Zbrodnia z zazdrości wstrząsnęła Polską. Wiemy, kim był zabójca z Poznania


Jakub Szczepański, Jakub Krzywiecki
Morderca z Poznania, Mikołaj B., był zatrudniony w urzędzie wojewódzkim - dowiedziała się Interia. Wcześniej działał w środowiskach "wolnościowców", m.in. bezskutecznie kandydował do Sejmu. Swoją ofiarę namierzył poprzez media społecznościowe. Choć z Julią H. nie spotykał się od ponad roku, nie mógł się pogodzić z jej zaręczynami.

Weekend, centrum Poznania. Do pary siedzącej w jednym z lokali podchodzi mężczyzna, który oddaje strzał w kierunku partnera kobiety. Żeby upewnić się, że ofiara zginęła, wypali ponownie, gdy mężczyzna będzie już leżał. Niedługo później napastnik, jak ustaliliśmy pracownik Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu, sam strzeli sobie w skroń. - To wyglądało jak egzekucja - mówi Interii osoba zaznajomiona ze sprawą. - Były facet tej dziewczyny po prostu zamordował jej obecnego narzeczonego - dodaje.
Rozstali się wiele miesięcy wcześniej
O niedzielnej "strzelaninie" w Poznaniu usłyszała już cała Polska. W sieci pojawiło się nawet nagranie egzekucji, bo chyba nie da się określić inaczej tego, co tam się wydarzyło. Z pierwszych doniesień prasowych wynikało, że jeden z mężczyzn zmarł na miejscu. Drugi pożegnał się z życiem dopiero w szpitalu. Mieli 30 i 31 lat. Do tragedii doszło na oczach roztrzęsionej 20-latki, która rozpaczliwie błagała o pomoc mieszkańców stolicy Wielkopolski. Nikt nie zareagował.
Jak się okazuje, to młoda kobieta miała być niespełnioną miłością napastnika, Mikołaja B. Jak mówili nam znajomi osób uczestniczących w tej tragedii, morderca nie spotykał się z dziewczyną od półtora roku. 7 lipca Julia H. zaręczyła się z Konradem D.
"Najpiękniejsze 'tak' w moim życiu" - napisał zamordowany, kiedy w mediach społecznościowych pokazał zdjęcie pierścionka. W lutym opublikował ich wspólne zdjęcie. "Już rok razem i ciągle z podniesioną głową. Julia, Kocham Cię!" - podkreślił. Jak usłyszeliśmy, para poznała się przez internet.
Od wolności do nienawiści
- Trudno o spokojniejsze osoby - mówi nam Michał W., który znał zarówno zabójcę, ofiarę, jak i jego partnerkę. Jego zdaniem, historia ma charakter wyłącznie zawodu miłosnego. Przekazał nam, że napastnik miesiącami "nie mógł podnieść się po zakończeniu związku".
Jak ustaliła Interia, Konrad D. był aktywny społecznie i publicznie, pracował w Filharmonii Łódzkiej. Prosił, żeby nazywać go Kordianem, tak też występował w mediach. Mieszkał w Łodzi, a pochodził z okolic Koszalina. Przed laty zaangażowany w działalność Kongresu Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego. Z tamtych czasów pamięta go Artur Dziambor, poseł Wolnościowców.
- To były lata 2011-2014. Pracował w Łodzi, ja z Gdyni. Z czasem stał się dziennikarzem aktywnym w sieci. Prowadził różne projekty, był bardzo pozytywnym człowiekiem, wiecznie uśmiechnięty. Nasz ostatni wywiad odbywał się na lotnisku - wspomina polityk. - Akurat wylatywałem, a on przyjechał, specjalnie żeby nagrać rozmowę. Od kilku lat nie mieliśmy żadnego kontaktu, bo wycofał się z bieżącej polityki - dodaje. Polityk podkreśla, że Konrad był dobrym i lubianym człowiekiem.
Zamordowany działał w Stowarzyszeniu Niskie Składki. Skontaktowaliśmy się z jednym z jego kolegów i współpracowników: - Był dosyć znany w środowisku liberalnym, do tego szanowany. Bardzo aktywny, dobry. Nie mam żadnych negatywnych wspomnień z Konradem. Nie pamiętam też sytuacji, w której zachowałby się źle, nietaktownie czy agresywnie - mówi Interii Patryk Mielczarek.
Co z napastnikiem? Mikołaj B. także obracał się w środowisku związanym z Januszem Korwin-Mikkem. W 2015 r. startował nawet w wyborach do Sejmu jako reprezentant partii KORWiN. Wystawiono go dopiero na 11. miejscu, więc chyba nikt nie zakładał, że studentowi uda się zdobyć mandat poselski.
W ostatnich latach Mikołaj B. pracował w Wydziale Skarbu Państwa i Nieruchomości Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu. - Potwierdzamy, że to nasz pracownik - przekazał Interii Jarosław Władczyk, rzecznik prasowy wojewody wielkopolskiego.
Media społecznościowe potrafią zabić
Ani Julia, ani Konrad nie mieszkali w Poznaniu. Zdecydowali się tam pojechać tuż po własnych zaręczynach. Skoro oboje nie byli ze stolicy Wielkopolski, w jaki sposób znalazł ich napastnik? Jak twierdzą nasze źródła, z pomocą zabójcy przyszły... media społecznościowe.
- Na Instagramie ofiara udostępniła relację, że jest w lokalu ze swoją dziewczyną. Zapewne na tej podstawie zabójca dowiedział się, gdzie ich szukać - mówi nam osoba znająca ofiarę, która pragnie zachować anonimowość. Nasz rozmówca miał się spotkać z Konradem w dniu zabójstwa.
Jak dowiedziała się Interia, Mikołaj B. w swoich mediach społecznościowych miał m.in. promować dostęp do broni. Posty zniknęły już z jego konta.
Jak poinformowała nas wielkopolska policja, na miejscu zbrodni zabezpieczono pistolet marki Glock. - Aktualnie policjanci i prokuratorzy będą uczestniczyć w sekcji zwłok, która odbędzie się we wtorek. Zbieramy cały czas materiały dowodowe, które pozwolą uzupełnić informacje - mówi mł. insp. Andrzej Borowiak. - W tej chwili jednym z najbardziej wiarygodnych i prawdopodobnych motywów jest zawód miłosny. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Poznań-Stare Miasto - dodaje.
Z ustaleń mundurowych wynika, że morderstwo nagrał (chodzi o film z miejsca zdarzenia udostępniony w sieci - red.) jeden z obcokrajowców. Podobnie jak kilkanaście innych osób, został już przesłuchany w charakterze świadka. Informacje o tym, że Konrad D. już przed laty wycofał się z działalności politycznej potwierdził nam Artur Dziambor. Jak powiedział nam polityk, pojedzie na pogrzeb kolegi.
Jakub Szczepański, Jakub Krzywiecki