Awantura o tajny plan. "Sojusznicy Polski w NATO zdumieni"

- Zacierają ręce Rosjanie i Białorusini, oczy przecierają ze zdumienia nasi sojusznicy w NATO, a inni zadają sobie pytanie, na ile wiarygodne jest państwo polskie za rządów PiS, skoro decyduje się na taki krok - mówi Interii Bogdan Klich, minister obrony narodowej w latach 2007-2011 po tym, jak obecny szef MON Mariusz Błaszczak upublicznił dokumenty sugerujące, że "rząd Tuska w razie wojny gotów był oddać połowę Polski".

- To haniebne słowa. Minister Błaszczak powiedział, że poprzedni rząd chciał oddać agresorowi bez walki jakikolwiek kawałek polskiego terytorium. To haniebne z dwóch powodów. Po pierwsze, bo nigdy się to nie wydarzyło w żadnym planowaniu. Minister Błaszczak po raz kolejny kłamie. A po drugie - bo jest to nie do pomyślenia, by ujawniać kluczowe dla polskiego bezpieczeństwa dokumenty - w ten sposób senator Bogdan Klich odnosi się do najnowszego spotu PiS. To właśnie on jest tam kluczową postacią.
Teza, że rząd PO-PSL chciał oddać bez walki jakikolwiek fragment naszego terytorium, jest największym z fake newsów.
Prawo i Sprawiedliwość, które do wyborów idzie pod hasłem "Bezpieczna przyszłość Polaków", w niedzielę opublikowało spot, którego głównym bohaterem jest Mariusz Błaszczak. Szef MON zarzuca Platformie Obywatelskiej, że ta nie chciała bronić części terytorium Polski. W narracji PiS antybohaterami tamtego czasu są ówczesny minister obrony narodowej Bogdan Klich i gen. Mirosław Różański.
Spot PiS wywołał niemałe poruszenie w sieci. Politycy Prawa i Sprawiedliwości w przeszłości już wielokrotnie posługiwali się tezą, że "za czasów PO-PSL realna obrona Polski miała odbywać się na Wiśle". Mówił tak choćby Jarosław Kaczyński w Chełmie, kilka tygodni temu. Nowością jest natomiast dokument, który został upubliczniony.
Klich: Błaszczak ujawnił najbardziej strzeżoną tajemnicę
- To najważniejsze dokumenty dla naszej obronności. Minister był świadom tego, co robi, że ujawnia najbardziej strzeżoną tajemnicę państwa polskiego, pokazując pierwszą stronę dokumentu o samodzielnej operacji obronnej - mówi Interii Bogdan Klich.
Jak przyznaje ówczesny szef MON, zaprezentowany przez Błaszczaka dokument "był jednym z wariantów, ale absolutnie nie najważniejszym".
- Nasze plany operacyjne, o których nikt odpowiedzialny rozmawiał nie będzie, zawierają wiele wariantów. Wojsko musi być przygotowane na różne scenariusze. Ten scenariusz, którego okładkę ujawnił minister Błaszczak, był jednym z wariantów, ale absolutnie nie najważniejszym i niezakładającym oddawania terytorium Polski bez walki - podkreśla Klich.
Pozostałe kluczowe dokumenty
Tymczasem w państwie funkcjonuje pewna hierarchia dokumentów planistycznych. Najważniejsza jest Strategia Bezpieczeństwa, czyli nadrzędny dokument podpisywany przez prezydenta RP. Nieco niżej znajduje się Polityczno-Strategiczna Dyrektywa Obronna RP, która zawiera kilka różnych wariantów. Dopiero później, stosowanie do tych wariantów, odbywa się planowanie w planach operacyjnych. To jeden z tych ostatnich dokumentów ujawnił minister Błaszczak.
Pisał o tym w mediach społecznościowych choćby gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. "Kto nie powiedział Panu prezesowi, że przedmiotowy plan z 2011 r. był dokumentem wykonawczym do Dyrektywy Obronnej prezydenta L. Kaczyńskiego wydanej na podstawie Strategii BN z 2007r. zatwierdzonej też przez PRP L. Kaczyńskiego na wniosek PRM J. Kaczyńskiego?" - napisał gen. Koziej.
W podobnym tonie wypowiada się ówczesny szef MON Klich, który odnosi się wprost do planu ujawnionego przez ministra Błaszczaka.
- Przecież to nie jest jedyny i nie jest to zasadniczy wariant obrony naszego kraju, bo najważniejszym jest wariant sojuszniczy. Polska od 1999 roku jest w NATO i za sprawą rządu PO-PSL udało się w 2010 roku zrobić coś, czego nawet nie próbował pierwszy rząd Jarosława Kaczyńskiego. Czyli po inwazji Rosji na Gruzję przekonać sojuszników, by przyjęli nowe plany wsparcia dla Polski w przypadku agresji ze strony Rosji. To słynne plany ewentualnościowe, które zostały zaakceptowane tuż przed szczytem lizbońskim. W owym czasie były podstawą planowania działań naszego wojska w układzie sojuszniczym - przekonuje Klich.

