Działali w PiS i PO, startują razem. Jak to możliwe?

Łukasz Szpyrka

Łukasz Szpyrka

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
Super
relevant
2 tys.
Udostępnij

- Nie zamierzam rezygnować z członkostwa w PSL. Bezpartyjni to jakieś nowe doświadczenie, przygoda. Ale jest dobrze jak jest - mówi nam jeden z kandydatów Bezpartyjnych Samorządowców, który... należy do innej partii. - To dobrze świadczy o ugrupowaniu, bo nie ma tu ortodoksyjnego podejścia - dodaje inny, który ma legitymację PO. - Bezpartyjni to nowe spojrzenie, szersze. Widzę tu większe możliwości. Chcę mówić o problemach, głównie rolników i przedsiębiorców. Tam, gdzie byłem dotąd, nie do końca mogłem o tym mówić - podkreśla trzeci, który w przeciwieństwie do kolegów rzucił legitymacją Prawa i Sprawiedliwości. Opowiada też, o czym szepczą struktury jego byłej już partii.

Bezpartyjni Samorządowcy
Bezpartyjni SamorządowcyPIOTR GRZYBOWSKI/AGENCJA SE/East NewsEast News

Bezpartyjni Samorządowcy są szóstym ogólnopolskim komitetem w tych wyborach. Przekonują, że idą do polityki z troski o samorząd i nie zamierzają wchodzić we współpracę z PiS i PO. Mówią, że "ani PO nie jest ich siostrą, ani PiS bratem". I choć z nazwy są "bezpartyjni", na ich listach są ludzie związani z PO, PiS czy PSL.

Członek PO na listach Bezpartyjnych Samorządowców

Jednym z nich jest Sławomir Prentczyński. To były wójt gminy Malanów, który posiada legitymację partyjną Platformy Obywatelskiej.

- Jestem związany z samorządem terytorialnym i oświatą. Urok tego ugrupowania (Bezpartyjnych Samorządowców - red.) jest taki, że to inicjatywa oddolna, głównie stworzona przez samorządowców. A to jest mi bliskie - przekonuje Prentczyński w rozmowie z Interią.

Mimo że Bezpartyjni zaczęli pojawić się w sondażach, a ich liderzy mówią nawet o przekroczeniu progu wyborczego, Prentczyński - który startuje z ich list - nie zamierza pozbywać się legitymacji PO.

 - Koledzy z komitetu wyborczego nie sugerowali mi nigdy takiego rozwiązania i nie widziałem powodu, żeby w taki dziwny sposób się zachowywać. To dobrze świadczy o ugrupowaniu, bo nie ma tu ortodoksyjnego podejścia. Jeśli jest nam po drodze, to nie powinno to robić różnicy - uważa.

Członek PSL również na listach Bezpartyjnych

Legitymacji Polskiego Stronnictwa Ludowego nie chce się zrzec Mariusz Bartos, inny kandydat startujący z list Bezpartyjnych Samorządowców. Dlaczego? Jak tłumaczy, "jedni i drudzy są w porządku".

- Jestem członkiem PSL, a współpracuję z Bezpartyjnymi Samorządowcami. Jedni i drudzy są w porządku. Zgodziłem się kandydować, zostałem poproszony, organizuję różne wydarzenia w plenerze. Jedno drugiego nie wyklucza - uważa Bartos.

- Jestem członkiem PSL i darzę tę partię uznaniem. Jestem historykiem, pochodzę ze wsi, a to jedna z pierwszych polskich partii chłopskich. Nie zamierzam rezygnować z członkostwa w partii. Bezpartyjni to jakieś nowe doświadczenie, przygoda. Ale jest dobrze jak jest - uśmiecha się kandydat nie PSL a Bezpartyjnych Samorządowców.

Dariusz Langa rzucił legitymacją PiS

Innym przypadkiem jest Dariusz Langa, przy którego nazwisku na stronie Państwowej Komisji Wyborczej widnieje afiliacja: członek partii Prawo i Sprawiedliwość. Jak się jednak okazuje, jest to już nieaktualne.

- Nie jestem członkiem PiS, złożyłem rezygnację w dniu, kiedy zadeklarowałem, że będę kandydował z list Bezpartyjnych Samorządowców. Cztery lata temu kandydowałem z czwartego miejsca także z list Bezpartyjnych Samorządowców, wtedy jeszcze jako członek PiS. Teraz jednak opuściłem tę partię. Jak wszystkie owoce i ja dojrzałem - mówi Interii Langa.

