Strategiczna inwestycja na wirażu. Kolej zrywa ważną umowę
Inwestycja w Małopolsce za niemal pół miliarda złotych stanęła, bo PKP PLK wypowiedziały kontrakt z wykonawcą. Chodzi o fragment szlaku skracającego podróż z Krakowa do Zakopanego. Kolejarze twierdzą, że nie mogli dłużej pozwalać na "rażące naruszenia". - Terminarze prac będą rzetelne, a nie wariackie. Z tym mieliśmy do czynienia przy CPK. Działo się to na potrzeby propagandy - mówi Interii wiceminister infrastruktury Piotr Malepszak.
Chcący udowodnić, że polska kolej jest powolna, na tapet biorą trasę z Krakowa do Zakopanego. Przywołując kultową Luxtorpedę wskazują, że skoro w międzywojniu podróż z pasażerami mogła trwać 2 godziny 29 minut, dlaczego w XXI wieku pociąg musi jechać dłużej. Jak w każdej legendzie i tu są niedopowiedzenia, bo Luxtorpeda nie zatrzymywała się nigdzie po drodze. Ponadto obecnie bije ją na głowę chociażby EIC "Tatry", który słynny dystans pokonuje w 2 godziny 9 minut, obsługując jeszcze Nowy Targ.
Decydenci od lat wiedzą jednak, iż nawet taki czas spędzony w pociągu jadącym do Zakopanego, to dla współczesnych podróżnych zbyt długo. W zeszłym roku, za poprzedniej władzy, w Krajowym Programie Kolejowym zapisano więc budowę planowanego od dawna szlaku znanego jako "Podłęże - Piekiełko".
Inwestycja obejmuje modernizację niektórych istniejących już odcinków, a także budowę ponad 60 km całkiem nowych torów.
Wszystko ma się zakończyć do 2030 roku i wówczas dalekobieżne pociągi mają kursować z Krakowa do Zakopanego w półtorej godziny. Dodatkowo z mniej więcej trzech godzin do 60 minut skrócić ma się podróż ze stolicy Małopolski do Nowego Sącza.
Podłęże - Piekiełko. PKP PLK zrywa umowę. "Uchybień było sporo"
Zarządca infrastruktury PKP Polskie Linie Kolejowe rozpisał przetargi, a jeden z nich - wart 430 mln zł - wygrała firma Strabag. Dotyczy on modernizacji linii kolejowej nr 104 między Rabką Zarytem a Mszaną Dolną. Strabag zobowiązał się przebudować przystanki i stacje, ustawić elementy pasażerskiej infrastruktury, a w Mszanie Dolnej wykonać przejście pod torami z windą.
W kontrakcie zawarto też m.in. remonty mostów i wiaduktów oraz przejazdów kolejowo-drogowych. Nieoczekiwanie jednak we wtorek spółka PKP PLK poinformowała, iż umowa na element sztandarowej inwestycji została zerwana ze względu "na interes publiczny".
W komunikacie czytamy, że wysyłała ona Strabagowi "liczne monity i wezwania", aby prace na fragmencie szlaku nr 104 realizował zgodnie z projektem.
Firma jednak - jak stwierdziły PKP PLK - "nie wykonywała zasadniczych prac w myśl założeń umowy", co poskutkowało "rażącym naruszeniem harmonogramu". To natomiast zagroziło całemu projektowi "Podłęże - Piekiełko", na który środki pochodzą z Krajowego Planu Odbudowy.
Rzeczniczka PKP PLK Rusłana Krzemińska dodała w rozmowie z Interią, że uchybień na odcinku Rabka Zaryte - Mszana Dolna było całkiem sporo.
- Wykonawca podważał rozwiązania projektowe, dlatego musieliśmy zadziałać, aby ochronić inwestycję i jej terminarz. Nie mogliśmy zostawić status quo z dalszymi niedociągnięciami. Teraz mogą zdarzyć się delikatne opóźnienia, ale nie przełożą się one na harmonogram całości inwestycji. I to dobra wiadomość - zadeklarowała.
Podłęże-Piekiełko a PKP PLK. "Terminarze prac były wariackie"
Z przedstawicielem przedsiębiorstwa, które pod przymusem schodzi z budowy, nie udało nam się skontaktować. Strabag wydał tylko krótkie oświadczenie, w którym przekazał, że "nie zgadza się on z uzasadnieniem odstąpienia od umowy".
"Obecnie analizujemy otrzymane odstąpienie pod kątem prawnym oraz zgodności ze stanem faktycznym" - stwierdził odsunięty już wykonawca.
Głos na łamach Interii zabrał za to wiceminister infrastruktury Piotr Malepszak, odpowiedzialny za kolej. Jak zauważył, państwo musi "bardzo poważnie podchodzić do publicznych pieniędzy".
