Jak podaje "The Washington Post" jach Andromeda jest łodzią, która według niemieckich śledczych może mieć związek z wybuchami gazociągów Nord Stream I i II. Niemieckie służby jej wynajęcie powiązały z polską firmą, która z kolei miała być własnością firmy europejskiej powiązanej z obywatelem Ukrainy. W Andromedzie znaleziono ślady materiału wybuchowego użytego przy wysadzeniu NS. Były one tak widoczne, że wątpliwe, żeby wykwalifikowani sabotażyści pozostawili po sobie tak widoczne dowody. "Łódź mogła być przynętą, wypuszczoną na morze, aby odwrócić uwagę od prawdziwych sprawców"- przytacza przypuszczenia urzędników niemieckich amerykańska gazeta. Eksperci stwierdzili też, że 50-metrowa łódź w pojedynkę mogłaby nie podołać przeprowadzeniu podobnej operacji. Statków mogło być więc więcej, a sama Andromeda mogła mieć za zadanie odwrócenie uwagi. "WP" pisze, że amerykańscy i europejscy urzędnicy podzielają niemiecki sceptycyzm, co do tego, że tak mała łódź mogła przetransportować tyle materiału wybuchowego, a ręczne umieszczenie go na gazociągu byłoby możliwe tylko w teorii. Do akcji posłużyły prawdopodobnie łodzie zdalnie sterowane lub podwodne. Odpowiedź Marcina Przydacza Polska mogła mieć motyw jako zagorzały przeciwnik NS, który od samego początku jego powstania ostrzegał Europę, że gaz z Rosji uzależni ją od Kremla - czytamy w analizie. Marcin Przydacz, główny doradca prezydenta RP ds. polityki zagranicznej, zaapelował o ostrożność w wyciąganiu takich wniosków. Również jego zdaniem Andromeda może być elementem mającym wprowadzić śledczych w błąd. - To może być rosyjska gra - powiedział Przydacz w wywiadzie w Pałacu Prezydenckim w Warszawie. - Polska nie miała nic wspólnego z tym atakiem - zastrzegł. "WP" podaje, że "byli przedstawiciele polskiego rządu przekazali, iż pomimo zdecydowanego sprzeciwu kraju wobec Nord Stream i zdecydowanego poparcia dla zbrojenia Kijowa, wątpią, czy prezydent Andrzej Duda zezwoliłby na akt grożący rozbiciem sojuszu narodów, które przyszły w obronie Ukrainy". Również niemiecki minister obrony Boris Pistorius ostrzegł przed wyciąganiem wczesnych wniosków co do tego, kto jest odpowiedzialny, sugerując, że może to być operacja "pod fałszywą flagą".