Przypomnijmy - 10 maja miały się w Polsce odbyć wybory prezydenckie. Tego samego dnia Państwowa Komisja Wyborcza podjęła uchwałę "w sprawie stwierdzenia braku możliwości głosowania na kandydatów w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej". PKW uznała, że brak możliwości głosowania jest "równoważny w skutkach z brakiem możliwości głosowania ze względu na brak kandydatów". Miałby więc tutaj zastosowanie art. 293 Kodeksu wyborczego, który wskazuje, jak należy postępować w przypadku braku kandydatów na prezydenta. Zdecydowano się na dość karkołomny manewr prawny - z całą pewnością trudno mówić o braku kandydatów, gdy sama PKW tych kandydatów rejestrowała. Jednak wybieg zastosowany w uchwale - powołanie się na tożsame skutki - w praktyce umożliwił przesunięcie wyborów. Problem polega jednak na tym, że we wspomnianym art. 293 Kodeksu wyborczego czytamy: "Marszałek Sejmu ponownie zarządza wybory nie później niż w 14. dniu od dnia ogłoszenia uchwały Państwowej Komisji Wyborczej w Dzienniku Ustaw". Tymczasem 26 maja - ponad dwa tygodnie od podjęcia uchwały - wciąż nie została ona opublikowana w Dzienniku Ustaw. Efekt? Marszałek Sejmu nie ogłosiła wyborów, nie ma ich daty, nie ma kampanii, kandydaci nie mogą zbierać podpisów ani funduszy. Ba, ci "kandydaci" nie są nawet jeszcze kandydatami i nie mogą namawiać do głosowania na siebie. W piątek, 22 maja, pełnomocnik wyborczy Andrzeja Dudy zawiadomił w piśmie PKW o działaniach Rafała Trzaskowskiego, Szymona Hołowni, Krzysztofa Bosaka, Władysława Kosiniaka-Kamysza i Roberta Biedronia, którzy, w jego ocenie, agitują przed rozpoczęciem kampanii wyborczej. Jak rząd uzasadnia wstrzymanie publikacji uchwały w Dzienniku Ustaw? "Prowadzimy pewne analizy z tym związane i zapewne niedługo ta uchwała zostanie opublikowana" - wyjaśniał szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. Jednak mijały kolejne dni, a uchwały jak nie było, tak nie ma. "To naruszenie prawa" Tymczasem, jak wskazuje konstytucjonalista, prof. Uniwersytetu Warszawskiego Ryszard Piotrowski, premier nie ma prawa wstrzymywać publikacji uchwały PKW. - To jest naruszenie prawa. Uchwała Państwowej Komisji Wyborczej wchodzi w życie z dniem podjęcia, wobec tego 10 maja powinna być ogłoszona w Dzienniku Ustaw - mówi Interii prof. Piotrowski. - Premier nie może wstrzymać publikacji uchwały lub innego aktu, który ma być ogłoszony w Dzienniku Ustaw. Premier nie jest cenzorem aktów tam publikowanych, konstytucja nie przewiduje takiej kompetencji. W myśl tej logiki mógłby przecież nie publikować ustaw podpisanych przez prezydenta - zwraca uwagę nasz rozmówca. PKW sprawę komentuje krótko. - My swoją robotę zrobiliśmy. Uchwała została podjęta 10 maja wieczorem, skierowana do Sejmu i tyle. Kwestia publikacji to w żadnym wymiarze nie jest już kompetencja Krajowego Biura Wyborczego i Państwowej Komisji Wyborczej - przekazał nam rzecznik KBW Tomasz Grzelewski. Chodzi o terminy Wątpliwości co do przyczyn rozjaśnia prof. Piotrowski. Chodzi o terminy. Jak tłumaczy w rozmowie z Interią, gdyby marszałek Witek ogłosiła wybory teraz, na podstawie obecnie obowiązujących przepisów, to nie mogłyby się one odbyć 28 czerwca, jak to jest planowane. - Zarządzenie wyborów nakładałoby na marszałka Sejmu obowiązek ustalenia kalendarza wyborczego zgodnego z Kodeksem wyborczym. A to by oznaczało m.in., że marszałek Sejmu musiałby uwzględnić w kalendarzu wyborczym regułę, w myśl której zawiadomienie PKW o utworzeniu komitetu wyborczego może być dokonane najpóźniej w 55. dniu przed dniem wyborów - zwraca uwagę Ryszard Piotrowski. Przypomnijmy - w ciągu dwóch tygodni po tym, jak uchwała PKW pojawi się w Dzienniku Ustaw, marszałek Sejmu musi zarządzić wybory. Jednak ustawy umożliwiającej ich przeprowadzenie 28 czerwca w sposób "hybrydowy" (w lokalach i korespondencyjnie) jeszcze nie ma. Zajmuje się nią Senat. Wciąż natomiast obowiązuje przepis Kodeksu wyborczego mówiący, że "zawiadomienie o utworzeniu komitetu wyborczego może być dokonane najpóźniej w 