Centralny Port Komunikacyjny - budowa lotniska na 40 mln pasażerów oraz sieci kolei dużych prędkości. Port lotniczy będzie kosztować 46 mld zł. Łącznie program pochłonie 150 mld złotych. To największa inwestycja w historii Polski;Rozpoczęcie prac nad CPK zainicjował PiS. Zakładano, że lotnisko powstanie do 2028 roku w mazowieckim Baranowie. Nowy rząd zlecił audyt inwestycji. Ocenę mamy poznać pod koniec pierwszego kwartału 2024 roku. Przypomnijmy, że po zmianie władzy Maciej Lasek - poseł KO oraz wiceminister funduszy i polityki regionalnej - został nowym pełnomocnikiem rządu ds. CPK. Jak zapewnia, o ostatecznych decyzjach w sprawie CPK zdecyduje audyt. Otwarcie mówi jednak o swoich wątpliwościach. Przyjrzyjmy się im. Maciej Lasek: Popełniliśmy bardzo poważny błąd Wątek przepustowości stołecznego lotniska na Okęciu to pierwszy, podstawowy problem w dyskusji o CPK. - Popełniliśmy, jako państwo, bardzo poważny błąd w okolicy 2018, 2019 roku. Założyliśmy, że CPK powstanie prawie tu i teraz. Dzisiaj nawet projekt terminala nie jest skończony. Rok 2028 do niedawna był w grze. Ja po prostu nie wierzę w takie nierealne harmonogramy - podkreśla w rozmowie z Interią wiceminister. - Dlaczego mówię o dużym błędzie? Bo jednocześnie, jeżeli mówimy o transporcie lotniczym, to w 2018, 2019 roku wstrzymano między innymi modernizację lotniska Chopina. To tak naprawdę nie byłaby inwestycja w Chopina, tylko w Centralny Port Komunikacyjny, budowanie wolumenu pasażerów, który można byłyby przenieść bezpośrednio na nowe lotnisko - mówi dalej. - Ja się zgadzam z panem ministrem - odpowiada Maciej Wilk, obecnie członek zarządu kanadyjskich linii Flair Airlines, w przeszłości członek zarządu LOT-u. - Tak, w roku 2018 trzeba było podjąć tę decyzję i rozbudować Chopina wtedy, kiedy jeszcze nie był wypełniony w 100 proc. i kiedy można było to zrobić. Szkoda, że tak się nie stało i zamiast tego wybrano rozbudowę Radomia. Ale przepraszam, co nam po tych dywagacjach w tym momencie? To już minęło, nie cofniemy czasu. Musimy znaleźć optymalne wyjście z sytuacji, w jakiej jesteśmy teraz - zaznacza. Wilk mówi też o obciążeniach Okęcia. Lotnisko w 2023 roku obsłużyło 18,5 mln pasażerów. Lasek wskazuje na wypowiedź prezesa przedsiębiorstwa Porty Lotnicze, który mówił o możliwości zwiększenia przepustowości lotniska Chopina o siedem milionów pasażerów, co przy obecnych warunkach mogłoby dać 25 mln pasażerów, choć przy pogorszeniu jakości usług. Pytanie, czy taka przepustowość zaspokaja potrzeby ruchu lotniczego w Polsce. Problem drugi. Koncepcja duoportu - Mam swoje wątpliwości co do lotniska centralnego, ale nic nie jest przesądzone. Może być tak, że będziemy planowali budowę potencjału przewozowego w oparciu o Modlin i lotnisko Chopina, ale z założeniem, że dzięki temu dobrze się przygotujemy do wybudowania lotniska centralnego, które zastąpi lotnisko Chopina - mówi nam Maciej Lasek. W rozmowie z Interią wskazywał na perspektywy lotniska w Modlinie. - Modlin potrzebuje nowej decyzji środowiskowej. Ale tam nie ma ograniczeń do latania w porze nocnej. Tamto lotnisko było planowane na 1,5 mln pasażerów. Jest 3,5 mln. W zasadzie pewnie nie byłoby problemu, oni monitorują wpływ na przyrodę, głównie ptaki gniazdujące w okolicy. Potencjał, o którym mówią w Modlinie, to może być nawet przewyższający 10 mln pasażerów, jakby pozwolić to lotnisko rozbudować, stworzyć ofertę, żeby nie byli zakładnikami jednego przewoźnika - zaznacza wiceminister. Ostatnie zdanie jest kluczowe, jeśli chodzi o sytuację w Modlinie. W tym przypadku Wilk również jest krytyczny, także w kontekście decyzji środowiskowej. - W Modlinie limit operacji w ciągu doby to 66. 10-krotne zwiększenie limitu operacji uważam za mrzonkę. Lotnisko jest otoczone terenami chronionymi. Jest obszar Natura 2000 Dolina Środkowej Wisły, jest Kampinoski Park Narodowy - zaznaczył. - Zapominając na chwilę o limicie środowiskowym, czy Modlin da się rozbudować? Da się. Ale to nie będzie nic innego jak prezent wręczony liniom Ryanair, które są tam jedynym operatorem i nikt inny nie będzie chciał tam pójść tak długo, jak Ryanair będzie płacić 6 zł za każdego nowego pasażera, a każda nowa linia będzie płacić 28 zł. To jest aktualny cennik - podkreśla Wilk. Wiadomo, jak ma wyglądać audyt CPK - czytaj w serwisie Interia Biznes! Problem trzeci. Termin budowy CPK Według pierwotnych założeń pierwszy samolot miał wystartować z CPK w 2028 roku. Lasek w ten termin nie wierzy. Pytamy, dlaczego? - Ekipa, która takie rzeczy planowała, nie była w stanie utrzymać ani terminu, ani kosztów żadnej inwestycji, które były w znacznie mniejszej skali. Przypomnę choćby o przekopie przez mierzeję czy elektrociepłowni w Ostrołęce. My dzisiaj, proszę pamiętać, nie mamy projektu. Mamy 2024 rok. Za cztery lata powinny na tym lotnisku zacząć latać samoloty. Rozmawiałem ostatnio z Polską Agencją Żeglugi Powietrznej. Oni powiedzieli, że nie byliby w stanie przygotować kontrolerów na ten czas. To nie jest tak, że na papierze można wymusić wszystko - wskazuje wiceminister. Padło zdanie o poprzedniej ekipie, więc oddajemy głos Marcinowi Horale. Był pełnomocnikiem rządu ds. CPK z ramienia PiS. - To jest samospełniająca się przepowiednia. Jego (Laska - red.) zadaniem byłoby, żeby ten projekt posuwał się sprawnie i szybko, więc jeżeli on mówi od razu, że tak nie będzie, to z pewnością tak nie będzie. Przez cztery lata bycia pełnomocnikiem niewiele zrobi, po czym powie: "miałem rację, prawda? Mówiłem, że to nierealne" - odpowiada Horała. - Jeśli efektem audytu będzie jakaś rewolucyjna zmiana koncepcji, otoczenia, to wiele prac wykonanych w innej koncepcji będzie trzeba powtórzyć albo będą zaprzepaszczone - wskazuje. Na przykład jest decyzja środowiskowa na określony kształt lotniska. - Jeżeli miałby być inny, to trzeba od nowa powtarzać postępowanie wydania decyzji środowiskowej. To razem z badaniami środowiskowymi jest dwa i pół - trzy lata opóźnienia - mówi dalej. Więcej zaufania do terminu ma Wilk. - Jesteśmy na etapie, że mamy projekt koncepcyjny, masterplan, mamy kupioną dużą część gruntów, decyzję środowiskową. Projekt budowalny nie jest skończony, ale nie jest tak, że nie jest rozpoczęty. Jest w bardzo zaawansowanym stopniu. Jest wniosek o decyzję lokalizacyjną. Kolejny etap to w zasadzie pozwolenie na budowę - mówi. - W mojej ocenie możliwe byłoby wystąpienie w tym roku o pozwolenie na budowę i w roku 2029, najdalej w 2030 mamy świetne, nowe lotnisko - podkreśla. Problem czwarty. Lokalizacja - Rozmawiamy o Baranowie, terenie, który jest tzw. depresją, gdzie jest najwięcej wody, którą trzeba odprowadzić. Z tego co wiem, tam chyba nie ma rzek oprócz Pisi Tucznej, Pisi Gągoliny. To bardziej strugi są, a nie rzeki. Ten teren będzie dość drogi w uzbrojeniu. Ale pamiętam, że różne tereny były analizowane, między innymi Mszczonów - mówi nam Maciej Lasek. - Czysto hipotetycznie, też dobra lokalizacja, wcale nie dalej niż Baranów. Grunty w dużej mierze własności Skarbu Państwa, przy Centralnej Magistrali Kolejowej i trasie S8 - komentuje, nawiązując do Mszczonowa. Wilk odpowiada na argument o depresji Baranowa. - Myślę, że nie z takimi problemami sobie radzili inżynierowie na świecie. Mieliśmy sztuczne wyspy budowane na oceanie, gdzie powstawały lotniska. Myślę, że z Pisią Gągoliną też jesteśmy sobie w stanie poradzić - mówi. - Bardzo dużo się mówi o wywłaszczeniach, krzywdzie ludzkiej. A teren lotniska o powierzchni prawie 30 kilometrów kwadratowych zamieszkiwany jest w tym momencie przez około cztery tysiące osób. Jak na skalę tej inwestycji jest to bardzo mało. Jestem całym sercem za tym, żeby w sposób maksymalnie uczciwy pozyskać ziemię od właścicieli - zaznacza. Kaźmierczak także zwraca uwagę na toczące się sprawy wywłaszczeń. - 80 proc. ludzi sprzedało swoje domy czy siedliska. Zostali ci, którzy myślą, że dzięki polu, które posiadają, zostaną milionerami. Oczywiście to rozstrzygnie sąd. Tak powinno być, tego nie kwestionuję. Tak jest wszędzie na świecie. W USA wywłaszczenie na cele publiczne to nic niezwykłego. Nie można się nie zgodzić, ale można kwestionować wysokość odszkodowania - wskazuje prezes ZPP. Problem piąty. Kolej dużych prędkości Inwestycje kolejowe w CPK to 70 mld złotych. Docelowo mają skomunikować kraj i połączyć wszystkie regiony z centralnym portem. - Na pewno wiele z tych aspektów, które były planowane, ma uzasadnienie. Choć znowu eksperci zwracają uwagę, że wybudowanie nowej linii kolejowej za wiele miliardów złotych powodowałoby skrócenie czasu podróży do 15 minut, może nawet mniej, niż alternatywna, istniejąca trasa - argumentuje Maciej Lasek. - Są też linie, które mają wątpliwe uzasadnienie, jeżeli chodzi o potoki pasażerskie. Ale to jest element audytu i fazowania tego projektu. Trzeba zaplanować, które linie czy inwestycje są najbardziej potrzebne i mają największe prawdopodobieństwo szybkiej realizacji. A w międzyczasie planować, analizować kolejne - dodaje. Lasek wskazuje też na spodziewane opóźnienia w realizacji projektów. - Pamiętam wypowiedź ministra Adamczyka, który powiedział, że już w 2023 będziemy jeździli kolejami dużych prędkości. Dzisiaj kolejarze mówią: nie wcześniej niż 2032 - podkreśla. Problem szósty. Wielkie lotnisko i LOT - Pierwotnie mówiliśmy, że to jest inwestycja niezbędna dla rozwoju Polskich Linii Lotniczych LOT, za chwilę okazało się, że LOT schodzi na plan dalszy, ale to inwestycja niezbędna z punktu widzenia militarnego - mówi Maciej Lasek. Wilk wskazuje na inicjatywę LOT-u. - U korzeni CPK był to projekt głęboko biznesowy, wychodzący z LOT. Do odżycia tego projektu doprowadził nie kto inny, jak właśnie LOT w roku 2016 - mówi Interii. Po co LOT-owi CPK? - Zakładam, że LOT będzie ograniczony w swoim rozwoju na lotnisku Chopina, gdyż nie będzie tam dla nich przepustowości. Dopiero przejście na CPK pozwoli powrócić na ścieżkę dynamicznego rozwoju, którą obserwowaliśmy w latach 2016-2019. Jak dzisiaj LOT ma 10 mln pasażerów i 75-80 samolotów, to myślę, że jest realna strategia, którą pokazał prezes LOT-u Michał Fijoł, że do 2027 roku LOT wzrośnie do 115-120 maszyn - tłumaczy. Zdaniem Wilka dopiero po otwarciu nowego portu LOT może "przycisnąć gaz do dechy". - Dokładać po 10 samolotów rocznie i faktycznie w ciągu 5-7 lat podwoić skalę działalności. Pięć lat po wejściu na CPK widzę LOT jako linię, która ma 18-20 mln pasażerów i wypełnia 60 proc. pojemności tego lotniska - podkreśla. Problem siódmy. Walka o europejskie cargo Lasek zwrócił też uwagę na pojawiającą się kwestię lotniczego transportu towarów. - Usłyszałem od jednej z osób zaangażowanych w ten projekt: wiesz, te cargo jest naprawdę tak ważne, że w zasadzie samoloty pasażerskie mogłyby latać z minimalną liczbą pasażerów, bo cargo wszystko załatwia. To się gdzieś kłóci z tym, co ma robić LOT - uważa polityk. W 2022 roku w Polsce przeładowano 192 tys. ton cargo. Dla porównania, w tym samym roku tylko w niemieckim Frankfurcie było to 10 razy więcej towarów. W hubie leżącym najbliżej Polski - Lipsku, było to 1,42 mln ton. Słowem, nieporównywalnie więcej niż w Polsce i co najważniejsze, duża część lotniczego cargo, które trafiło nad Wisłę, przyjechała na ciężarówkach po rozładowaniu właśnie w Lipsku. - To, że cargo idzie do Niemiec, to nie jest żaden spisek. Po prostu polska gospodarka rozwija się bardzo szybko i towary musiały jakoś do Polski docierać, a nie miały jak, bo nie mieliśmy infrastruktury. Siłą rzeczy docierały do Niemiec, do Lipska, który nagle stał się wielkim hubem - mówi Interii Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Tutaj warto dodać, że jak wskazuje IATA - Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych, samolotami przewozi się zaledwie 1 proc. towarów w światowym łańcuchu dostaw. Wydaje się, że to niewiele, ale jednocześnie ten lotniczy 1 proc. stanowi 35 proc. wartości wszystkich przewożonych dóbr. To z kolei przekłada się na konkretne zyski dla państwa, które takim transportem operuje. Ruch cargo to szansa również dla krajowych linii lotniczych. - LOT, rozwijając działalność dalekiego zasięgu, będzie siłą rzeczy przewozić więcej cargo. W lotach długodystansowych lata po 40 ton cargo na każdym rejsie. Kto wie, być może w przyszłości LOT wejdzie w segment cargo (wykorzystania klasycznych frachtowców - red.), jak to niejeden operator z Europy Zachodniej robił - mówi nam Maciej Wilk. Problem ósmy. Ryzyko Budżet CPK przewiduje ponad 4 mld zł na ewentualny wzrost kosztów. - To naprawdę nie jest dużo, patrząc na to, jakie mogą być po drodze perturbacje i jak szybko się próbuje to realizować - wskazuje Maciej Lasek. Zwraca uwagę między innymi na rozbieżności w prognozach IATA dla CPK. Były dwie, w 2021 i 2023. Druga - mniej optymistyczna. Lasek podkreśla, że drugi dokument przewidywał o 25 proc. mniej pasażerów tranzytowych w 2034 na CPK. - To jest podstawa do tego, żeby powiedzieć: słuchajcie, halo, może nie powinniśmy tak gnać, tylko siądźmy, zacznijmy jeszcze raz rozmawiać. Nic nas nie goni, bo w międzyczasie mamy bypass w pewnym sensie - zaznacza, przypominając o lotnisku Chopina i Modlinie. - Nie będzie żadnego bypassu - odpowiada Wilk. - Nie mamy czasu. Na rok 2030 Urząd Lotnictwa Cywilnego dla aglomeracji warszawskiej prognozuje 30 mln pasażerów. Aktualna przepustowość, łącznie z Modlinem i Radomiem, to właśnie 30 mln. Ale prognoza na