Klich: To sytuacja podobna do upublicznienia raportu WSI
Z byłym szefem MON, a obecnie senatorem RP, udało nam się porozmawiać telefonicznie, bo Klich przebywa w Madrycie na konferencji przewodniczących komisji spraw zagranicznych i Unii Europejskiej.
- Są tu tacy, którzy pytają: "co tam u was się w Polsce dzieje?". Nabieram wody w usta. Mam się przyznać, że w Polsce są ujawniane najwrażliwsze szczegóły naszego bezpieczeństwa narodowego? Nikomu się to nie mieści w głowie. To sytuacja podobna do tej związanej z upublicznieniem raportu WSI przez Antoniego Macierewicza. Można było likwidować i przekształcać WSI, ale nie wolno było upubliczniać szczegółowych danych, bo w ten sposób wykonuje się robotę za wywiad rosyjski i białoruski - grzmi Klich.
- Zacierają ręce Rosjanie i Białorusini, oczy przecierają ze zdumienia nasi sojusznicy w NATO, a inni zadają sobie pytanie, na ile wiarygodne jest państwo polskie za rządów PiS, skoro decyduje się na taki krok - dodaje.
Chodzi o przykrycie afery wizowej?
Tymczasem Klich uważa też, że upublicznienie tego dokumentu należy wiązać z aferą wizową. Zdaniem senatora jest ona na tyle niewygodna dla partii rządzącej, że potrzebne było szybkie odwrócenie od niej uwagi opinii publicznej.
- To klasyczny manewr przykrycia bardzo bolesnej dla PiS afery wizowej. Tutaj akurat PiS przekroczyło wszystkie czerwone linie, związane z bezpieczeństwem państwa, które - swoją drogą - wypisał sobie na sztandarach. I to w dodatku prowadząc na dużą skalę kampanię dezinformacyjną. Bo teza o tym, że rząd PO-PSL chciał oddać bez walki jakikolwiek fragment naszego terytorium, jest największym z fake newsów, jaki pojawił się w ciągu ostatnich kilku lat - konkluduje Klich.
Sam minister Błaszczak nie tylko w spocie PiS mówił o tajnych dokumentach z 2011 roku, ale też... miał je przy sobie w Bemowie Piskim na Mazurach.
- Przed 2015 rokiem realna obrona naszego kraju miała być na Wiśle. To jest dokument, który został zatwierdzony przez ministra Bogdana Klicha w 2011 roku. Wówczas realna obrona Polski miała odbywać się na Wiśle. Więcej, przez dwa tygodnie miano bronić Polski, potem liczono na to, że wojska sojusznicze nas obronią - powtarzał Błaszczak, trzymając w ręku dokument.
Łukasz Szpyrka
Czytaj także: