"Twój Letni Koszmar" i ścisk w pociągach. Prezes wskazuje na Niemcy
- Ceny biletów powinny być korygowane o inflację, lecz przez wiele lat tego nie podejmowano. Realnie one spadły, porównując z 2015 r. - mówi Interii prezes PKP Intercity. Janusza Malinowskiego pytamy, kiedy zniknie "Twój Letni Koszmar" i co stoi za tym, że obiad w Warsie ciągle drożeje. Usłyszeliśmy także, czym zaskoczą nas nowe, hybrydowe pociągi i dlaczego trzeba zarwać noc, by mniej zapłacić za Pendolino.
Wiktor Kazanecki, Interia: Czy PKP Intercity starcza personelu i taboru, by przewieźć wszystkich pasażerów tego lata?
Janusz Malinowski, prezes PKP Intercity: - Spółka jest przygotowana do obsługi wakacji przez załogi pociągowe. Od strony taborowej sytuacja jest trudna ze względu na braki. Podejmujemy jednak szereg działań, żeby lepiej nim zarządzać. Wcześniej odstawionych było 40 proc. wagonów, a spośród tych najlepszych - z klimatyzacją, mogących jechać 200 km/h - aż połowa.
- Dopuszczonych do ruchu mamy 1450 wagonów, dziennie możemy ich wystawić ponad 1350, co pokrywa zapotrzebowanie. Niestety, program inwestycyjny jest opóźniony o wiele lat. W porównaniu do 2015 r. mamy o 80 proc. więcej pasażerów. Praca eksploatacyjna znacząco wzrosła, a przybyło w tym okresie tylko osiem lokomotyw i 140 wagonów. To jest nie do przyjęcia.
Ścisk w PKP to gorący temat, zwłaszcza po odejściu od obowiązkowych miejscówek w części pociągów. Intercity chwali się rekordem z 14 lipca, gdy przewiozło 282,5 tys. pasażerów jednej doby, a uszczypliwy internauta zapytał, ilu z nich jechało na stojąco.
- Zmiana wprowadzona od czerwca zapewnia większą elastyczność w zakresie korzystania z usług PKP Intercity na podstawie biletów okresowych. Podróżni mogą odbywać przejazd bez konieczności pobierania rezerwacji miejsca w pociągach Flirt, ED74 i spalinowych zespołach trakcyjnych - czyli na takich samych warunkach, jak w pociągach zestawionych klasycznie z lokomotywy i wagonów. Wcześniej konduktorzy mieli wiele pytań i problemów, gdy ktoś chciał wsiąść, ale nie mogli zabrać na pokład nikogo więcej. To nie była normalna sytuacja.
- Popatrzmy na Niemcy, gdzie weekendami czy w szczytach przewozowych podróżni jeżdżą na stojąco w pociągach najwyższych kategorii - przewoźnik dopuszcza taką możliwość. Każdy. My póki co w EIP, czyli Pendolino, takiej formuły nie stosujemy. Uruchamiamy za to dodatkowe połączenia, a do końca wakacji - w weekendy - wybrane pociągi Pendolino i EZT-y jeżdżą w podwójnej trakcji (dwie jednostki naraz - red.).
Zespolonym składem jest m.in. Pendolino. Czy po 10 latach istnienia EIP jest sens wiązać tę kategorię, a tym samym najlepsze czasy przejazdu, z jednym modelem pociągu, zamiast dać wagonową alternatywę, obniżając nieco cenę?
- Dotychczas nie było inwestycji dla komercyjnej kategorii EIC (ekspresowej, oczko niższej od EIP - red.), opartej o wagony z najwyższej półki. Nie jesteśmy w stanie jej rozbudować, to bardzo duży problem, lecz zmieni to podpisany w środę kontrakt z Cegielskim, wart ponad 4,2 mld zł. Nowe wagony zasilą w dużej mierze ofertę komercyjną. Pociągów dotowanych przez państwo, jak i komercyjnych, od grudnia będzie więcej o blisko 12 proc.
