Nowy reportaż Marcina Gutowskiego z cyklu "Bielmo" zatytułowany jest "Franciszkańska 3". To adres Pałacu Biskupów Krakowskich, siedziba kurii i arcybiskupa krakowskiego. To tu urzędował metropolita krakowski, kardynał Karol Wojtyła w latach 1964-78, zanim został papieżem Janem Pawłem II i wyjechał do Watykanu. Reportaż TVN24 dotyczy zarzutów o tuszowanie przypadków pedofilii przez kardynała Wojtyłę. Autor ukazuje w nim nieznane jak dotąd fakty na temat Karola Wojtyły, sięgające czasów, gdy nie był papieżem. Jak wskazano w materiale, w marcu 2021 r. redakcja otrzymała nagranie z 94-letnim Rembertem Weaklandem - emerytowanym arcybiskupem Milwaukee w USA. Od 1967 roku przez 10 lat był najwyższym przełożonym zakonu benedyktynów. - Kiedy stałem na czele zakonu, jeździłem do Polski, odwiedzałem Karola Wojtyłę, późniejszego papieża. Była tam sprawa arcybiskupa, który był pedofilem. Zapytałem, czy znał tę sprawą. Odpowiedział: Tak, znałem - słyszymy na nagraniu. Z uzyskanego nagrania nie można było jednoznacznie określić, o kogo chodziło. Kardynał Wojtyła miał mówić o własnych dylematach w tej sprawie. - Widziałem, jak rozdarty był pod tym ciężarem - powiedział Weakland. Bolesław Saduś. Ksiądz wysłany do Austrii Pierwszym księdzem-pedofilem, którego sylwetkę przedstawiono w reportażu, jest zmarły w 1990 roku ks. Bolesław Saduś. Twórcy materiału pojechali do wioski Gaubitsch w dolnej Austrii. W 1978 r. kard. Karol Wojtyła, na cztery miesiące przed zostaniem papieżem, odwiedził ks. Sadusia w austriackiej parafii, w której był proboszczem przez 15 lat. Sam Saduś był tajnym współpracownikiem SB. Posługiwał się pseudonimami "Kanon" i "Brodecki". Twórcy reportażu dotarli więc do jego akt w Instytucie Pamięci Narodowej. Mowa w nich o "skandalach obyczajowych" związanych z jego działalnością duszpasterską. Kluczowym pytaniem było to, czemu duchowny został wysłany do Austrii. W maju 1972 roku bezpiekę poinformował o tym tajny współpracownik z krakowskiej kurii. "Ks. Bolesław Saduś dostał ustne wypowiedzenie od kard. Wojtyły z funkcji proboszcza parafii św. Floriana. W kurii istnieje obawa, że nie da się ukryć skandalu, jakiego dopuścił się swoim zachowaniem. Zdemoralizował wielu młodych chłopców, których wykorzystywał do spraw seksualnych" - zapisano w aktach. Jak dodano, duchowny był zatrzymywany na ulicy przez matki skrzywdzonych chłopców. Autorzy materiału wskazali, że kard. Wojtyła dobrze znał ks. Sadusia. Jako biskup pomocniczy, oferował Sadusiowi zakwaterowanie w swoim mieszkaniu. Od 1960 r. ks. Saduś piastował funkcję referenta ds. nauczania religii w Archidiecezji Krakowskiej. To wobec chłopców, których uczył, miał się dopuszczać molestowania. Emerytowany kapłan z Archidiecezji Krakowskiej, z którym rozmawiali autorzy reportażu potwierdza, że ks. Saduś miał "słabość do chłopców". Przypadki te dotyczyły jednak nie czasów parafii św. Floriana, a tych starszych, gdy Saduś służył w parafii św. Katarzyny. Jak wynika z oficjalnych kościelnych roczników, Saduś w 1972 r. odchodzi z parafii św. Floriana. Oficjalnym powodem był urlop naukowy. Kard. Karol Wojtyła nie poinformował o przeszłości księdza Twórcy reportażu dotarli w Austrii do listu do metropolity wiedeńskiego z odręcznym podpisem kard. Wojtyły. Poprosił w nim o zgodę na pobyt i przydział stanowiska dla Sadusia. - Kardynał z Krakowa potwierdza kardynałowi wiedeńskiemu, że popiera prośbę swojego księdza. Istotnym jest, że jedynym i oficjalnym powodem są studia. Inne powody nie są podane - zauważa ks. prof. Paul Zulehner, teolog z Uniwersytetu Wiedeńskiego. Oznaczałoby, że metropolita krakowski nie poinformował swojego wiedeńskiego odpowiednika o przeszłości ks. Sadusia. Potwierdzać ma to donos innego współpracownika SB, znajomego Sadusia, ks. Stefana Stopki. "O jego zboczeniu wiedział kard. Wojtyła i obawiając się skandali, umożliwił ks. Sadusiowi wyjazd do Austrii" - wynika z akt w IPN. Jak wskazano, ks. Saduś aż do śmierci utrzymywał przyjazne stosunki z Karolem Wojtyłą. Spotykali się zarówno w Rzymie, jak i w Austrii. Następca ks. Sadusia, ks. Tadeusz Cichoń zdradził, że w umieraniu towarzyszył mu kard. Hans Hermann Groër - faworyzowany przez Jana Pawła II metropolita Wiednia, odsunięty w 1995 r. po jednym z najgłośniejszych skandali seksualnych