Skok PiS na publiczne media
Wiceszef klubu PiS, Tomasz Markowski, przyznał otwarcie to, czego obawia się opozycja: że partia braci Kaczyńskich chce kontrolować media publiczne.
"Gazeta Wyborcza" cytuje radiową deklarację Markowskiego, że prawica nigdy nie miała realnego wpływu na media, a teraz chce go mieć, i to bardzo silny, mimo tego, że "będzie krzyk i hałas się podnosił, rwetes i lament".
Pierwszym krokiem do uzyskania tej kontroli ma być przejęcie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Prawo i Sprawiedliwość przygotowało nowelizację ustawy o mediach, która mu na to pozwoli. Projekt zakłada bowiem ograniczenie liczby członków KRRiT z dziewięciu do trzech. Tę trójkę wybierałby Sejm, Senat i prezydent.
W praktyce oznacza to, że nowa Krajowa Rada będzie zdominowana przez PiS. - Jednego członka wybierze Lech Kaczyński, drugiego Jarosław Kaczyński - żartował w niedzielę w Radiu Zet Jan Rokita. A trzeci członek może zostać wybrany dzięki koalicji PiS np. z Samoobroną.
To właśnie KRRiT kontroluje media publiczne. Na wiosnę przyszłego roku wybierze nowe rady nadzorcze mediów publicznych na trzyletnią kadencję.
Senator PO Stefan Niesiołowski: - To próba zawłaszczenia mediów przez jedną partię. Po prostu Markowski powiedział publicznie to, czego inni w PiS nie chcą przyznać. Nawet SLD się do tego tak wprost nigdy nie przyznawało. Liczę, że projekt PiS nie znajdzie w Sejmie większości.
Nowelizację już skrytykowały Samoobrona, SLD i PO. Kluby te chcą przygotować własne zmiany ustawy medialnej.
Już podczas kampanii wyborczej bracia Kaczyńscy mieli wiele zastrzeżeń do TVP. Część działaczy PiS nie kryje w rozmowie z dziennikarzami, iż ich zdaniem telewizja w kampanii nie była bezstronna, a media zwykle popierały w prezydenckim boju Donalda Tuska.
Tuż po wyborczym sukcesie to samo mówił Lech Kaczyński. - Media publiczne nie są bezstronne. Ja nikomu nie mogę narzucać sympatii, ale poglądy jednej ze stron nie powinny być prezentowane jako obiektywne - twierdził.
Szef I programu TVP Maciej Grzywaczewski zaprzecza, by na Woronicza faworyzowano lidera Platformy. Ale niektórzy działacze PiS chcieliby mieć media "po swojej stronie", bo - jak się nieoficjalnie mówi - rząd mniejszościowy z wrogo nastawionymi mediami ma małe szanse na zaufanie społeczne i efektywne rządzenie.
Na razie wiceminister kultury Jarosław Sellin ujawnił, że prezesi TVP i Polskiego Radia musieliby przyjąć tzw. kartę zobowiązań (chodzi m.in. o realizowanie programów misyjnych). Jej niedopełnienie mogłoby skutkować ich odwołaniem przed końcem kadencji.
Minister Sellin uważa, że nowy system mógłby wejść w życie w połowie przyszłego roku.
INTERIA.PL/PAP