55. dniu przed dniem wyborów" - co wykluczałoby termin wyborów 28 czerwca. Tymczasem w projekcie procedowanej właśnie ustawy o wyborach hybrydowych wprost zapisano: "Terminów wykonania czynności wyborczych wskazanych w ustawie z dnia 5 stycznia 2011 r. - Kodeks wyborczy nie stosuje się". I to ma być furtka do wyborów już 28 czerwca. Więc premier "profilaktycznie" robi to, do czego nie ma prawa - wstrzymuje publikację uchwały PKW z powodu "analiz", by umożliwić skorzystanie z tej furtki. Można się spodziewać, co wprost zasugerował wicemarszałek Ryszard Terlecki, że uchwała wyląduje w Dzienniku Ustaw, jak tylko zakończy się ścieżka legislacyjna ustawy o wyborach "hybrydowych". - Powstała pustka prawna - jedyne terminy, jakie wchodzą w grę, wynikają z Kodeksu wyborczego. Miał on zostać zastąpiony przez nową ustawę "epizodyczną", procedowaną w tej chwili w Senacie, ale nie wiemy, jaki będzie los tej ustawy - ocenia prof. Piotrowski. Kto miałby zastąpić Andrzeja Dudę po 6 sierpnia? Skąd ten upór przy 28 czerwca? Podnoszone są obawy, że jeśli wybory odbędą się "zbyt późno", a więc według obecnych przepisów Kodeksu wyborczego, to cała procedura (wraz ze stwierdzeniem ważności bądź nieważności wyborów przez Sąd Najwyższy) zakończy się już po upływie kadencji prezydenta Andrzeja Dudy 6 sierpnia. Mielibyśmy więc okres "bezkrólewia". Z takim postawieniem sprawy nie zgadza się prof. Piotrowski. - Większość parlamentarna uważa, że to oznaczałoby katastrofę, ponieważ nie ma przepisu mówiącego, kto pełni funkcję prezydenta po zakończeniu kadencji w sytuacji, kiedy nie dokonano wyboru następcy. Jednak moim zdaniem z wykładni konstytucji wynika, że w takiej sytuacji urząd pełniłby marszałek Sejmu. Dużo gorszym rozwiązaniem jest to, do którego właśnie zmierzamy, to znaczy uchwalanie na chybcika i w politycznym interesie rządzącej większości ustawy, która stworzy podstawę do wyborów 28 czerwca - uważa ekspert. - Moim zdaniem lepiej jest, z punktu widzenia praw obywateli, przyjąć, że marszałek Sejmu zastępuje przez jakiś czas prezydenta, aniżeli przeprowadzać wybory, których rezultat będzie kwestionowany ze względu na sposób organizacji tych wyborów - dodaje. Konstytucjonalista zwraca uwagę m.in. na to, jak mało czasu będą mieli nowi kandydaci na zebranie podpisów. - Krótki czas na zebranie podpisów jest pewną trudnością dla kandydatów - im krótszy jest ten czas, tym większa nierówność tych wyborów i tym większe pole dla protestów wyborczych - zwrócił uwagę w rozmowie z Interią. Kaskada sprzeczności W obozie rządzącym widać jednak determinację, by wybory odbyły się 28 czerwca - niezależnie od tego co i kiedy zrobi z ustawą o wyborach "hybrydowych" Senat. Główna partia opozycyjna - Platforma Obywatelska - zdaje się niewzruszona kwestią napiętych terminów. Słychać deklaracje, że jak trzeba będzie zebrać podpisy dla Rafała Trzaskowskiego w jeden dzień, to je zbiorą. Tymczasem z powodu braku publikacji uchwały PKW i braku nowej ustawy znaleźliśmy się w bezprecedensowym momencie z punktu widzenia prawa. - Funkcjonujemy wśród narastających sprzeczności w obrębie systemu prawa. Wybory miały się odbyć, ale się nie odbyły. Nie ma podstawy prawnej, by stwierdzić, że wybory się nie odbędą. Mimo tego PKW miała stwierdzić, że wybory się nie odbyły, ale skutecznie tego nie stwierdziła, bo nie ma uchwały w Dzienniku Ustaw - podsumowuje prof. Ryszard Piotrowski. *** #POMAGAMINTERIA Zróbmy małym pacjentom prezent na Dzień Dziecka W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie, na II piętrze, w budynku najbardziej oddalonym od wejścia, znajduje się mały oddział - Oddział Przeszczepiania Komórek Krwiotwórczych z sześcioma izolatkami. To tutaj trafia część dzieci chorych na nowotwory, żeby skorzystać z - czasami ostatniej - szansy powrotu do zdrowia i życia. Stowarzyszenie Koliber prowadzi zbiórkę, by z okazji Dnia Dziecka podarować małym pacjentom - nie zabawki, bo ich tam nie mogą mieć - ale m.in. nowe materace i pościel. Sprawdź szczegóły >>> WESPRZYJ ZBIÓRKĘ >>>