Gdyby przed piątkowym porankiem ktoś postawił pieniądze na to, że nowym ministrem kultury zostanie Hanna Wróblewska, byłby teraz bardzo majętnym człowiekiem. Wybór Donalda Tuska to wielka niespodzianka, która zaskoczyła nie tylko samych polityków, również partii rządzącej, ale też całe środowisko związane z kulturą i sztuką. Ruch Tuska jest niespodziewany z dwóch powodów. Po pierwsze, szef rządu traci jednego z najbardziej zaufanych ludzi, przed którym postawił chyba najtrudniejsze zadanie na pierwsze 100 dni rządów, czyli odbicie TVP z rąk PiS. Bartłomiej Sienkiewicz zadanie spełnił, mimo że nie obyło się bez kontrowersji. Przed jego następcą do dokończenia jest m.in. nowa tzw. duża ustawa medialna, która prawdopodobnie też będzie przyczyną przyszłego sporu. Mniejszego, ale jednak sporu. Dlatego też dotąd obstawiano, że funkcję ministra kultury obejmie polityk. Hanna Wróblewska ministrem kultury. Niespodziewany ruch Tuska I to drugi powód, dlaczego decyzję Tuska można uznać za niespodziewaną. Hanna Wróblewska dotąd nie była w żaden sposób związana z polityką. W Polsce wciąż rzadko zdarza się, by na czele jakiegoś resortu stał specjalista. Ministerstwo Kultury i tak jest tu wyjątkiem, bo po 1989 roku ten urząd zajmowali m.in.: Małgorzata Omilanowska, Waldemar Dąbrowski, Kazimierz Dejmek, Joanna Wnuk-Nazarowa czy Marek Rostworowski. Hanna Wróblewska będzie więc szóstym ministrem bezpośrednio wywodzącym się ze środowiska, a nie z polityki. Wróblewska ukończyła historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. Przez 11 lat, od 2010 do 2021 roku, pełniła funkcję dyrektorki Zachęty - Narodowej Galerii Sztuki. Pracowała również jako komisarz Pawilonu Polskiego na Biennale w Wenecji. Od 2022 roku wicedyrektorka ds. naukowych i wystawienniczych Muzeum Getta Warszawskiego, a ostatnio pracowała w jednym z departamentów w resorcie kultury. Prof. Grzegorz Leszczyński: Wybór najlepszy z możliwych Czy to dobrze, że taka osoba staje teraz na czele Ministerstwa Kultury? Zapytaliśmy o to w samym sercu, czyli osoby związane ze środowiskiem kultury. - Zawsze, gdy powoływany na taką funkcję jest ktoś, kto ma doświadczenie w pracy środowiskowej, wywodzi się ze środowiska, a nie kręgów politycznych, to jest to bardzo dobry wybór. I to dotyczy w zasadzie wszystkich środowisk, nie tylko kultury - mówi Interii prof. Grzegorz Leszczyński, uznany literaturoznawca, który zajmuje się głównie literaturą dla dzieci i młodzieży. - To ogromna misja. Jeśli to ktoś, kto potrafi łączyć różnego rodzaju elementy kultury, a Zachęta jest i zawsze była takim miejscem, w którym nie tylko sztuka rozumiana jako sztuki piękne, ale pokrewne obszary jak literatura, rzeźba, były obecne, to jest to wybór najlepszy z możliwych - zachwala prof. Leszczyński. Jak podkreśla nasz rozmówca, w środowisku nominacja Tuska została odebrana jako spora niespodzianka. - To jest ogromne zaskoczenie, ale zaskoczenie jak najbardziej pozytywne. Jeśli będziemy szli w tym kierunku to rzeczywiście będziemy mieli powody do zadowolenia. Zawsze marzyło się o rządzie fachowców. To oczywiście mrzonki, ale dobrze, jeśli jest to osoba kompetentna. W kulturze tak będzie, bo to osoba obeznana w środowisku, w sztuce i problemach, które wiążą się z samym funkcjonowaniem sztuki, ale też jej obecnością w życiu społecznym - przekonuje prof. Leszczyński, który nigdy nie poznał osobiście nowej minister. Prof. Tadeusz Szczepański: To bardzo sensowne posunięcie Prof. Tadeusz Szczepański, ceniony historyk filmu i krytyk filmowy, przekonuje, że wybór osoby spoza polityki "nie jest precedensem, ale rozsądnym posunięciem". - Bo osoba z kultury ma się zająć kulturą. To jest dobry pomysł. Jako feminista cieszę się też, że trzon kobiecy ulega wzmocnieniu. Wydaje mi się, że to bardzo sensowne posunięcie - podkreśla. Prof. Szczepański