w historii. Mógł mieć nawet setki ofiar. Według rozmówców dziennikarzy ks. Saduś mógł polecić papieżowi kard. Groëra na nowego metropolitę. Eugeniusz Surgent. Zmieniał parafię średnio co 1,5 roku Drugi z księży przedstawionych w materiale to Eugeniusz Surgent. Pochodził z Lwowa i był księdzem Archidiecezji Lubaczowskej, jednak odbył studia w seminarium i pracował w Archidiecezji Krakowskiej, gdy na jej czele stał kard. Wojtyła. Notatka IPN potwierdza, że kuria w 1969 r. wiedziała o przynajmniej jednym wykorzystanym chłopcu. Bezpieka szantażem zwerbowała księdza w swoje szeregi. Twórcy reportażu ustalili, że pierwsze przypadki molestowania przez Surgenta miały miejsce jeszcze w latach 50. Duchowny często zmieniał parafię, średnio co 1,5 roku. W latach 1971-1973 pracował we wsi Sól-Kiczora w Beskidzie Żywieckim. Twórcy reportażu spotkali kilkanaście jego ofiar i dziesiątki świadków. Jeden z nich ma być kluczowy. Mężczyzna twierdzi, że latem 1973 roku osobiście poinformował kard. Wojtyłę o nadużyciach Surgenta. - Kiedy się o tym dowiedziałem, pojechałem do kurii. Wojtyła wtedy był jeszcze (biskupem - red.). Najpierw byłem przyjęty przez kanclerza kurii, później on powiadomił bp. Wojtyłę. No i rozmowa była z Wojtyłą. Najpierw chciał się upewnić, czy to nie jest jakiś blef, czy to jest prawda. Kanclerz powiedział mi, że znów to samo zrobił, co na wszystkich innych parafiach. Potem bp Wojtyła prosił, żeby tego nigdzie nie zgłaszać, że on się tym zajmie - powiedział. O sprawie dowiedziały się jednak władze. Surgent został zatrzymany i osadzony w areszcie. Przyznał się do winy. Skazano go na trzy lata więzienia, jednak skrócono mu odsiadkę o połowę. Wyszedł na wolność w lipcu 1974 roku. Po wyborze na papieża, Jan Paweł II zwolnił ks. Surgenta z Krakowa. Duchowny do swojej śmierci w 2008 roku pracował w diecezjach koszalińsko-kołobrzeskiej oraz w pelplińskiej. Józef Loranc. Ksiądz-pedofil kapelanem szpitala Kolejnym księdzem jest Józef Loranc. Miał molestować dziewczynki z klas I-V, których uczył religii. Według akt bezpieki z 1970 r., udokumentowano co najmniej kilkanaście ofiar. Duchowny trafił do więzienia, wyszedł po roku. Kard. Wojtyła wysłał do niego list, który wpadł w ręce SB. "Każde przestępstwo winno być ukarane. Jeżeli więc w wypadku księdza do wymiaru kary nie doszło, to ze względu na specjalne okoliczności, przewidziane przez ustawodawcę kościelnego" - napisał. Kardynał wysłał Loranca do Zakopanego. Miał mieszkać w klasztorze i przepisywać kościelne księgi. Jednak dwa lata po wyjściu z więzienia ten zostaje przywrócony do normalnej pracy, poza możliwością nauczania religii. W lipcu 1974 r. bezpieka - niewykluczone by po to, by zaszantażować księdza pedofila - spreparowała list do kard. Wojtyły. Autor podający się za parafianina poprosił o interwencję ws. Loranca. Rok po otrzymaniu listu przez kardynała, ks. Loranc został kapelanem szpitala, w którym leczono także dzieci. Kard. Adam Stefan Sapieha. Autorytet Karola Wojtyły Ostatni z księży to kard. Adam Stefan Sapieha, biskup diecezjalny krakowski w latach 1911-1951. To on przyjął Karola Wojtyłę w 1942 r. do tajnego seminarium duchownego, a następnie wyświęcił go na kapłana w kaplicy Pałacu Arcybiskupiego. Późniejszy papież uważał kardynała Sapiehę za swój autorytet, co wielokrotnie osobiście podkreślał. Prof. Joanna Tokarska-Bakir, antropolożka kultury z Polskiej Akademii Nauk przesłała redakcji TVN24 materiały UB dotyczące podsłuchów kard. Sapiehy. Można w nich odnaleźć relacje z 1949 r. osobistego kapelana kardynała, ks. Andrzeja Mistata. "Kardynał macał mnie po całym ciele, w tym po częściach płciowych" - napisano w aktach. Z zeznań byłego kapelana wynika, że molestowanie kleryków za czasów kard. Sapiehy było systemowe i wiedzieli o nim wszyscy. Podobnie twierdził ks. Anatol Boczek. Ten jednak - jak podkreślają autorzy materiału - sam był przestępcą seksualnym. Inaczej niż Mistat, który do dziś cieszy się nieposzlakowaną opinią w krakowskim Kościele. - Być może od początku swojego bycia w Kościele Karol Wojtyła przyzwyczaił się - chociaż to straszne słowo, że takie rzeczy się w Kościele zdarzają i tak się zachowują biskupi, księża - twierdzi Anna Karoń-Ostrowska, filozofka, publicystka portalu "Więź" i przyjaciółka Karola Wojtyły.