Razem z krótszym czasem przejazdu? W raporcie Urzędu Transportu Kolejowego sprzed trzech lat 56 proc. pytanych deklarowało, że wybiera kolej ze względu na czas. Tymczasem z Wrocławia do stolicy jedziemy niekiedy pięć godzin.
- Atrakcyjny czas przejazdu pociągiem powinien przyciągać do nas pasażerów. Zmiany na plus w tej kwestii pojawią się na wielu liniach np. do Szczecina, Białegostoku czy Łodzi. Kolejna poprawa to uruchamiane z naszej inicjatywy, we współpracy z Kolejami Czeskimi, pociągi "Baltic Express" relacji Praga - Wrocław - Poznań - Gdynia.
Pamięta pan rozwinięcie skrótu najtańszych połączeń - TLK?
- Tak.
Twoje Linie Kolejowe. Jest również wakacyjna wersja - "Twój Letni Koszmar", czyli ośmioosobowe przedziały, brak klimatyzacji czy gniazdek. Kiedy zapomnimy o takich atrakcjach?
- Obecnie klimatyzację posiada blisko 83 proc. naszych wagonów oraz wszystkie elektryczne zespoły trakcyjne: Pendolino, Flirty, Darty i ED74. Klimatyzacja jest standardowo instalowana w składanych i realizowanych zamówieniach taborowych. Liczba najstarszych wagonów bez tego udogodnienia się zmniejsza. Takiej zmiany nie można dokonać w rok czy nawet pięć lat. A marka TLK docelowo zniknie.
Ona ciąży na wizerunku PKP Intercity.
- Chcielibyśmy mieć na wszystkich obsługiwanych liniach wyłącznie nowoczesny tabor, ale jak w każdym kraju Europy są pociągi o niższym standardzie, których okres żywotności się kończy. Patrzmy przez pryzmat naszych inwestycji: 300 nowych wagonów od Cegielskiego, 35 pociągów hybrydowych z Newagu, kilka kontraktów modernizacyjnych, po których wagony wyjadą wyposażone dokładnie we wszystko, czego oczekuje pasażer.
Czym podróżni zostaną zaskoczeni na pokładach hybrydowych pociągów?
- One obsłużą linie kolejowe zwłaszcza na wschodzie Polski, gdzie oferta jest ograniczona; wiele kilometrów linii jest niezelektryfikowana, co powoduje wiele organizacyjnych utrudnień. Podróż w tych regionach będzie bardziej komfortowa i dużo krótsza, a oferta znacznie szersza.
Widzi pan możliwość, aby w ciągu roku, dwóch lat, wzrosły ceny biletów?
- Nie ulega wątpliwości, że ceny powinny być korygowane o wskaźnik inflacji, lecz przez wiele lat takich działań nie podejmowano. Realnie ceny biletów spadły, porównując ich obecną cenę z tą obowiązującą w 2015 r.
Przez inflacyjny wskaźnik regularnie drożeją za to dania w Warsie. Czteroosobowa rodzina za obiad w pociągu zapłaci nawet 150-200 zł. Nie za dużo?
- Możliwości finansowe Polaków są różne. Na rynku trudno znaleźć obiad w niższej cenie dla takiej rodziny. Pamiętajmy również, że klasyczne wagony restauracyjne na Zachodzie użytkuje się rzadko i tym bardziej z tego typu ofertą gastronomii - bo są nieopłacalne.
- Polska to jeden z ostatnich krajów, gdzie posiłki zamawiamy w takim wymiarze, jak w Warsie. Gdzie indziej poszło to zwykle w stronę rozwiązań takich jak w samolotach. Pasażerowie z zagranicy zazdroszczą nam tych wagonów. Mamy plany, by poprawić w nich jakość, łącznie z warunkami zatrudnienia i sposobem obsługi podróżnych. Jest sporo do zrobienia.
