Napieralski: Nie przygotowano nas do spotkania z Obamą
Spotkanie z Obamą to wielkie wydarzenie w moim życiu. Dobrze, że prezydent USA spotka się z liderami opozycji, źle, że premier nie wyszedł z inicjatywą spotkania, które by nas do tego przygotowało - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Grzegorz Napieralski.
Konrad Piasecki: Szef SLD w Kontrwywiadzie RMF FM, dzień dobry, witam.
Grzegorz Napieralski: - Dzień dobry, witam serdecznie. Muszę powiedzieć od razu, że dojechałem bez żadnych korków dzisiaj do radia.
Zdarzało się różnie. Marzył pan, panie przewodniczący w cichości ducha o tym spotkaniu z Barackiem Obamą?
- Na pewno spotkanie z prezydentem Stanów Zjednoczonych to duże wydarzenie.
Ale wymarzone spotkanie?
- Na pewno podchodzę to tego jak do wielkiego wydarzenia w moim życiu.
Teraz, to chyba bardziej Obama niż Zapatero?
- Cenię premiera Zapatero cały czas bardzo za jego...
...przeżywa trudności, za chwilę rezygnuje z funkcji, mówi, że nie będzie walczył o trzecią kadencję...
- ...końcówka drugiej kadencji, przeżywa trudności jak wielu przywódców europejskich: Francja, Niemcy, Grecja, Portugalia, Włochy...
...nie jest tak, że w związku z tym zmienił pan politycznego idola na Obamę?
- Ja doceniam człowieka nie za to, jaką funkcję pełni, tylko doceniam człowieka za to, co robi, jakie ma poglądy, o co walczy i czy walczy też o swoje przekonania. Zapatero był bardzo konsekwentnym politykiem, od początku do końca. Wiele dobrego dla Hiszpanii zrobił. Dlaczego miałbym teraz, kiedy jego notowania są trochę słabsze, mówić: już Zapatera nie lubię.
Nie jest tak, że bardziej pan polubił Obamę?
- Nie mogę powiedzieć, czy lubię, czy nie lubię, bo go jeszcze nie poznałem osobiście.
Jak się poznacie, to może być zupełnie inaczej.
- Na pewno.
Czy to jest tak, że polscy politycy ustalają jakąś wspólną strategię na to spotkanie z Obamą?
- Dobrze się stało, że opozycja i rządzący spotykają się z prezydentem, z jednym z najważniejszych ludzi na świecie. Ale źle też się dzieje, że nie ma spotkania, które by nas wszystkich przygotowało.
Wczoraj się pan widział w Sejmie z premierem. Nie namawialiście go na takie spotkanie?
- Ja od kilku dni, kiedy pojawiła się informacja, że będziemy spotykali się z prezydentem Obamą, namawiam wszystkie siły polityczne, żebyśmy się spotkali. Tu musi być inicjatywa premiera, to on jest szefem rządu dzisiaj. Aby ustalić strategiczne cele: co by było dobrego w odbiorze Polski, np. jak Obama wraca do Stanów Zjednoczonych i mówi słuchajcie, tam i opozycja, i rządzący mówią o tym , o tym , o tym. Była agenda przygotowana, ta agenda została przez wszystkie siły polityczne poparta.
A o tym, o tym i o tym, czy np. wszyscy polscy politycy są w stanie powiedzieć jednym głosem: tak panie prezydencie gwarantujemy, że wydobycie gazu łupkowego popieramy wszyscy i amerykańskie firmy mogą wchodzić do Polski, bez problemu?
- Odłożę na chwilę gaz łupkowy, ale powiem o pewnej filozofii. W sprawach gospodarczych i polityki międzynarodowej powinniśmy mieć ileś punktów stycznych. O które - nie ważne z jakiej partii jesteśmy - powinniśmy walczyć. Mamy swoje kontakty międzynarodowe, swoich znajomych, ci znajomi są premierami, ministrami w innych państwach. Gaz łupkowy, my po pierwsze, w Polsce najpierw musimy mieć święte przekonanie, co chcemy z tym gazem zrobić. Czy chcemy go wydobywać, czy możemy go wydobywać, co na to ministerstwo ochrony środowiska.
