Kampania wyborcza: Nowy straszak i dwie osie sporu
Wyścig na obietnice socjalne i walka światopoglądowa - Prawo i Sprawiedliwość narzuciło dwie osie sporu kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. A w sobotę kolejna konwencja partii rządzącej – tym razem we Wrocławiu.

Wyścig na obietnice socjalne i walka światopoglądowa - Prawo i Sprawiedliwość narzuciło dwie osie sporu kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. A w sobotę kolejna konwencja partii rządzącej - tym razem we Wrocławiu.
Według najnowszego sondażu Kantar Millward Brown na zlecenie "Gazety Wyborczej" Koalicja Europejska może liczyć na 35 proc. głosów w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Tuż za nią plasuje się Zjednoczona Prawica (33 proc.), Wiosna Roberta Biedronia (11 proc.) i Kukiz’15 (7 proc.).
Wybory do Parlamentu Europejskiego rozpoczynają maraton wyborczy w Polsce. W krótkim czasie wybierzemy przedstawicieli do PE, Sejmu i Senatu, a potem prezydenta. Majowe zwycięstwo do PE może sprawić, że wygrany nabierze rozpędu w walce o jeszcze większą stawkę - w jesiennych wyborach do parlamentu.
Na razie rozpędza się Prawo i Sprawiedliwość, które rozdaje karty i kreuje narrację. Żeby nieco uporządkować fakty: dwa tygodnie temu, podczas konwencji PiS w Warszawie, prezes Jarosław Kaczyński przedstawił nową tzw. piątkę. Znalazły się w niej obietnice, głównie socjalne, które mają kosztować budżet państwa ok. 40 mld zł. PiS obiecało 500 plus również na pierwsze dziecko, 13. emeryturę, przywrócenie połączeń autobusowych z mniejszymi miejscowościami, zwolnienie z PIT-u osób do 26. roku życia i zwiększenie kwoty wolnej od podatku.
W ubiegłą sobotę, tym razem w Rzeszowie, Kaczyński znów wygłosił przemówienie, w którym skrytykował pomysł deklaracji LGBT+, jaką właśnie podpisał prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Kaczyński mówił, że "cały mechanizm przygotowania dzieci do przyszłej roli matki i ojca ma być zniszczony. W imię czego? Trudno zgadnąć. Będziemy mówili 'nie' atakowi na dzieci".
Sprawdzone elementy sporu, nowy straszak
- Prawo i Sprawiedliwość wprowadza do kampanii wyborczej elementy sporu, które tak jak w poprzedniej, przyniosły im powodzenie. O ile w 2015 roku było to straszenie uchodźcami, to obecnie jest strasznie kartą LGBT. Jest to konsekwentne wywoływanie złych emocji, nie ma to nic wspólnego z wyborami do Parlamentu Europejskiego. Z drugiej strony stałe są też elementy socjalne, którymi PiS posłużył się już podczas kampanii przed kilku laty - mówi Interii Anna Materska-Sosnowska z Uniwersytetu Warszawskiego.
Programy socjalne PiS czy straszenie obcymi (wcześniej imigrantami, dziś LGBT) są więc powtórzeniem kampanii z 2015 roku. Zmienił się jedynie "straszak".
- To hasła, które łatwo wykorzystać. Mogą je podchwycić nawet mniej ogarnięci. Partie nie muszą się więc wysilać, by przełożyć to na proste komunikaty - mówi z kolei Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
PiS chce wciągnąć innych w grę na obietnice, bo wie, że nikt nie może się pod tym względem z nimi równać. Partia Kaczyńskiego udowodniła, że dotrzymuje słowa i jest wiarygodna - a na pewno pod względem socjalnym. Dlatego też sprytnie podchwycono populistyczną propozycję PO (500 plus również na pierwsze dziecko), dobudowując do tego kilka innych pomysłów, równie chwytliwych.
Królik nie taki wielki
Do wyścigu na obietnice socjalne dołączają inni. Sojusz Lewicy Demokratycznej co jakiś czas ma prezentować pomysły, co można zrobić za wspomniane 40 mld zł. Ich propozycje również będą oscylować wokół spraw socjalnych, a na początek Włodzimierz Czarzasty przedstawił pomysł na dofinansowanie do zakupu mieszkań. To wybitnie kwestia socjalna. Z drugiej strony jest PSL, które wobec zbliżającego się protestu nauczycieli składa populistyczną obietnicę - 1000 zł podwyżki dla każdego nauczyciela, niezależnie od stopnia awansu zawodowego. To samo zapowiedziała też PO.