TLK Mierzeja kursuje z Dorohuska na Hel. 10-godzinna jazda, a nie zjemy obiadu, bo pociąg mknący przez całą Polskę nie ma Warsu. Są też inne takie przypadki.
- Brakuje nam wagonów restauracyjnych, ale dzięki umowie z Cegielskim przybędzie ich 38 sztuk. Na szerszą skalę wprowadzamy maszyny vendingowe - będą w "hybrydach" i 150 wagonach Combo. Podróżni będą mieli większą możliwość, żeby kupić przekąskę czy napój.
W pociągach często trudno złapać Wi-Fi. Czy PKP IC działa, aby dało się sprawnie pracować na komputerze w pociągu? Zasięg zanika nawet na Centralnej Magistrali Kolejowej.
- Nie wszystko jest uzależnione od nas, lecz widać wyraźną poprawę, jeśli chodzi o internet. Nadal będziemy się starać, by był dostępny w jak największym zakresie. Dla nowego taboru to warunek bezwzględny.
Z hasłami "internet" i "PKP Intercity" kojarzy się jeszcze godzina 0:30. Wie pan, dlaczego?
- Koniec przerwy technologicznej na naszej stronie?
Tak, ale wtedy rusza także sprzedaż biletów na pociągi odjeżdżające za 30 dni. O tej niezbyt komfortowej porze sabat internautów czatuje na jak najtańsze bilety, zwłaszcza na Pendolino. Cena umie skoczyć w kilka minut. Kiedyś będzie prościej?
- Liczba biletów promocyjnych z danej puli na konkretne połączenie jest zarządzana w ramach dynamicznego systemu sprzedaży, w którym najdroższe są bilety w szczytowych godzinach i w weekendy. Przykładowo w pociągu jadącym we wtorkowe popołudnie z Warszawy do Sopotu będzie więcej promocyjnych biletów niż w tym samym składzie jadącym na tej samej trasie w piątek. Tak działa to też w innych środkach transportu. Jeśli ktoś naprawdę chce upolować tańszy bilet, może zmienić godzinę podróży.
Czyli ma się dostosować do rozkładu jazdy, a nie rozkład do niego.
- Nie można przewieźć wszystkich pasażerów o jednej porze i sprawić, że w jednym pociągu zawsze będzie 100 proc. frekwencji, a w innym - przejaskrawiając - 0 proc. Dodatkowo przerwa technologiczna jest potrzebna, aby system działał niezawodnie. Nocne godziny są na nią najlepsze.
Ostatnio PKP IC zrezygnowało z promocji na 21 trasach. Czy w zamian jest w planach jakaś nowa oferta?
- Na tych odcinkach zaczął działać prawidłowo system dynamicznej sprzedaży, a konkretnie zostały udostępnione bilety we wszystkich progach cenowych. Gdy system widzi, że zapełnienie w pociągu szybko rośnie, tańszych ofert ubywa. Nad promocjami - tam, gdzie to potrzebne - będą toczyły się prace, jeżeli pozyskamy dzięki temu kolejnych pasażerów.
Zapowiadał pan, że PKP IC skupi się na przewozach dalekobieżnych, a nie lokalnych relacjach. Pociągi przestaną więc obsługiwać dwu- albo pięciotysięczne miasta?
- Jeśli gdzieś regularnie wsiada lub wysiada jedna, dwie osoby, nie ma uzasadnienia, by pociąg tam się zatrzymywał. Podróżny jadący między dużymi ośrodkami także chciałby dotrzeć na miejsce w satysfakcjonującym czasie, ale nie będziemy systemowo "odcinać" mniejszych miejscowości.
Aż 80 proc. pytanych przez UTK oceniło, że negatywnie do kolei nastawiają spóźnienia. Czy informowanie o nich przez różne spółki PKP przebiega dobrze? Flixbus rozsyła SMS-y, że autobus przyjedzie później. Intercity nie.
