- Francja podniosła alert bezpieczeństwa do najwyższego poziomu w związku z atakiem nożownika w Arras i obawami przed sprowadzeniem konfliktu między Izraelem a Hamasem na teren Francji - poinformował szef francuskiego MSW Gerald Darmanin. Biuro prezydenta Francji poinformowało, że na ulicach miast pojawi się siedem tysięcy żołnierzy, którzy będą wspierać policję i żandarmerię. Szczególnie chronione mają być takie miejsca jak centra handlowe. "Na tle skrajnego napięcia międzynarodowego dżihadyzm po raz kolejny uderzył we Francję" - napisał w sobotę francuski dziennik "Le Monde" po piątkowym ataku. Wojna w Izraelu. Francja podnosi alert bezpieczeństwa Minister stwierdził, że istnieje "niewątpliwie" związek między atakiem w Arras a sytuacją na Bliskim Wschodzie. - Ręka mi nie zadrży - obiecał minister, wskazując na walkę z radykalnym islamem. - Udaremniliśmy do tej pory 43 ataki - dodał szef MSW. "Sprawca miał krzyczeć 'Allahu Akbar'" - podawały media. Sprawca został ujęty. "Wśród zatrzymanych jest kilku członków rodziny napastnika, który był znany ze swoich powiązań z radykalnym islamem: siostra, matka, wujek i dwóch braci. Jeden z nich był przetrzymywany w celi za uczestnictwo w 'związku przestępczym o charakterze terrorystycznym'" - podaje AFP. Darmanin potwierdził, że napastnik w Arras był "objęty podsłuchem telefonicznym, ale podsłuch nie wykazał, by planował jakiś atak". "Urodzony w Rosji Mohammed Mogouczkow, który w piątek zabił nożem nauczyciela w liceum w Arras w północnej Francji, uniknął wydalenia z tego kraju, które w 2014 r. miało objąć całą jego rodzinę" - pisze portal "Le Figaro". Według informacji dziennika rodzina islamisty miała być wydalona z Francji w lutym 2014 roku. Wtedy właśnie straż graniczna zabrała jego rodziców wraz z pięciorgiem dzieci na lotnisko w Roissy, gdzie czekał samolot, którym mieli być odesłani do Moskwy. Jednak wydaleniu temu sprzeciwiały się stowarzyszenia obrony praw człowieka, które wywierały presję na lokalnych polityków, w szczególności na kandydatów w wyborach samorządowych w Rennes. Ostatecznie władze wypuściły rodzinę Mogouczków. Francuska Partia Komunistyczna w departamencie Ille-et-Vilaine opublikowała następnie komunikat prasowy, w którym potępiła zamiar wydalenia rodziny, argumentując, że spełnione zostały wszystkie warunki, aby Mogouczkowie zostali we Francji. Izrael a Francja. Napastnik powiązany z Islamem Mogouczkow był znany ze swoich powiązań z radykalnym islamem. We Francji wraz z rodziną mieszka od 2008 roku. Zamachowiec w czwartek został poddany kontroli przez policję, ale nie postawiono mu żadnych zarzutów. "Reszta jego rodzeństwa także jest przesiąknięta fundamentalizmem religijnym" - zaznacza "Le Figaro". Jeden z jego braci, Moswar został aresztowany w 2019 r. jako zamieszany w udaremniony atak na Pałac Elizejski. Został skazany na pięć lat więzienia. Znany jest również z propagowania terroryzmu. Belgia. Policja w Antwerpii w stanie podwyższonego pogotowia "Poziom zagrożenia w Belgii na razie nie zostanie podniesiony po ataku we francuskim mieście Arras, ale burmistrz Antwerpii Bart De Wever informuje, że policja w jego mieście jest w 'podwyższonym stanie pogotowia'. W Antwerpii żyje społeczność żydowska licząca około 20 tys. osób" - podała agencja Belga. "Właśnie wysłałem e-mail do (szefowej MSW Belgii) Annelies Verlinden z prośbą o wsparcie federalne. Jest to możliwe na różne sposoby i omówię z nią tę kwestię, ponieważ uważamy, że będziemy musieli to kontynuować przez długi czas" - powiedział De Wever. Burmistrz skomentował także wcześniejsze oświadczenie o poparciu dla Izraela, wyjaśniając, że jego poparcie dla państwa żydowskiego i walki z terroryzmem nie oznacza występowania przeciwko Palestyńczykom. "To najgorszy akt terroru od 11 września (2001 roku) i najgorsza masakra Żydów od czasu Holokaustu" - powiedział De Wever, mając na myśli atak Hamasu na Izrael z 7 października. "Wiadomo przecież przez co przeszła ta społeczność i trzeba być blisko tej społeczności w swoim mieście. W tym momencie trzeba odważyć się mówić to wyraźnie" - zaznaczył. Burmistrz Antwerpii powiedział, że w przyszłym tygodniu spotka się z delegacją palestyńskich mieszkańców Antwerpii, "aby z nimi porozmawiać i powiedzieć, że nasz wybór przeciwko Hamasowi i terroryzmowi nie jest wyborem przeciwko nim". Niemcy. "Sympatycy Hamasu zaczną przeprowadzać ataki przeciwko Żydom" "Możliwe jest, że zradykalizowani sympatycy palestyńskiego Hamasu nie będą się już ograniczać do demonstracji 'pełnych nawoływań do nienawiści i ataków fizycznych', ale zaczną przeprowadzać w Niemczech ataki przeciwko Żydom lub żydowskim i izraelskim instytucjom" - przestrzegł Stephan J. Kramer, szef Urzędu Ochrony Konstytucji Turyngii, na łamach sobotniego wydania "Handelsblatt". Kramer podkreślił, że terrorystyczne ataki Hamasu w Izraelu mogą stać się motywacją do "nowych, zintensyfikowanych działań" dla innych islamistów, którzy wciąż "nie poddali się w walce z Zachodem"."Niemcy są przez nich otwarcie postrzegani jako wróg muzułmanów" - stwierdził Kramer. Niespokojnie w Berlinie Jak przypomina portal gazety "Frankfurter Rundschau", w piątek wieczorem w Berlinie-Neukoelln policja interweniowała przeciwko zgromadzeniu, mającemu związek z konfliktem na Bliskim Wschodzie. Według rzeczniczki policji, pomimo wydanego zakazu demonstracji, zgromadziło się tam 100-150 osób. Część z nich miała przy sobie flagi lub inne symbole palestyńskie. "Nastrój był niespokojny, odpalane były materiały pirotechniczne, rzucano butelkami" - potwierdziła rzeczniczka. Trzy osoby zostały aresztowane, na miejscu obecnych było blisko 400 funkcjonariuszy. Niemieckie władze ogłosiły zwiększenie obecności policji w najbliższych dniach, szczególnie w rejonie berlińskich dzielnic Neukoelln, Wedding oraz w dzielnicy rządowej. W ostatnich dniach doszło m.in. do spalenia izraelskiej flagi, zawieszonej na ratuszu w dzielnicy Reinickendorf. Podobne sytuacje miały miejsce w Hamburgu, gdzie demonstranci trzymali flagi Palestyny przed głównym dworcem. W piątek Hamas wezwał świat muzułmański do działań solidarnościowych i "dnia gniewu". Przedstawiciele berlińskiej policji przyznali, że "im gorsza sytuacja na Bliskim Wschodzie, tym gorsza także na ulicach Berlina". Niemiecka policja potwierdziła także, że przygotowuje się na rosnącą liczbę propalestyńskich demonstracji w kraju, szczególnie w Berlinie. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!