Wczesnym popołudniem libański Hezbollah poinformował o użyciu dwóch dronów wypełnionych materiałami wybuchowymi w ataku na stanowisko dowodzenia armii izraelskiej w spornym obszarze farm Shebaa przy granicy libańsko-izraelskiej. W oświadczeniu grupa wspierana przez Iran stwierdziła, że drony były wypełnione "dużą ilością materiałów wybuchowych" i trafiły w cele. Później islamska bojówka podbiła stawkę i przekazała agencji Reuters informację, że w czwartek dokonała łącznie 19 symultanicznych ataków na "pozycje syjonistyczne". Siły Obronne Izraela potwierdziły, że ich kraj został zaatakowany z północy i obecnie trwa odwet na "szereg celów terrorystycznych Hezbollahu w Libanie". Podczas konferencji prasowej w Białym Domu John Kirby przekazał, że "Biały Dom nie ma dowodów na gotowość Hezbollahu do użycia pełnej siły". - Gdyby się jednak na to zdecydowali albo rozważali to mamy krótki komunikat: nie róbcie tego. Pokazaliśmy w przeszłości, że jesteśmy w stanie bronić naszych sojuszników - powiedział doradca ds. bezpieczeństwa prezydenta USA. Na Bliski Wschód z kolejną wizytą w ostatnich tygodniach udaje się Antony Blinken. Amerykański sekretarz stanu apelował o deeskalację toczącego się konfliktu na wszystkich frontach, w tym w południowym Libanie, na Zachodnim Brzegu i w innych częściach regionu. Czytaj też: "Dni premiera Izraela są policzone". Biden miał wysłać ostrzeżenie Francja: Liban nie potrzebuje wojny z Izraelem W rozmowie z mediami w bazie Saint Andrews urzędnik zapewnił, że w trakcie zbliżających się rozmów omówi konkretne kroki mające na celu zminimalizowanie szkód wyrządzanych mężczyznom, kobietom i dzieciom w Gazie, ponieważ - jak powiedział - w ostatnich dniach palestyńscy cywile w dalszym ciągu ponoszą ciężar konfliktu. Z kolei francuski minister obrony podczas wizyty korpusu sił pokojowych ONZ powiedział, że "Liban nie potrzebuje wojny z Izraelem". - Taki konflikt wywołałby potężne skutki eskalacyjne dla całego regionu - wskazał Sebastien Lecornu. Według danych AFP w wyniku przygranicznej wymiany ognia po stronie libańskiej zginęło 66 osób, w tym 48 bojowników Hezbollahu, ale także siedmiu cywilów, w tym jeden dziennikarz Reutersa.Z kolei armia twierdzi, że po stronie izraelskiej zginęło dziewięć osób - ośmiu żołnierzy i jeden cywil. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!