbierać grzyby, to nie idzie się gęsiego, w tę samą stronę, tylko każdy bierze swój koszyczek i idzie zbierać w swój rewir
~ Marek Sawicki, PSL
Słowa Tuska nazywa "dobrym sygnałem". - Nie ma sensu na ostatniej prostej dawać sobie kuksańców, życzliwość wszystkim się bardziej opłaca. Wybór jest prosty: albo Trzecia Droga albo trzecia kadencja PiS - wskazuje, przekonując, że dziś zepchnięcie Trzeciej Drogi pod próg byłoby bardzo trudne, niezależnie od tego, co mówi PiS.
Marek Sawicki współpracę między partiami opozycji przedstawia jeszcze bardziej obrazowo. - Przecież jak się idzie zbierać grzyby, to nie idzie się gęsiego, w tę samą stronę, tylko każdy bierze swój koszyczek i idzie zbierać w swój rewir - podkreśla.
***
***