Langa dostał poważne zadanie, bo to on otwiera listę Bezpartyjnych Samorządowców w okręgu chełmskim. A to teren głównie rolniczy, na którym od lat wygrywa Prawo i Sprawiedliwość, czyli jego macierzysta partia. - Bezpartyjni to nowe spojrzenie, szersze. Widzę tu większe możliwości. Chcę mówić o problemach, głównie rolników i przedsiębiorców. Tam, gdzie byłem dotąd, nie do końca mogłem o tym mówić. A byłem jednym z twórców struktur PiS w powiecie radzyńskim i takich osób jest więcej - mówi nam Langa.

W ostatnich wyborach PiS wygrał w okręgu chełmskim ze znakomitym poparciem blisko 60 proc. W samym powiecie radzyńskim wynik był jeszcze lepszy i wyniósł ponad 65 proc. Dlaczego więc wieloletni działacz PiS odchodzi do Bezpartyjnych Samorządowców? Langa wrzuca kamyczek do partyjnego ogródka.

Konwencja Bezpartyjnych Samorządowców w kwietniu 2023 r.PIOTR GRZYBOWSKI/AGENCJA SEEast News

Wypalone struktury PiS

- Są ludzie, którzy się wypalają. Wypalają się nasze struktury w tym w woj. lubelskim, tym bardziej w takich małych powiatach jak Radzyń i Parczew. Kiedy już w partii mówią o 8-10 mandatach w okręgu nr 7, a 60-tysięczny powiat radzyński dostaje 12. miejsce na liście, to coś tu nie gra. A jedynkę dostaje człowiek z zewnątrz, który ma stanowić kuratelę nad tym środowiskiem partyjnym - opowiada.

Tym "człowiekiem z zewnątrz" jest szef MSWiA Mariusz Kamiński. Tyle tylko, że okręg chełmski "spadochroniarza" miał i cztery lata temu, a był nim Jacek Sasin. Jak przekonuje Langa, nie można tego porównywać, bo sytuacja i postrzeganie PiS na wsi na przestrzeni ostatnich lat się zmieniło.

- Musiało być coś nie tak, skoro przyjechał człowiek z zewnątrz. Ludziom to się nie podoba. Masa ludzi w poprzednich wyborach nie dostrzegała, że był u nas pan Sasin, głosowano na partię. Teraz już widzą, że jest pan Kamiński z zewnątrz i głośno o tym mówią. Cztery lata temu fala była wysoka i nikt nie patrzył, kto skąd jest. Dziś nie ma takich nastrojów, więc każdemu ludzie przyglądają się uważniej - przekonuje.

Na co stać Bezpartyjnych Samorządowców?

Tymczasem Bezpartyjni Samorządowcy po zarejestrowaniu list we wszystkich okręgach zaczynają pojawiać się w sondażach, które dziś dają im poparcie w granicach 1-3 proc. Liderzy tej formacji przekonują natomiast, że wynik końcowy będzie zdecydowanie lepszy. Czy tak się stanie?

- Trochę zawsze coś skubną. Trudno jednak powiedzieć komu. Na Dolnym Śląsku odbierali Platformie i PiS-owi. Zobaczymy, jaki będzie realny zasięg takiego przedsięwzięcia. Może to być pewien element ucieczki. Taki, jakim był Kukiz w 2015 roku dla sfrustrowanych wyborców Platformy. Teraz może się zdarzyć, że będzie to miejsce ucieczki dla sfrustrowanych wyborców PiS. Wydaje mi się, że szóstej partii będzie ciężko się wcisnąć, zwłaszcza na środku - uważa prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Łukasz Szpyrka

Czytaj także: 

Video Player is loading.
Current Time 0:00
Duration -:-
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Remaining Time -:-
 
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • subtitles off, selected
      reklama
      dzięki reklamie oglądasz za darmo
      Kulasek w ''Graffiti'': Propozycje Lewicy będą kosztować 227 miliardów złotych
      Kulasek w ''Graffiti'': Propozycje Lewicy będą kosztować 227 miliardów złotychPolsat NewsPolsat News
      Przejdź na