W poniedziałek o godzinie 20:25 w serwisie X (dawny Twitter - przyp. red.) na profilu Gazeta Stonoga ukazuje się pięciominutowy film. Widać na nim dziennikarza Krzysztofa Stanowskiego w towarzystwie kilku współpracowników, którzy rozmawiają o ewentualnych tematach redakcyjnych. W pewnym momencie rozmowa schodzi na temat nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości. Stanowski w pewnym momencie mówi do swoich współpracowników, że "Ziobry nie ruszamy". W internecie temat zaczyna żyć "własnym życiem", a wielu polityków i dziennikarzy zarzuca Stanowskiemu, że brał pieniądze od PiS i ludzi Zbigniewa Ziobry. O 20:42 na profilu Gazety Stonoga Zbigniew Stonoga zamieszcza wpis: "to nie wszystko...". Internauci szybko wyłapują, że pierwszy opublikowany film zawiera wiele nieścisłości. Nagranie miało zostać wykonane 22 maja. Jednak pod koniec nagrania dziennikarka zgłasza jeszcze jeden temat: mężczyzna został wciągnięty na lotnisku przez silnik samolotu. Do tego wypadku doszło 29 maja. To podważa autentyczność nagrania. Niektórzy internauci zauważają, że nagranie może być tzw. "ustawką" przygotowaną przez Stanowskiego i jego współpracowników, aby "ośmieszyć Stonogę". Kontrowersyjny biznesmen publicznie ogłosił kilka dni temu, że poszukuje "rzetelnych informacji, które przybliżyłyby społeczeństwu niechlubną przeszłość" Stanowskiego. Za przekazanie "prawdziwych informacji" informator mógłby przez miesiąc jeździć jednym z dwóch luksusowych samochodów zaproponowanych przez Stonogę. Wszelkie wątpliwości rozwiewa sam Stanowski. We wtorek na jego Kanale Zero publikuje film, z którego wynika, że nagranie, które opublikował Stonoga, zostało przygotowane przez samego Stanowskiego i miało być rodzajem internetowego żartu. Dodał również, że film w rzeczywistości został nagrany w sierpniu, a nie w maju, jak przekonywał Stonoga. Kim jest Zbigniew Stonoga, któremu w poniedziałkowy wieczór uwierzyło wielu polityków i dziennikarzy? Krzysztof Stanowski na celowniku. Kim jest Zbigniew Stonoga? Zbigniew Stonoga urodził się w 1974 r. w Ozimku na Opolszczyźnie. Miał czwórkę rodzeństwa i jak sam opowiada, w domu była bieda. Jego kariera zaczęła się na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku. O Zbigniewie Stonodze Polska szerzej usłyszała w maju 2012 r. To wtedy w internecie zaczęło krążyć zdjęcie z banerem powieszonym na płocie salonu samochodowego w Zamościu. Napis głosił: "Wypier.... Nas Urząd Skarbowy W-wa Targówek na kwotę 1 900 000 złotych. Dziękujemy ci zasra.. Polsko". Pomysł Stonodze miał podrzucić Piotr Tymochowicz, znany doradca do spraw wizerunku, który w przeszłości doradzał Andrzejowi Lepperowi, liderowi Samoobrony. Jest przełom lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Stonoga - jeśli wierzyć jego słowom - pomaga rozkręcić sklep z elektroniką swojemu sąsiadowi, a później sam zakłada sieć sklepów ze sprzętem RTV AGD. Mają mu one przynieść wysokie zarobki, a zarobione pieniądze inwestuje w kolejne biznesy. Wróćmy do 2012 r. i zawieszonego w Zamościu baneru. Sprawa staje się medialna, a naczelnik lubelskiego urzędu skarbowego składa zawiadomienie do prokuratury, która rozpoczyna śledztwo dotyczące publicznego znieważenia Polski i pomówienia skarbówki. Śledztwo zostało ostatecznie umorzone, ale prokurator potwierdził, że rzeczywiście doszło do publicznego znieważenia Polski. Zbigniew Stonoga i 28 wyroków Przez lat sala sądowa stanie się częstym miejsce wizyt Stonogi. Przeciwko niemu w całej Polsce będą toczyć się procesy. Tylko w latach 2000-2020 mężczyzna zostanie skazany 28 razy. Za oszustwa, zniesławienia, znieważenia osób publicznych, kierowanie gróźb karalnych, składanie fałszywych zeznań, fałszowanie dokumentów, przywłaszczenia, wymuszania zaniechania prywatnych czynności służbowych groźbą lub przemocą, burzenie miru domowego, publiczne nawoływanie do występku lub przestępstwa skarbowego, sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy. W 2016 r. sąd w Pruszkowie skazał go za pomówienie prokuratora, w tym samym roku warszawski sąd skazał go za oszustwo przy sprzedaży samochodu lexus, w 2018 r. sąd okręgowy w Warszawie zobowiązał Stonogę do przeproszenia Jarosława Gowina za insynuacje dotyczące wnuka wicepremiera. W 2020 r. został skazany przez sąd w Katowicach za pomówienia. W ramach kary musiał wpłacić pieniądze na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W 2021 r. Stonoga usłyszał zarzut wyłudzenia nieruchomości o wartości 5,5 mln zł. Chodzi o sprawę z 2013 r. Z ustaleń prokuratury wynika, że na przełomie 2010 i 2011 r. małżeństwo P. wystawiło na sprzedaż nieruchomości w okolicach Ostrołęki. Para prowadziła działalność gospodarczą, ale wpadła w długi. Sprzedaż miała pozwolić uregulować im zaległości i wyjść na prostą. Do sprzedających zgłosił się w imieniu Stonogi notariusz. Ustalono, że biznesmen kupi wszystkie cztery nieruchomości i spłaci zadłużenie. Stonoga miał wpłacić sprzedającym 50 tys. zł w dniu zakupu. Podpisał też zobowiązanie, że przejmuje na siebie dług wynoszący 3,3 mln zł, w zamian za sprzedaż nieruchomości. Zdaniem prokuratury Stonoga celowo wprowadził sprzedających w błąd, ponieważ miał świadomość, że takie oświadczenie przejęcia długów nie ma mocy prawnej. Stonoga nie przyznał się do winy. Z kolei Lubelska Prokuratura Regionalna prowadzi dwa postępowania, w których Zbigniew Stonoga podejrzany jest o oszustwa "podczas prowadzenia działalności charytatywnej". Z ustaleń śledczych wynika, że mężczyzna miał przywłaszczyć 900 tys. zł. W innej sprawie prowadzonej przez tę samą prokuraturę Stonoga podejrzany jest o przywłaszczenie 253 tys. zł. na szkodę swojej fundacji w okresie od października do grudnia 2019 r. Ucieczka z Polski i azyl polityczny Prokuratura na kanwie tego ostatniego postępowania wystąpiła do sądu o areszt tymczasowy dla Stonogi. Sąd w Lublinie jednak się do niego nie przychylił, a kontrowersyjny biznesmen miał wyjechać do Norwegii, gdzie ubiegał o azyl polityczny. "Mój azyl nie ma na celu sparaliżowania moich spraw, w których zamierzam uczestniczyć konferencyjnie, lecz azyl ma mi dać prawo do życia, pracy i ochrony zdrowia" - napisał na Facebooku Stonoga. Ostatecznie norwescy urzędnicy odrzucili wniosek Stonogi. Wyjazd do Norwegii zbiegł się w czasie z innym wydarzeniem. W październiku 2020 r. Sąd Apelacyjny w Łodzi zwolnił biznesmena z tajemnicy dziennikarskiej i zamierzał przesłuchać w sprawie dotyczącej homoseksualisty, który popełnił samobójstwo po tym, jak Stonoga upublicznił nagranie tego mężczyzny w sieci. Kontrowersji związanych ze Stonogą jest więcej. W 2017 r. Stonoga zarzucił policjantom z Warszawy, że został przez nich brutalnie pobity w izbie zatrzymań. Miał być skuty kajdankami, użyto przeciwko niemu paralizatora, w efekcie czego stracił litr krwi. W odpowiedzi policjanci opublikowali film z monitoringu, który przeczył słowom biznesmena. Z kolei w marcu 2019 r. stanął przed krakowskim sądem wraz ze swoją żoną, synem i sześcioma innymi oskarżonymi o spowodowanie strat w spółce Viamot sięgających 42 milionów złotych. Afera podsłuchowa. Zbigniew Stonoga opublikował trzy tysiące zdjęć Z kolei w czerwcu 2015 r. Stonoga opublikował na Facebooku trzy tys. zdjęć dokumentów akt z postępowania w aferze podsłuchowej. Chodzi o podsłuchiwanie urzędników i ministrów od lipca 2013 r. do czerwca 2014, do którego dochodziło w restauracji Sowa & Przyjaciele. Stonoga upublicznił zeznania świadków wraz z ich adresami i numerami PESEL. W styczniu 2017 r. w rozmowie z dziennikarką Agnieszką Gozdyrą powiedział, że dokumenty dostał od Jacka Kurskiego. Według jego wersji miał je upublicznić bez podania informatora i poprzeć w wyborach prezydenckich Andrzeja Dudę. W zamian miał zostać ułaskawiony przez prezydenta. Obecnie na Zbigniewie Stonodze ciąży kilkaset zarzutów dotyczących różnych przestępstw. Tylko Prokuratura Okręgowa w Kielcach zarzuciła mu dokonanie 186 rodzajów przestępstw. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl