Jeszcze w 2020 r. działacze partii Donalda Tuska nie mieli najmniejszych wątpliwości: Polska Fundacja Narodowa powinna zostać zlikwidowana. - PFN wygląda po prostu jak pralnia pieniędzy. Jakby ktoś chciał wydać miliony złotych po to, aby zadowolić swoich kolegów, aby zadowolić być może rodziny kolegów, aby zadowolić być może jakieś instytucje, a niekoniecznie promować polski interes narodowy - grzmiał Cezary Tomczyk, obecnie wiceminister obrony narodowej. W publicznych dyskusjach i przed kamerami politycy PO nie szczędzili gorzkich słów w kierunku fundacji stworzonej w czasach PiS. Kiedy jednak sami przejęli władzę, najwyraźniej zmienili zdanie. Jak podały ostatnio wirtualnemedia.pl, obecnie PFN "skupi się na promocji polskiego biznesu". Co to właściwie oznacza? Ile zostało z przedwyborczych zapowiedzi ludzi Donalda Tuska? Interia postanowiła przyjrzeć się sprawie. PFN i PO. "Obłudne działania" Polska Fundacja Narodowa powstała w lipcu 2016 r., za czasów rządów PiS. Inicjatorami jej powstania mieli być ówcześni prezesi i przedstawiciele spółek Skarbu Państwa. - Fundacja została pomyślana zgodnie z naszym programem, który w ambitny sposób dba o polskie interesy, także przez budowę systemu instytucji promujących Polskę na świecie - uważa Piotr Gliński, były wicepremier oraz minister kultury i sportu. Według polityka PiS, za pośrednictwem PFN, jego obóz chciał promować kraj poprzez kulturę i sport. - Możemy wspomnieć np. "Team 100", program stypendialny dla młodych sportowców, który przyniósł nam medalistów na igrzyskach olimpijskich. Iga Świątek, jeszcze zanim zdobyła pierwszy tytuł wielkoszlemowy, była stypendystką tego programu - zauważa Gliński. Nasz rozmówca wspomina też m.in. o jachcie "I Love Poland", który "wygrał 11 regat oceanicznych na świecie", czy programie "Zwiastun" dotyczącym wizyt w muzeach i miejscach pamięci dla żołnierzy NATO stacjonujących w Polsce. Kiedy jednym tchem kończy wymieniać sukcesy, dopytujemy o przyszłość fundacji. Chcemy się dowiedzieć, jak były minister kultury w rządzie PiS ocenia postępowanie nowej koalicji rządzącej względem PFN. - Ich działania są obłudne. Wszystkie dokumenty są dostępne, realizowane programy też. Jeśli PO zaczyna od propagandy, nazywa PiS złodziejami, przejmuje później fundację, wkłada tam swoich ludzi, to trzeba się przyjrzeć, czy działają w imię dobra publicznego, czy jakichś spółek albo kolegów królika - podnosi Piotr Gliński. - Natomiast generalnie dobrze, że przynajmniej formalnie kontynuują działalność PFN, choć nie znam szczegółów i nie wiem co tam robią teraz. Mogą weryfikować nasze programy, wszystkie się bronią - uważa były wicepremier. PFN spodobał się w resorcie kultury. "Szukają jelenia" Jak twierdzą rozmówcy Interii z Ministerstwa Aktywów Państwowych, które nadzoruje spółki zrzucające się na PFN, fundacja przypadła do gustu resortowi kultury. Dlaczego to istotne? Bo to ludzie Hanny Wróblewskiej czuwają formalnie nad projektem powołanym do życia przez PiS. - To kultura chce zostawić przy życiu fundację. Mówiąc wprost: szukają jelenia. Chcą, żeby spółki dalej płaciły. Tylko skoro mają promować biznes to raczej nie kulturę - uważa informator Interii z KPRM. - Jako MAP jesteśmy wstrzemięźliwi, ale nie przedstawiamy oficjalnie jeszcze swojego stanowiska - dodaje. W opinii polityka z resortu aktywów państwowych, z którym rozmawiamy, władze ministerstwa kultury nie brały jednak dotąd pod uwagę stanowiska samych darczyńców. Czyli spółek Skarbu Państwa, które wykładały miliony na działalność PFN. - Nie zapytali sponsorów, czy są zainteresowani, żeby