Zapytany, czy wypowiedzenie umowy to sygnał dla innych wykonawców, że nie mogą więcej drastycznie naruszać harmonogramów, odparł: - Chcemy postawić pod tym względem na nową jakość współpracy z rynkiem.
Kontynuując, Malepszak ocenił, iż w ostatnich latach widzieliśmy "wiele przyzwolenia na bylejakość". - I to zarówno w kwestiach dotyczących jakości robót, ale przede wszystkim bardzo swobodnego podchodzenia do harmonogramów realizacji robót. Często działo się to z winy PKP PLK. Były one bardzo "rozciągane" i nikt nie ponosił za to odpowiedzialności - wskazał.
Jak zadeklarował wiceminister, terminarze prac na torach będą od teraz "rzetelne", a nie "wariackie" czy stanowiące swego rodzaju "iluzję". - Z tym mieliśmy do czynienia przy Centralnym Porcie Komunikacyjnym, działo się to na potrzeby propagandy. Powtórzę: obojętnie, czy inwestycja jest za 5 mln zł czy za 500 mln, publiczne pieniądze to poważna sprawa - podsumował Malepszak, który w 2019 roku był p.o. prezesa CPK.
Co z trasą Podłęże-Piekiełko? Rabka-Zdrój od lat bez kolei
Modernizacja kolei na południe od Krakowa to prawdziwa telenowela. Remont obecnie głównej trasy do Zakopanego rozpoczęto sześć lat temu i trwał on niemal do końca 2023 roku. Przez ten czas szlak otwierano na wakacje oraz ferie zimowe, a następnie zamykano - i tak w kółko. Zamiast pociągów uruchamiano zastępcze autobusy, które często utykały w korkach na zakopiance.
Dziś do stolicy Tatr dojedziemy z Krakowa Głównego bezpośrednio przez cały rok, lecz nie oznacza to, że transportowe kłopoty skończyły się we wszystkich podhalańskich miejscowościach. Od kilku lat pociągi nie kursują chociażby do Rabki-Zdroju - kolejowy szlak jest tam wciąż rozkopany w ramach inwestycji "Podłęże - Piekiełko". Zajmuje się tym inna firma niż Strabag, lecz problematyczny odcinek, gdzie zerwano umowę, zaczyna się tuż za granicą tego miasta.
Burmistrz Rabki-Zdroju uznał, że mieszkańcy "jakoś sobie radzą", wsiadając na pokłady nie szynowych pojazdów, lecz zastępczej komunikacji autobusowej. Jak jednak wskazał Leszek Świder, największym problemem jest "terminowość i czas" trwania budowy. - Gdy kolej jeździła do Zakopanego, ktoś wsiadał w Rabce i wiedział, że za 40 minut będzie na miejscu. Jadąc autobusem nie wie, czy będzie punktualnie, za 60 minut, a może dwie godziny. To bardzo uciążliwe - powiedział Interii.
Według samorządowca jeżeli udałoby się w końcu przywrócić pociągi do jego miasta, pewność związana z jazdą publicznym transportem będzie większa. - W PKP deklarują, że celem jest dla nich dotrzymanie terminów. Twierdzą, że bezwzględnie zależy im na czasie. Mam nadzieję, że tak się stanie - podsumował Leszek Świder.
Strabag stracił umowę. PKP PLK: Znajdziemy nowego wykonawcę
Spółka PKP PLK planuje, iż modernizacja na odcinkach Chabówka - Rabka-Zdrój - Rabka Zaryte oraz Rabka Zaryte - Mszana Dolna zakończy się w 2025 roku. Najpierw jednak, w cytowanym wcześniej oświadczeniu, obiecano, iż "podejmie wszelkie kroki mające na celu jak najszybsze wyłonienie nowego wykonawcy" dla drugiego z tych kontraktów.
Jak zakładają, nowo wyłoniony podmiot będzie w stanie "kontynuować prace zgodnie z założeniami i zakończyć inwestycję w możliwie najkrótszym czasie". Spółka podkreśla, że priorytetem dla niej jest "terminowa realizacja projektu, która ma na celu poprawę jakości podróży oraz zwiększenie przepustowości linii kolejowej nr 104".
Cała inwestycja, skracająca czas jazdy pociągiem na trasach Kraków - Zakopane oraz Kraków - Nowy Sącz, kosztować ma około 12 mld złotych. Zdaniem PKP PLK poza ułatwieniem dojazdu na wypoczynek w Tatrach czy Sądecczyźnie usprawni ona przewóz towarów znad Bałtyku na Bałkany, a ponadto "podniesie atrakcyjność przemysłowo-gospodarczą" południowej Małopolski.
Wiktor Kazanecki
Kontakt do autora: wiktor.kazanecki@firma.interia.pl
----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!