rok 2035 to już 35 mln pasażerów - mówi dalej. W tym miejscu wracamy do pytania o potrzeby przepustowości na lotniskach w Polsce. Pierwszy etap CPK ma się zakończyć przepustowością 40 mln pasażerów. - Możemy stanąć na głowie, rozbudować porty Chopina i w Modlinie, a i tak za 10 lat znajdziemy się w tej samej sytuacji, co teraz. Czy pierwotne prognozy IATA były bardzo optymistyczne? Tak, zgadzam się. Natomiast prognoza 35 mln pasażerów w roku 2035 jest zgodna z prognozą Urzędu Lotnictwa Cywilnego - komentuje Wilk. Lasek podnosi też kwestię trwającej wojny w Ukrainie i regulacji międzynarodowych. - Nikt nie może przewidzieć, czy przypadkiem ktoś za 5, 10, 15 lat nie podejmie w UE czy na świecie decyzji o znaczącym wzroście opłat za emisję CO2. Powinniśmy być przygotowani wielowariantowo. Czyli nie kasujemy projektu, bo gdybyśmy chcieli skasować, to byłaby prosta sprawa. Trzeba byłoby zmienić uchwałę Rady Ministrów w tym zakresie i zakończyć finansowanie tego projektu, licząc się ze stratami. Ale chcemy z tego projektu uratować, wykorzystać co się da i na spokojnie budować warianty rozwojowe - podkreśla wiceminister. Wilk odpowiada wprost. - Moim zdaniem to szukanie na siłę argumentów, żeby tego projektu nie robić. Wojna na Ukrainie trwa dwa lata i nie przeszkodziło to LOT-owi w roku 2023 przebić poziomy z 2019, jeśli chodzi liczbę pasażerów - zaznacza. - Opłaty za emisję CO2 już wzrosły bardzo mocno. Komisja Europejska przyjęła pakiet Fit for 55, który obejmuje lotnictwo. To są ciężkie, fiskalne instrumenty. Jest wycofanie darmowych uprawnień do emisji CO2, jest wymóg stosowania zrównoważonych paliw lotniczych. Trudno mi sobie wyobrazić jeszcze ostrzejsze regulacje - uważa Wilk. Problem dziewiąty. Polityka Cezary Kaźmierczak zwraca uwagę, że z CPK stało się narzędziem walki politycznej. - PiS, i pan Horała też, zrobili tutaj niestety straszną rzecz. Oni strasznie upolitycznili ten projekt. Myślę, że to jest główna przyczyna tego zamieszania - wskazuje. I rzeczywiście, co jakiś czas uwagę wokół CPK przykuwają szczegóły, stające się argumentami konkurujących partii. Jest też zapowiedź kontroli NIK i zbadania między innymi pieniędzy wydanych na marketing i promocję. - W sposób nieuczciwy intelektualnie do wszystkiego można się przyczepić. Wydatki były, oczywiście, tak jak przy każdej dużej inwestycji, promocyjne, marketingowe, czyli de facto informacyjne, żeby przy szerokiej skali dezinformacji na temat CPK, docierać do szerokiej publiczności. Stanowiły bardzo nieznaczny procent całokształtu kosztów. Oczywiście przy tej skali inwestycji bardzo nieznaczny procent, to mówimy o kwocie kilku milionów złotych rocznie - wskazał Horała. Zdaniem szefa Związku Przedsiębiorców i Pracodawców debata o CPK powinna mieć inne priorytety. - Pomija się w tym wszystkim aspekt najważniejszy, cywilizacyjno-rozwojowy. Jak LOT w 2016 roku zaczął latać do Seulu, to obroty, inwestycje koreańskie w Polsce, wynosiły 40 mln dolarów rocznie. W tej chwili to dwa miliardy i to bez wojskowych kontraktów. Bezpośrednia łączność z różnymi kontynentami, co tylko hub może zapewnić, jest jak doprowadzenie kolei żelaznej w XIX wieku, która powodowała natychmiastowy rozwój miast tam, gdzie ta kolej dojechała - zaznacza Cezary Kaźmierczak. Jakub Krzywiecki --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!