płacić. Widać dużą wstrzemięźliwość w tej sprawie. Jesteśmy przed zwartą dyskusją polityczną na temat przyszłości fundacji - usłyszeliśmy. Faktem jest, że dotychczas działalność polityków związana z PFN ograniczyła się w zasadzie do wymiany władz i statutu. - Musieliśmy wprowadzić przedstawicieli spółek do rady nadzorczej PFN, żeby w ogóle przejąć ten podmiot. Udało się powołać zarząd, kwestia, co dalej - donosi nasz informator. - Nie jest przesądzone, że na pewno będziemy utrzymywać i wspierać PFN - podkreśla. Na ten moment, w radzie nadzorczej, ma brakować trzech osób. W Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego słyszymy jednak, że resort nie chce, żeby decyzje dotyczące przyszłości fundacji były podejmowane "autorytarnie" przez Hannę Wróblewską czy szefa MAP. Na 18 listopada wyznaczono termin posiedzenia rady nadzorczej PFN. Tam władze poznają "ostateczne zobowiązania i stan fundacji". Decyzje o tym, jak PFN ma działać dalej, zapadną po dyskusji. Wiceminister kultury: Cele PFN były logiczne, zgodne Z ramienia resortu kultury nad PFN czuwa dziś wiceminister Andrzej Wyrobiec. Jak przyznaje polityk, udało mu się przywrócić "pierwotny status fundacji i założone cele". - Niezależnie od mojego zdania na temat samej fundacji, one były logiczne, zgodne. Spółki publiczne mogą oficjalnie przeznaczać pieniądze na promocję przedsiębiorczości. W porządku - podnosi. - Natomiast, w trakcie funkcjonowania fundacji, zmieniano statut kierując się potrzebami politycznymi. Skończyło się tak, że dzisiaj NIK ma poważne zarzuty co do działania i wydatkowania środków. Potrzeba więc czasu - powiedział Interii wiceminister. Polityk podkreśla, że już wedle dokumentów założycielskich fundacja miała działać do 2026 r. - Nie da się zamknąć instytucji przy zobowiązaniach sięgających 2026 r. Zarząd musi rozwiązać, zakończyć albo odzyskać pieniądze z tytułu umów dotacyjnych - przekazał nam Wyrobiec. - Pieniądze wydatkowano często a conto na działania zaplanowane na przyszłość. Jeśli zamknęlibyśmy fundację z dnia na dzień, byłaby to totalna niegospodarność zarządu - uważa. Kiedy jednak pytamy o PFN i jej przyszłość polityków Platformy znanych z rozliczania PiS-u, opinie są dość wyraziste. - Z pewnością wymiana zarządu PFR jest związana z koniecznością przeprowadzenia głębokich audytów finansowych i zakończenia projektów dotowanych przez PFN - mówi nam Michał Szczerba, europoseł PO. - Fundacja Narodowa, w formule jaką znaliśmy wcześniej, przepompowni i przechowalni dla ludzi PiS, przestanie istnieć. Nie wyobrażam sobie, by spółki Skarbu Państwa podejmowały nowe zobowiązania wobec Fundacji, przy niezmienionych celach - dodaje. Jak przypomina polityk PO, w przeszłości podnosił, że PFN "dublowała funkcje innych instytucji publicznych" przy braku jakiejkolwiek transparentności. - Z drugiej strony, oczywista wydaje się niegospodarność byłych organów spółek, przekazujących gigantyczne środki na działalność niezwiązaną ze statutowymi celami tych podmiotów i brakiem jakiejkolwiek kontroli wydatków - ocenia Szczerba. Co dalej? Europoseł oczekuje od nowych organów statutowych pilnych i pogłębionych audytów. Do tego, należałoby wyciągnąć odpowiednie konsekwencje przy ustaleniu ewentualnych nieprawidłowości. - Nie jest wykluczone, że skończy się to wszystko zawiadomieniami do organów ścigania i wstrzymaniem finansowania nieuzasadnionych projektów - puentuje Michał Szczerba. Tylko w pierwszym roku działalności fundacji przeznaczono na ten cel 100 mln zł. Jakub Szczepański ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!