- Pracujemy nad systemem powiadamiania. Punktualność to priorytet i ona się poprawia. Na jej pewne aspekty, jak awarie lokomotyw, mamy wpływ - tu można dużo zmienić. Latem widzimy jednak, że największym problemem są burze i zniszczenia po nich: drzewa na torach, zerwane sieci trakcyjne. Często nie wiemy, kiedy szlak zostanie udrożniony, bo wynika to z wielu czynników niezależnych od przewoźnika.
Pasażer stoi na dworcu i wścieka się, bo opóźnienie zmienia się z 20 na 40 min., z 40 na 60 i tak dalej. Złość wyładuje później na Bogu ducha winnym konduktorze.
- W pełni rozumiem podróżnego. Umowę przewozu zawiera z nami, płaci za bilet i oczekuje jakości. W miarę możliwości powinien otrzymać informację o tym jak przebiegnie dalsza część podróży. Pracujemy nad tym, aby pod koniec roku pasażerowie otrzymali system, oparty na naszych danych, w którym lokalizacja i opóźnienia pociągów będą podawane na bieżąco.
Poza połączeniami do Czech uruchomione zostaną nowe relacje zagraniczne?
- Plany są uwarunkowane możliwościami taborowymi, mimo to w grudniu pojawi się kolejny pociąg Przemyśl - Wrocław - Berlin. Orientujemy się na Niemcy, Czechy czy Austrię. Chorwacja to daleka przyszłość i obecnie nie obiecujemy takiego połączenia.
Ceny nie odstraszą? Bilety z Poznania do Frankfurtu nad Odrą niedawno zdrożały z 93 na 200 zł.
- Strona niemiecka od ponad roku postulowała o zmianę cennika, dlatego koszt biletu wzrósł o 10 euro. W skrajnym przypadku cena może więc wynieść 200 zł. Zwróćmy uwagę, że to przewozy komercyjne, za które nikt nam nie dokłada ani złotówki.
Skrajnymi przypadkami są też sytuacje, że w Deutsche Bahn bilet na ten sam pociąg kosztuje mniej niż w Intercity?
Każdy z przewoźników ma swój system sprzedaży i oferuje pasażerom pulę biletów w promocyjnych cenach. Może się więc zdarzyć, że wszystkie tanie bilety w naszym systemie zostaną sprzedane, a w systemie kolei niemieckich będą jeszcze dostępne albo odwrotnie.
Jeżeli poszlibyśmy na dworzec, a pan przedstawiłby się pierwszej osobie napotkanej na peronie i zapytał jej, co uważa o Intercity, jaka według pana padłaby odpowiedź?
- Spotkalibyśmy zadowolone osoby, a ich duży odsetek powiedziałby, że sporo zmieniło się przez ostatnie lata. Kto inny ma gorsze doświadczenia po trudnej sytuacji na torach, przez którą pociąg mocno się opóźnił. Każdy stojący w korku na autostradzie, bo jest wypadek, przyjmuje to jako coś normalnego. Na kolei to również się zdarza.
- Podróż do Poznania, Krakowa, Katowic czy Gdańska w czasie ok. 2,5 godz. już jest lub będzie lepsza niż autem. Rewolucję na torach zrobiło Pendolino. Wielu nie wierzyło w ten projekt, a on jest w tej chwili bardzo rentowny.
A jaką rewolucję można rozpocząć teraz, by pamiętano o niej przez następną dekadę?
- Musimy jeździć w bardzo dobrych czasach przejazdu, bezkonkurencyjnie wobec transportu drogowego czy lotniczego. Tu jest ogromny potencjał, ponieważ jeśli pasażer dojedzie do Wrocławia w 1,5 godz. to będzie przełom. Rewolucją będzie ponadto "igrek" (element Kolei Dużych Prędkości - red.) czy przedłużenie CMK do Trójmiasta. Więcej Polaków przesiądzie się z aut do pociągów, bo kolej będzie wygodniejsza, szybsza i bezpieczniejsza.
Rozmawiał Wiktor Kazanecki
Kontakt do autora: wiktor.kazanecki@firma.interia.pl
---
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!