"Jakiekolwiek pomysły Trumpa i jego otoczenia na temat zakończenia wojny zostaną zweryfikowane przez rzeczywistość" - podkreśla Dmytro Kułeba w felietonie na łamach "The Economist". Były szef MSZ Ukrainy zaznacza, iż "nie można zaprzeczyć, że armia rosyjska czyni postępy w pełzającej okupacji Ukrainy". "Putin odczytuje to jako niezbity dowód na to, że obecna strategia Ukrainy i jej partnerów nie działa. Gardzi Zachodem za jego słabość, niezdecydowanie i wierzy, że w końcu zwycięży" - dodaje Kułeba. W jego ocenie Putin wychodzi z założenia, że zachodni partnerzy nie będą w stanie zapewnić Ukrainie wsparcia, które dorównywałoby wysiłkowi wojskowemu Rosji. "Gdyby jednak Putin był tak silny, jak chce, żebyśmy wierzyli, dlaczego miałby importować tysiące żołnierzy z Korei Północnej i polegać na północnokoreańskiej amunicji?" - pyta Kułeba. Wątpliwy pokój i rewolucja w kraju? Zdaniem byłego dyplomaty analitycy popełniają błąd w dyskusji nad planami pokojowym, sądząc, że Putin jest racjonalnym graczem. Kułeba wskazuje, że rosyjski prezydent stawia siebie obok Piotra I i Katarzyny II na osi historii Rosji. "Putin uważa podbicie Ukrainy za kluczową część swojego dziedzictwa. Wszelkie zaniedbania w tym zakresie oznaczałyby go jako pierwszego rosyjskiego cara, któremu się nie udało" - przekonuje były szef MSZ Ukrainy. Kułeba podkreśla, że Donald Trump, podobnie do Putina, będzie chciał pokazać sprawczość i przede wszystkim udowodnić, że jest skuteczniejszy od Joe Bidena. "Powinien jednak zdać sobie sprawę, że strategia zawodzi nie dlatego, że ma fundamentalne błędy, ale raczej dlatego, że nigdy nie została w pełni wdrożona. Półśrodki i półdeterminacja przyniosły półprodukty" - pisze Kułeba. Jego zdaniem koniec wsparcia finansowego dla Ukrainy może doprowadzić do sytuacji, w której Wołodymyr Zełenski zgodzi się na niekorzystne warunki pokojowe, ale jest to scenariusz mało prawdopodobny. Kułeba podkreśla, że mogłoby to doprowadzić do oporu wewnętrznego w kraju. "Zapewniłoby to Putinowi zwycięstwo, przedstawiając Ukrainę jako państwo upadłe, ale odpowiedzialność za to spadłaby bezpośrednio na Trumpa. Nie może sobie pozwolić, aby Ukraina stała się jego Afganistanem" - wskazuje były dyplomata. "Będą zdumieni". Kułeba wskazuje scenariusz inny, niż Trump Kułeba dowodzi, że Putin nie zaakceptuje przynależności Ukrainy do Zachodu i nie zaakceptuje strat w swoich zdobyczach terytorialnych. Tymczasem Ukraina nie może zaakceptować innego rozwiązania. "Zatem, nawet jeśli zostanie osiągnięte tymczasowe rozwiązanie, będzie to po prostu przerwa przed kolejnym konfliktem. Może to brzmieć sprzecznie z intuicją, ale w tych okolicznościach członkostwo w NATO byłoby jedynym sposobem, aby uniemożliwić Ukrainie odzyskanie swoich ziem w przyszłości. Ale Putin nie zaakceptowałby członkostwa Ukrainy w NATO" - argumentuje ukraiński polityk. Wskazuje też, że żaden z przywódców: Trump, Putin i Zełenski, nie może pozwolić sobie na przegraną. "Zatem ci, którzy pragną deeskalacji pod przewodnictwem prezydenta elekta, mogą być zdumieni, widząc w nadchodzących miesiącach coś zupełnie odwrotnego. Obecnie zarówno Zełenski, jak i Putin postrzegają Trumpa jako szansę na przechylenie szali na swoją korzyść. Trump z kolei będzie zmuszony pójść w ich ślady i eskalować swoje własne stanowisko" - twierdzi Kułeba. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!