A nie mamy świętego przekonania? Pan, nie ma?
- Nie wiem, tego nie wiem. Dlatego, że...
...a w panu nie ma świętego przekonania, że warto i że trzeba?
- Gaz łupkowy i złoża gazu łupkowego, bardzo dobrego jakościowo gazu ich wydobycie jest bardzo skomplikowane. To nie jest tak jak gaz ziemny...
...po to właśnie amerykańskie firmy są nam potrzebne, żeby to skomplikowanie nam ułatwić.
- Amerykańskie firmy już tu są, żeby była jasność. Już badają, one powiedziały, co tak naprawdę tutaj jest. Żeby gaz wydobyć, trzeba mieć specjalistyczną technologię. Tylko pytanie teraz, czy ta amerykańska technologia, o której myślimy, która jest wykorzystana jednak na takich terenach jak pustynie, czy takie miejsca niezamieszkane. U nas większość gazu łupkowego jest w miejscach zielonych, zamieszkanych. Czy ta technologia u nas się sprawdzi?
Pan ma wątpliwości?
- Ja mam jeszcze jedną wątpliwość. Czy z prezydentem Obamą liderzy opozycji mają rozmawiać o gazie łupkowym. Czy to jest adresat takiego komunikatu, czy to jest adresat takiej sprawy.
To o czym rozmawiać? O Afganistanie? Powie pan, Baracku Obamo wycofuj wojska z Afganistanu?
- Znaczy na pewno Afganistan jest sprawą poważną. To jest temat, o którym rozmawia się z prezydentem Obamą.
Pan chciałby do niego zaapelować o zakończenie interwencji w Afganistanie?
- Znacie moje poglądy.
Znamy poglądy dotyczące polskich wojsk. Pytanie, czy wojska amerykańskie podlegają tym samym poglądom.
- Ale Barack Obama, startując w wyborach prezydenckich i ogłaszając swoją strategię do spraw Afganistanu, też mówił, że ta misja musi się zakończyć i musi zmienić charakter. Pytanie, kiedy i jak to widzi prezydent Stanów Zjednoczonych.
Pan by chciał powiedzieć o Afganistanie.
- Chciałbym porozmawiać, natomiast ważne są jeszcze inne kwestie. Moim zdaniem najistotniejszą dzisiaj dla Polski kwestią jest odbudowanie czy zmiana relacji transatlantyckich, czyli relacji między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską czy relacji między USA a Polską, szczególnie w sferach gospodarczych. Dzisiaj bilans gospodarczy Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej wynosi ponad 40 proc., ale wiemy, że już eksperci mówią, że za 15-20 lat taki bilans może się zmienić. Inne państwa mogą tak naprawdę prześcignąć Unię Europejską i Stany Zjednoczone.
O wszystkim tym lider polskiej lewicy będzie z Barackiem Obamą rozmawiał w języku Szekspira czy raczej w języku Mickiewicza?
- Każdy z nas powinien używać swojego języka...
Bezpieczna odpowiedź.
- ...ale bardzo praktyczna. Szczególnie, jeśli rozmawia się o sprawach istotnych, gospodarczych czy politycznych i używa się skomplikowanego słownictwa...
Którego czasami może zabraknąć.
- ...właśnie. Mogłoby dojść do nieporozumienia.
Czy Sojusz Lewicy Demokratycznej, panie przewodniczący, postanowił czynem udowodnić, że nie zawarł taktycznego sojuszu i że nie pada w ramiona PiS-u?
- No bo nie ma taktycznego sojuszu.
