Wybory do PE wszędzie są powszechne, tajne, bezpośrednie i proporcjonalne, ale ustalenie szczegółów należy do krajów członkowskich, które mają własne ordynacje wyborcze. Stąd drobne różnice jeżeli chodzi o daty głosowań: pierwsze będą Wielka Brytania i Holandia, gdzie wybory odbędą się w czwartek 4 czerwca. Irlandczycy będą głosować 5 czerwca, obywatele Łotwy, Cypru, Malty i Słowacji 6 czerwca, zaś w pozostałych krajach, w tym Polsce, wybory odbędą się w niedzielę 7 czerwca. W dwóch krajach: Czechach i Włoszech, wybory potrwają dwa dni i odbędą się 6-7 czerwca. Niezależne od daty wyborów, z ogłoszeniem wyników władze będą musiały poczekać do zamknięcia ostatniego lokalu wyborczego w UE. Zbliżające się wybory europejskie będą największymi w dotychczasowej historii UE, bo od rozszerzenia w 2004 r. do Unii dołączyły Rumunia i Bułgaria. W sumie w 27 krajach do głosowania uprawnionych jest ponad 375 milionów obywateli. Od 4 do 7 czerwca będą wybierać swoich 736 eurodeputowanych, zwanych oficjalnie "posłami do Parlamentu Europejskiego". Ich liczba zmniejszy się o 49 w porównaniu z zakończoną właśnie kadencją, kiedy w poselskich ławach zasiadało aż 785 posłów. Liczba eurodeputowanych jest proporcjonalna do ludności każdego z państw członkowskich. System faworyzuje małe kraje, dlatego niewielka Malta wybiera 5 kandydatów, a Niemcy mają najwięcej, bo 99 eurodeputowanych. Polacy wybiorą 50 posłów. Nowy podział miejsc przyjęty wraz z Traktatem z Lizbony po miesiącach trudnych negocjacji, zakłada, że PE liczy 751 eurodeputowanych, w tym 51 polskich. Ponieważ jednak dotychczas nie wszedł on w życie, podstawą prawną do przeprowadzenia wyborów jest tylko i wyłącznie Traktat z Nicei, który dla Polski przewiduje 50 miejsc (czterech eurodeputowanych dostaliśmy w minionej kadencji tylko czasowo, z powodu opóźnionego wejścia do UE Rumunii i Bułgarii w stosunku do pozostałej dziesiątki nowych państw). Jeśli Traktat z Lizbony zacznie obowiązywać podczas nowej kadencji, do grona eurodeputowanych zostanie dokooptowanych kolejnych 18 posłów, w tym jeden Polak. Ogólna liczba wzrośnie przejściowo do 754, bowiem nikt nie zabierze mandatów Niemcom, które korzystają na utrzymaniu nicejskiego podziału miejsc w PE: w porównaniu z Lizboną mają trzy dodatkowe mandaty. Każda osoba będąca obywatelem jednego z państw członkowskich ma obywatelstwo UE ustanowione w Traktacie z Maastricht w 1992 r. Stąd ma m.in. czynne i bierne prawo wyborcze w wyborach do Parlamentu Europejskiego i w wyborach lokalnych w państwie zamieszkania. Dzięki temu, Polacy mieszkający na przykład w Belgii będą mogli głosować na belgijskich kandydatów (o ile zapisali się wcześniej na listy wyborcze), albo nawet samemu kandydować. Na brukselskiej liście partii Ecolo jest Bartek Lech, pracujący dotychczas w parlamentarnym biurze europejskich Zielonych. Początki Parlamentu Europejskiego sięgają 1952 r., kiedy to powstało Wspólne Zgromadzenie Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. Traktat rzymski z 1957 r. przekształcił je w organ wszystkich trzech Wspólnot Europejskich. Nazwa Parlament Europejski pojawiła się w 1962 roku, kiedy jeszcze jego członkowie (wówczas 162) byli wybierani przez parlamenty krajowe. Pierwsze powszechne, bezpośrednie wybory odbyły się w roku 1979 i od tego czasu datuje się wzrost roli politycznej i uprawnień PE. Paradoksalnie, od tego czasu z każdymi wyborami spada jednak frekwencja: w 1979 roku wynosiła 62 proc., zaś w ostatnich wyborach w 2004 r. - zaledwie 45 proc. Oficjalną siedzibą PE jest Strasburg, gdzie - zgodnie z Traktatem - co roku odbywa się 12 sesji plenarnych. Na co dzień miejscem pracy eurodeputowanych jest jednak Bruksela, gdzie mają oni swoje biura, obradują komisje, frakcje parlamentarne, a także zwołuje się dwudniowe mini-sesje plenarne. Z kolei Luksemburg jest siedzibą sekretariatu generalnego PE. Każda comiesięczna przeprowadzka na cztery dni sesji z Brukseli do Strasburga kosztuje budżet UE 10 mln euro.