Rosyjskie media o buncie Prigożyna. "Długoterminowe konsekwencje dla kraju"
"Bunt Prigożyna niewiele znaczył". "Prigożyn zniknął. Problemy pozostaną". "Wydarzenia z 24 czerwca będą miały długoterminowe konsekwencje dla kraju...". Media kontrolowane przez Kreml nie przemilczały ostatnich wydarzeń w kraju związanych z buntem wagnerowców. Nie brakuje zaskakujących konkluzji o roli Władimira Putina w rozwiązaniu kryzysu. W mediach pojawiają się także pierwsze kandydatury potencjalnych następców szefa MON Siegieja Szojgu.

Wydarzenia związane z buntem Jewgienija Prigożyna oraz wiernych mu wagnerowców nie pozostały niezauważone przez rosyjskie media państwowe.
W pierwszych godzinach buntu, po opanowaniu przez najemnicza Grupę Wagnera Rostowa nad Donem dało się wyczuć niepewność, co do przekazu w państwowych rosyjskich mediach.
Kontrolowana przez Kreml agencja Ria Novosti początkowo informowała o sytuacji, nie zdradzając jednak zbyt wiele na temat wydarzeń w Rostowie.
Na stronie opublikowano tekst, że wagnerowcy nie są ani dobrze zorganizowani, ani wyposażeni w sprzęt wojskowy.
Z czasem jednak, wraz z kolejnymi oficjalnymi komunikatami ze strony rosyjskich władz czytelnicy mogli dowiedzieć się, że doszło do "zbrojnego powstania i zdrady", zgodnie z tym co mówił w sobotnim porannym wystąpieniu Władimir Putin.
Czytaj także: Lekceważenie rosyjskiej armii jest niebezpieczne

"Bunt Prigożina niewiele znaczył"
Gdy sytuacja w Rosji została opanowana, kontrolowane przez Kreml media ujednoliciły przekaz w tonie krytycznym wobec Prigożyna oraz wagnerowców.
W niedzielę wieczorem jeden z czołowych propagandystów Dmitrij Kisielow w programie "News of the Week", który pojawia się na kanale Rossija 1, stwierdził w kontekście ostatnich wydarzeń w Rosji, że "zdrada w czasie wojny jest poważnym przestępstwem".
Kisielow dodał, że "zbrojny bunt w Rosji nie jest popierany przez społeczeństwo".
Krótko mówiąc, prowadzący "News of the Week" uznał, że Prigożyn był zdrajcą, którego działania niewiele znaczyły wobec rosyjskiej jedności.
Czytaj także: "Wojna w Ukrainie obudziła śpiącego giganta"
"Prigożyn zniknął. Problemy pozostaną"
Kilka redakcji zwróciło jednak uwagę, że należy rozwiązać problemy ujawnione przez bunt wagnerowców.
Tabloid "Moskowskij Komsomolec" w poniedziałek napisał w komentarzu, że "Prigożyn odchodzi, problemy pozostają". Zwrócono uwagę na "głębokie polityczne konsekwencje nieudanego przewrotu".
Podkreślono, że rosyjskie władze pozwoliły na powstanie "prywatnych bojówek", osłabiając monopol państwa w sektorach siłowych.
W gazecie wyrażono zaskoczenie bezkarnością, z jaką Prigożyn przez wiele miesięcy krytykował najwyższe władze wojskowe.
Czytaj także: Najemnicy Prigożyna wracają do Rosji
"Wydarzenia z 24 czerwca będą miały długoterminowe konsekwencje dla Rosji..."
Krytyczne głosy w mediach państwowych dotyczyły także bezpośrednio Władimira Putina.
"Niezawisimaja gazieta" zwróciła uwagę na nieefektywność systemu władzy w Rosji.
Autor podkreślił, że "wydarzenia z 24 czerwca będą miały długoterminowe konsekwencje dla kraju...".
W tekście odniesiono się także do porozumienia, które miał prowadzić w sobotę Alaksandr Łukaszenka z Prigożynem, które doprowadziły do powstrzymania wagnerowców przed "marszem" na Moskwę.
"Takie porozumienia zazwyczaj zawiera się z politycznymi przeciwnikami, nie zaś z przestępcami i terrorystami" - czytamy.
"Czy to oznacza, że powinniśmy uznać Prigożyna za ważnego politycznego gracza? Nie ma na to odpowiedzi" - dodano.
"Putin uratował Rosję"
Z kolei poniedziałkowa "Komsomolskaja prawda" doszła do zaskakującej konkluzji.
Najpopularniejsza gazeta w Rosji napisała, że wydarzenia związane z buntem Prigożyna, "nie tylko nie osłabiły Rosji, ale jeszcze wzmocniły się państwa".
Autor tekstu podpisany jako Aleksander Griszyn w tekście pt. "Kto uratował Rosję i zatrzymał Prigożyna" udzielił zaskakującej, jak mogłoby się wydawać odpowiedzi: Władimir Putin.
Prokremlowski dziennikarz dodał, że w wyniku zażegnania kryzysu "Rosja zwiększyła swój prestiż, udowadniając że może poradzić sobie z każdym kryzysem".
Konkluzja ta może dziwić, gdy zestawi się ją z doniesieniami zachodnich mediów, które sugerowały, że bunt Grupy Wagnera pokazał utratę kontroli Władimira Putina nad sytuacją w kraju, co może przełożyć się wkrótce na klęskę "operacji specjalnej" w Ukrainie.
Kto zastąpi Szojgu?
Ponadto w rosyjskich mediach i serwisach społecznościowych zaczęły pojawiać się doniesienia, że szef MON Siergiej Szojgu zostanie zastąpiony przez Aleksieja Diumina na stanowisku ministra obrony - donosi portal Ukrainska Prawda.
Diumin jest gubernatorem obwodu tulskiego, byłym pracownikiem Służby Bezpieczeństwa i byłym szefem Sił Operacji Specjalnych Rosji.
Nieoficjalnie szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej Walerij Gierasimow ma zostać zastąpiony przez Siergieja Surowikina.
Surowikin jest zastępcą dowódcy sił rosyjskich w Ukrainie.
Próba buntu w Rosji
Jewgienij Prigożyn, szef najemniczej Grupy Wagnera, opuścił w sobotę wieczorem siedzibę dowództwa Południowego Okręgu Wojskowego w Rostowie nad Donem.
W piątek Prigożyn stwierdził, że oddziały rosyjskiej regularnej armii zaatakowały obóz jego bojowników, powodując przy tym liczne ofiary.
"Kucharz Putina" zapowiedział "przywrócenie sprawiedliwości" w armii i domagał się odsunięcia od władzy skonfliktowanego z nim ministra obrony Siergieja Szojgu.
Wagnerowcy opanowali sztab Południowego Okręgu Wojskowego w Rostowie nad Donem, a następnie podjęli "marsz" na Moskwę.
Jednak już po upływie 24 godzin, w sobotni wieczór Prigożyn ogłosił odwrót i wycofanie się najemników.
Stało się tak dzięki rozmowom Łukaszenki z Prigożynem, prowadzonych w porozumieniu z Władimirem Putinem.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!