I to głosowanie w sprawie Ewy Kopacz, z którego SLD tak się nieco wycofało, to jest właśnie dowód na to, że tego sojuszu nie ma, czy miało być takim dowodem?
- Po pierwsze z niczego się nie wycofaliśmy. My zwróciliśmy uwagę i wczoraj to głośno powiedzieliśmy, że to, co wydarzyło się w Sejmie, to już jest kampania wyborcza. Z jednej strony prowadzona przez Prawo i Sprawiedliwość...
Wy też takie kampanie prowadzicie i też składacie wnioski o wotum nieufności.
- ...a z drugiej strony premier, który robił kampanię w obronie minister Kopacz. Otóż w sprawie zdrowia mam wiele zastrzeżeń do pani minister Kopacz, ale jaka była propozycja SLD, którą powtarzamy od roku? Nad tym problemem naprawdę trzeba usiąść wspólnie do jednego stołu. Już jedno takie spotkanie z mojej inicjatywy się odbyło. Pani minister Kopacz przyszła, usiadła do tego stołu, po czym wstała i odeszła.
Panie przewodniczący, ale to miał być dowód na to, że nie knujecie z PiS-em?
- Bo nie knujemy z PiS-em.
Ale czy to miał być na to dowód? Czy taki był zamysł polityczny tego wczorajszego zachowania?
- Nie knujemy, nie rozmawiamy, nie zawiązujemy taktycznego sojuszu z PiS-em. Jeszcze wrócę do jednego głosowania nad wotum nieufności dla ministra finansów. Otóż nie wiem czy wiecie, że Prawo i Sprawiedliwość bojkotowało nasz wniosek i nie chciało go podpisać. Jeżeli chce pan nazwać to dowodami, to to są dowody, że nie współpracujemy.
To jeszcze jeden dowód na stole: proszę powiedzieć, że Kaczyński nigdy nie zostanie premierem za pomocą głosów SLD.
- Za pomocą głosów SLD premierem będzie człowiek z SLD.
A jeśli byłoby tak, że dogadywanie wskazywałoby na to, że takim premierem musi być człowiek z PiS-u?
- Jeśli SLD ma wpływ na władzę, to chce mieć premiera.
Czyli głosy SLD nie pomogą Jarosławowi Kaczyńskiemu w zostaniu premierem?
- Głosy SLD, a dokładniej głosy wyborców, pomogą - mam nadzieję - w tym, że SLD będzie rządzić i będzie miało swojego premiera.
No widzi pan, nie chce pan jednak położyć na stole takiej deklaracji.
- Bo ja chciałbym, żeby moja partia wygrała wybory, to jest naturalne. Jestem liderem partii politycznej i moim marzeniem jest to, abyśmy doszli do władzy. I byłbym nieuczciwy, mówiąc panu, że dzisiaj oddamy komuś funkcję premiera. O to się walczy. A jaki będzie układ koalicyjny, zobaczymy po wyborach.
Anita Błochowiak odchodzi z SLD, rezygnuje z polityki, mówi, że prowadzi pan plastikowa politykę.
- Każdy ma możliwość oceny tego, co się dzieje, ale Anita Błochowiak odchodzi, ponieważ łączenie obowiązków mamy i pracy w Sejmie, to była bardzo trudna sprawa.
Wiele posłanek to łączy.
- No ale... Anita Błochowiak jest bardzo długo w Sejmie, bardzo długo jest parlamentarzystką. Wybrała inną drogę, ma do tego prawo. Natomiast będzie nam jej brakowało w parlamencie, znakomita posłanka z komisji finansów odchodzi.
To ostatnie pytanie: da pan "jedynkę" Leszkowi Millerowi?
- Leszek Miller i Józef Oleksy mają miejsce na liście, a które, to zobaczymy.
Ale "jedynki" są możliwe? Bo oni mówią "tylko jedynki".
- Mogą tak mówić, mają do tego prawo. Ale o listach będziemy za chwilę rozmawiać.