W artykule pt. "Konflikt rozpoznany i niezażegnany" na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ) przedstawiono opinie premierów m.in. Polski, Słowacji, Węgier i Czech na temat konsekwencji kryzysu ukraińskiego. Politycy wzięli udział w szczyycie GLOBSEC (Bratislava Global Security Forum), który zakończył się w piątek w Bratysławie. W opinii rosyjskiego ekonomisty Andrieja Iłłarionowa, byłego doradcy prezydenta Putina, "wojna z Ukrainą jest tylko jednym z rozdziałów większego konfliktu". Jego zdaniem rosyjski prezydent chce "podzielić Zachód na dwie części - kontynentalną i anglosaską. Pierwsza z nich obejmowałaby Rosję i Europę kontynentalną, druga zaś - Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię i tzw. państwa frontowe (kraje bałtyckie i Polskę)". Gazeta pisze, że Donald Tusk zarzuca NATO niekonsekwencję w działaniu. Zdaniem polskiego premiera trudno doszukać się sensu w tym, że oddziały Paktu Północnoatlantyckiego ciągle stacjonują we Włoszech i w Niemczech, podczas gdy "destabilizacja Ukrainy zagraża graniczącym z nią państwom UE". Zdaniem Tuska - jak zaznacza FAZ - wojska NATO potrzebne są przede wszystkim na peryferiach niestabilnej strefy. "Grupę Wyszehradzką (Polska, Słowacja, Czechy i Węgry) już wiele razy uznano za martwą. Założono ją w 1991 roku, aby nadać wagi sprawie członkostwa krajów Europy Środkowej w UE. Po przystąpieniu do Wspólnoty tych czterech krajów w 2004 roku na znaczeniu straciła najpierw Grupa Wyszehradzka. W czasie kryzysu finansowego "nowa Europa Środkowa" (Orban) - dzięki swoim reformom polityczno-gospodarczym - okazała się "maszyną wzrostu UE" - czytamy na łamach frankfurckiego dziennika. Rosyjską agresję wobec Ukrainy, Grupa Wyszehradzka oceniła właściwie dopiero oczyma swoich czołowych polityków - zaznacza FAZ. Premier RP Tusk, węgierski premier Orban, szef słowackiego rządu Fico i czeski premier Sobotka są zgodni co do konieczności zwiększenia bezpieczeństwa swoich krajów za pomocą intensywnej współpracy w zakresie polityki obronnej i energetycznej wewnątrz Grupy Wyszehradzkiej. Jednak koszty kryzysu musiałyby być wspólnie poniesione przez UE - twierdzi dziennik. Na szczycie Tusk opowiedział się za wspólnym zakupem gazu w Rosji przez kraje członkowskie, aby zapobiec poróżnieniu ze sobą poszczególnych państw przez Moskwę. W jego opinii - jak zaznacza dziennik - solidarność energetyczna oznacza także gotowość, by płacić za ten gaz cenę wyższą niż obowiązująca na światowym rynku. FAZ pisze również, że polski premier był osamotniony w swym żądaniu rozlokowania oddziałów NATO w krajach sąsiadujących z Ukrainą. Sekretarz generalny NATO, Anders Fogh Rasmussen, stwierdził, że nie można oczekiwać więcej bezpieczeństwa od organizacji, jeśli jednocześnie uszczupla się jej budżet. FAZ przypomina, że od 2009 roku rosyjskie środki na uzbrojenie rokrocznie wzrastały o 10 procent. Z kolei w niektórych krajach UE, przede wszystkim w Europie Środkowo-Wschodniej, spadły nawet o 40 procent. "Nadeszła pora na zmianę trendu. Estonia, Polska i Rumunia dostrzegły już tę konieczność, pozostałe państwa musiałyby wziąć z nich przykład" - czytamy w FAZ. Monika Skarżyńska, Redakcja Polska Deutsche Welle red. odp.: Małgorzata Matzke