- Po zaprezentowaniu tzw. piątki Kaczyńskiego widać, że niezależnie od pierwszego entuzjazmu, który pojawił się po stronie zwolenników PiS-u, okazało się, że nie musi to być takie oczywiste. Strajk nauczycieli jest pośrednio sprowokowany tym programem. Wygląda to na projekt, który jednak nie jest tak wielkim królikiem z kapelusza - ocenia Flis.
Walka światopoglądowa
Wykreowana przez Prawo i Sprawiedliwość druga oś narracji skupiona jest wokół spraw światopoglądowych. Tu Jarosław Kaczyński nie silił się na budowanie nowatorskiej strategii, bo z pomocą przyszli sami politycy Platformy Obywatelskiej. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podpisał bowiem deklarację LGBT+, czym dał pożywkę działaczom PiS do stworzenia kolejnego "palącego problemu". Sęk w tym, że sama deklaracja nie wnosi zbyt wiele. Zakłada edukację seksualną w szkołach na dodatkowych zajęciach, ale pod warunkiem wyrażenia takiej woli przez rodziców.
- Podczas ostatniego weekendu PiS straszył zagrożeniem dla dzieci ze strony zbyt postępowej Europy, rzekomymi nowinkami, które chce wprowadzić Unia Europejska. To cyniczne zwrócenie się do najniższych emocji, sianie niechęci do drugiej osoby. Są to oczywiste półprawdy i niedomówienia, bo żeby zmienić program nauczania potrzeba jest zgoda ministerstwa, a tej nie ma i nie będzie - dodaje Materska-Sosnowska.
- Nic nie wskazuje na to, by był to znaczący problem, który w codziennym życiu w rozmowach Polaków był dominujący. W sensie totemicznym dla partii to fajna rzecz, bo można obalić totem przeciwnika albo bronić swojego. Realne problemy w naszej debacie się nie pojawiają - dodaje Flis.
Zdaniem profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego takim problemem jest np. służba zdrowia.
- Pokazały to sondaże, w których zapytano Polaków, co jest dla nich największym problemem. Okazało się, że pierwsze miejsce zajmuje służba zdrowia. Biorąc pod uwagę inne kraje, jak np. Czechy czy Słowację, to raporty pokazują jasno, że służba zdrowia funkcjonuje tam lepiej. Nie ma powodu, by u nas było gorzej niż na Słowacji. Trzeba czekać na kogoś, kto będzie chciał się zajmować realnymi problemami, a nie totemicznymi - podkreśla Flis.
Walka na ziemi i warunkach PiS

Materska-Sosnowska: - Z drugiej strony jest Koalicja Europejska, która do tej pory w sensie programowym nic nie zrobiła, nie przedstawiła jeszcze programu, a jej jedynym sukcesem było zawiązanie koalicji.
PiS zręcznie wciągnął opozycję do walki na swojej ziemi i swoich warunkach, a jak się wydaje, Trzaskowski im to ułatwił. Partia rządząca trafiła też na podatny grunt, bo z przekazem "nie deprawujcie naszych dzieci", wchodzi w najbardziej osobiste i delikatne sfery człowieka. I szybko rosną jej kolejni sprzymierzeńcy, bo chwilę po podpisaniu deklaracji przez Trzaskowskiego kibice Legii Warszawa wywiesili na stadionie transparent: "Warszawa wolna od pedalstwa". W ślad za nimi poszli również kibice Lechii Gdańsk, którzy poszli krok dalej i napisali: "Sodomici, pedały i pedofile z LGBT! Łapy precz od naszych dzieci!". A walka ideologiczna jedynie nabiera rozpędu i może stać się tym, czym kwestia uchodźców w 2015 roku.
- Uważam jednak, że ta sprawa przycichnie, a pojawią się jeszcze inne tematy. Może pora zająć się tym, co jest naprawdę ważne, np. służbą zdrowia - zauważa Flis.
Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się już za 10 tygodni, a w debacie publicznej tematy europejskie rzadko się pojawiają. Schodzą na dalszy plan, bo najbliższe wybory mają być jedynie sprawdzianem generalnym przed jesienią.
Flis: - Wybory są zawsze próbą sił w krajowej polityce. Stosunek do spraw krajowych ma decydujące znaczenie. Nie dziwi mnie zupełnie, że dominuje polityka krajowa, bo tak się działo zawsze do tej pory. Przy tym kalendarzu to wybory do PE są preludium przed kluczowymi wyborami jesiennymi.
Łukasz Szpyrka
Współpraca Paweł Sobczak