PiS walczy o publiczne media?
Mocno odchudzonej KRRiT oraz istotnych zmian w mediach chce PiS. Poselski projekt nowych przepisów trafił właśnie do Sejmu.
Pracami nad "dietą" dla Krajowej Rady, która zamiast dziewięciu ma liczyć tylko trzech cżłonków, zajmuje się jej były członek, dziś wiceminister kultury Jarosław Sellin. Nie kryje on, że nad nową ustawą pracował od dawna. Opozycja już obawia się jednak, że "PiS weźmie w Radzie wszystko".
- Projekt zmian trzech ustaw: o radiofonii i telewizji, prawie telekomunikacyjnym oraz prawie pocztowym jest wstępem do zmian w systemie mediów, jakie planuje rząd - mówi Sellin. Według niego, PiS chce, by był tylko jeden regulator mediów (połączone Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji oraz Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty). Konkretnie chodzi o powołanie prezesa Urzędu Regulacji Komunikacji Elektronicznej, który przejąłby zadania URTiP oraz przewodniczącego KRRiT. Jak wyjaśnił na piątkowej konferencji prasowej wiceminister Sellin, projekt usuwa w ten sposób "chaos kompetencyjny między KRRiT i URTiP".
Zniesione byłyby także rady nadzorcze w elektronicznych mediach publicznych, a ich szefowie wyłaniani byliby w konkursach.
Sellin uważa, że zarządy mediów publicznych powinny być tylko jednoosobowe i odpowiadać bezpośrednio przed trzyosobową KRRiT. - To są pomysły do rozmów, do dyskusji - zapewniał w piątek.
Upolityczniona inaczej?
W zamyśle członków trzyosobowej Krajowej Rady wybieraliby, jak dotąd - Sejm, Senat i prezydent. Tyle że w każdym z tych przypadków mógłby to być kandydat Prawa i Sprawiedliwości, skoro partia ta wygrała wybory.
Dotąd Krajowa Rada była uważana nie tylko za instytucję niezwykle kosztowną, ale i bardzo upolitycznioną. W tej chwili niemal niepodzielnie królują w niej reprezentanci lewicy. Czy jednak nowy plan na pewno zmieni "upartyjnienie" tego ciała?
Platforma Obywatelska, która przygotowuje własny projekt, już mówi głośno, że z pomysłu PiS nie jest zadowolona. Właśnie dlatego, iż obawia się, że po raz kolejny niedoszły koalicjant "weźmie wszystko". W projekcie Platformy KRRiT liczyłaby więcej członków.
- PiS nie konsultował z nami zmian w Radzie - twierdzi Andrzej Lepper. - Trzy osoby w Radzie, dopóki nie zostanie zmieniona konstytucja i zlikwidowana KRRiT w ogóle, to za mało - dodaje. - To będzie ciało typowo polityczne.
Jeszcze gorzej oceniają pomysły PiS członkowie SLD. To wstęp do przejmowania przez braci Kaczyńskich kontroli nad mediami publicznymi - sądzą działacze partii.
Jarosław Sellin zaprzecza, by taki był zamiar PiS i wierzy, że uda się usprawnić to, co do tej pory szwankowało. - Będę za tym, by na czele mediów publicznych stanęli fachowcy, a nie politycy - zapewnia. przypomina ponadto, że w przypadku Krajowej Rady chodzi także o obietnicę "taniego państwa", czyli oszczędności w administracji.
- KRRiTV oraz UTRiP są organami, które zbyt dużo kosztują. Ich budżet wynosi 120 mln złotych. Uważam, że można z tej kwoty zaoszczędzić co najmniej 1/3. I właśnie to będziemy starali się zrobić. Trzeba koniecznie uporządkować chaos kompetencji. Trzeba też jasno powiedzieć, który z tych urzędów ma więcej do powiedzenia. A po zmianie konstytucji powołać nowy urząd który przejąłby kompetencje i KRRiT, i UTRiP. Będzie to Urząd Komunikacji Elektronicznej - mówi INTERIA.PL Przemysław Gosiewski, szef klubu parlamentarnego PiS.
"Wrogie" media publiczne?
Część działaczy Prawa i Sprawiedliwości nie kryje w rozmowie z dziennikarzami, iż ich zdaniem telewizja w kampanii nie była bezstronna, a media zwykle popierały w prezydenckim boju Donalda Tuska.
Tuż po wyborczym sukcesie to samo mówił Lech Kaczyński. - Media publiczne nie są bezstronne. Ja nikomu nie mogę narzucać sympatii, ale poglądy jednej ze stron nie powinny być prezentowane jako obiektywne - twierdził.
Szef I programu TVP Maciej Grzywaczewski zaprzecza, by na Woronicza faworyzowano lidera Platformy. Ale niektórzy działacze PiS chcieliby mieć media "po swojej stronie". Rząd mniejszościowy z wrogo nastawionymi mediami ma małe szanse na zaufanie społeczne i efektywne rządzenie - stwierdził jeden z posłów partii. Inni podkreślają jednak, że chcą odpolitycznić publiczne media. Czy to się uda?
Na razie Jarosław Sellin ujawnił też, że prezesi TVP i Polskiego Radia musieliby przyjąć tzw. kartę zobowiązań (chodzi m.in. o realizowanie programów misyjnych). Jej niedopełnienie mogłoby skutkować ich odwołaniem przed końcem kadencji.
Abonament, który obecnie płaci zaledwie 5 mln obywateli, miałby zostać natomiast zamieniony na doroczny podatek,płacony przy okazji wypełniania PIT. W ten sposób opłatę można by obniżyć, bo dotyczyłaby ok. 23 mln osób. Zwolnione z płacenia tego podatku medialnego byłyby m.in. osoby powyżej 75 roku życia i niepełnosprawni.
Więcej środków oznaczałoby, iż w TVP i w publicznym radiu byłoby mniej reklam.
Minister Sellin uważa, że nowy system mógłby wejść w życie w połowie przyszłego roku.
Według szefa klubu parlamentarnego PiS Przemysława Gosiewskiego, projekt pierwszej złożonej w tej kadencji przez PiS do Sejmu ustawy inauguruje realizację programu "Taniego państwa". Gosiewski podkreślił, że zmierza ona do redukcji kosztów funkcjonowania państwa. Przypomniał, że w administracji publicznej zatrudnionych jest ponad 800 tys. osób, na ponad 9 mln wszystkich zatrudnionych. - To najlepiej pokazuje, jak mamy dziś drogie państwo - stwierdził na piątkowej konferencji prasowej w Sejmie.
INTERIA.PL/PAP