zaznacza, że "nie jest muzealnikiem", ale przypomina: - Wróblewska odchodziła z Zachęty w atmosferze skandalu, a zastąpił ją Janusz Janowski. Ostatnie miesiące spędziła w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, więc jest doświadczona również w wymiarze pragmatycznym, co jest bardzo ważne - zaznacza prof. Szczepański. Tyle tylko, że jego słowa o "skandalu" w Zachęcie można odebrać nieco na wyrost. Rzeczywiście, z końcem 2021 roku upływała kadencja Wróblewskiej jako dyrektorki Zachęty. Nie została ona przedłużona przez ówczesnego ministra kultury Piotra Glińskiego. Jeszcze przed jej odejściem z Zachęty murem za Wróblewską stanęło środowisko. List z prośbą o pozostawienie jej na stanowisku podpisało ponad tysiąc osób z szeroko rozumianego świata kultury. Na nic to się zdało, bo mimo licznych apeli Gliński nie przedłużył jej kadencji, do czego miał prawo. - Środowisko może się cieszyć z tej nominacji. Oczywiście, po owocach ich poznacie, ale to chyba trafny pomysł - dodaje prof. Szczepański. - To decyzja w pełni merytoryczna. Przychodzi po polityku, który podjął się najbardziej ryzykownych zadań i oczyścił przedpole, a teraz Wróblewska wydaje się właściwą osobą na właściwym miejscu - powtarza. By jednak być sprawczym na tym stanowisku, trzeba mieć dobry dostęp do premiera i rządowej kasy. Czy Wróblewska, bez zaplecza politycznego, będzie w stanie wywierać presję na najważniejszych politykach w kraju? - Platforma Obywatelska, z Tuskiem na czele, specjalnej wrażliwości na kulturę nie wykazywała. Tusk starał się to trochę kamuflować, a w jednej z książek pisze o swoich pasjach malarskich. Chyba czuł, że to jakiś jego deficyt, który należy przynajmniej w ten sposób uzupełnić - przypomina prof. Szczepański. Olgierd Łukaszewicz: Liczę, że głosy ze środowiska będą słyszalne Znany aktor Olgierd Łukaszewicz przekonuje w rozmowie z Interią, że kwestia "dostępu" do Tuska może okazać się kluczowa na tym stanowisku. - Wszystko kończy się zawsze na woli politycznej. Jeżeli jest to zwiastunem, że ta osoba mimo że nie ma zaplecza politycznego, ale ma poparcie samego premiera, to jestem spokojny. Jeśli natomiast ta osoba będzie musiała się przebijać ze swoimi pomysłami, to będzie gorzej - zauważa Łukaszewicz. Były prezes Związku Artystów Scen Polskich od lat angażuje się w działalność społeczną. Prowadzi Fundację My Obywatele Unii Europejskiej im. Wojciecha Bogumiła Jastrzębowskiego. I zdradza nam, że chociaż minister Sienkiewicz urzędował krótko, Łukaszewicz odbił się od niego trzykrotnie. - Napisałem trzy pisma do pana ministra Sienkiewicza i na żadne nie dostałem odpowiedzi. Nie udało nam się uzyskać kontaktu w trzech różnych sprawach związanych z proeuropejską działalnością naszej fundacji. Widocznie z góry zaplanowano, że dojdzie do tej zmiany - ubolewa Łukaszewicz. - Może te trzy tematy będą podstawą do rozmowy z kolejną panią minister. Pani, która zajmowała się instytucjami kultury, dokładnie wie, że one są narzędziem szerzenia humanizującej funkcji samej kultury - ma nadzieję znany aktor. Jak przekonuje, jego optymizm wiąże się z tym, że Wróblewska pochodzi ze świata kultury. Podobnie jak były minister kultury Waldemar Dąbrowski, którego Łukaszewicz uważa za "najlepszego ministra kultury". - Rozumiał, że kultura potrzebuje infrastruktury, a za jego czasów miały miejsce duże inwestycje. Przyszedł z kultury, był dyrektorem instytucji artystycznej, więc rozumiał, że kultura nie składa się tylko z pięknych słów - przypomina Łukaszewicz. - Liczę na to, że głosy ze środowiska będą słyszalne. W duchu liberalnym, demokratycznym, wolnościowym. I pani Wróblewska, widząc co działo się z Zachętą, dokładnie rozumie ten problem przekształcenia mentalnego. Ministerstwo Kultury ma dbać, by bukiet był różnokolorowy - konkluduje Łukaszewicz. Łukasz Szpyrka