Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Przyjazd Miedwiediewa świadczy o poprawie relacji

Opisując pogrzeb prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie amerykańskie media podkreślają, że udział prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa świadczy o poprawie stosunków polsko-rosyjskich. Zauważają, że Polska zaczyna już myśleć o wyborach prezydenckich.

/AFP

"Gdy okres żałoby i refleksji dobiega końca, na pierwszy plan zaczynają wysuwać się reperkusje polityczne" - zaznacza "New York Times". Dodaje, że jeśli Jarosław Kaczyński zdecyduje się startować w wyborach prezydenckich, czeka go trudne zadanie. Gazeta zastrzega równocześnie, że "nadzwyczajny wybuch emocji po katastrofie samolotu sprawił, że sytuacja w Polsce jest nieprzewidywalna".

Nowojorski dziennik zaznacza, że chociaż po okresie nadzwyczajnej jedności w Polsce zaczynają ujawniać się podziały polityczne, wciąż widoczna jest znacząca poprawa relacji polsko-rosyjskich, do jakiej doszło po katastrofie.

"NYT" przywołuje się opinię Aleksandra Kwaśniewskiego, że decyzja o pochówku na Wawelu ma polityczne znaczenie. Według niego jest to próba wykorzystania katastrofy w sztuczny sposób, stworzenia nowego mitu czy bohatera. Kwaśniewski uważa jednak, że Polacy są zbyt mądrzy, żeby nie zauważyć tych intencji, a pogrzeb na Wawelu to krok za daleko.

Także "Wall Street Journa" uważa, że wsparcie ze strony Rosji po katastrofie smoleńskiej jest oznaką odwilży dyplomatycznej, czego dowodzi udział prezydenta Miedwiediewa w uroczystościach pogrzebowych. Według "WSJ" stosunki polsko-rosyjskie mogły ulec pogorszeniu, ale Moskwa posunęła się niezwykle daleko, okazując dobrą wolę w odpowiedzi na katastrofę.

Według gazety pyły z islandzkiego wulkanu, które zablokowały przestrzeń powietrzną nad zachodnią i środkową Europą spowodowały, że pogrzeb Lecha Kaczyńskiego zmienił się w rodzaj spotkania przywódców byłego bloku sowieckiego. Gazeta odnotowuje obecność prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza, prezydent Litwy Dalii Grybauskaite, Rosji Dmitrija Miedwiediewa, Niemiec Horsta Koehlera i Gruzji Micheila Saakaszwilego. Podkreśla, że podczas gdy Miedwiediew wyjechał przed samym pogrzebem, Saakaszwili szedł zaraz za trumnami na Wawel.

Gazeta wspomina też o kontrowersjach wokół pochówku na Wawelu. Według "WSJ" decyzja została podjęta przez rodzinę prezydenta, a zdaniem krytyków ma poprawić sytuację polityczną PiS i jej przyszłego kandydata na prezydenta.

"Washington Post" też podkreśla, że choć na uroczystości w Krakowie nie udało się przyjechać prezydentowi USA Barackowi Obamie, uczestniczył w nich Miedwiediew. Gazeta przypomina, że Lech Kaczyński zginął w drodze na uroczystości rocznicowe w Katyniu. Zaznacza, że zmarły tragicznie prezydent domagał się od Rosji uznania zbrodni na polskich oficerach.

Z kolei prawicowy "Washington Times" wytyka Obamie, że zamiast uczestniczyć w pogrzebie prezydenta Polski grał w niedzielę w golfa. W tekście zatytułowanym "Obama opuszcza polski pogrzeb, jedzie na pole golfowe", autor Joseph Curl podkreśla, że Dmitrij Miedwiediew zdołał doleciał do Krakowa samolotem. Wylicza też, ile trudu zadali sobie przywódcy niektórych innych państw, aby dotrzeć na pogrzeb drogą lądową.

Gazeta przypomina również, że w niedzielę w kościołach w Stanach Zjednoczonych odprawiano msze w intencji tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zwraca uwagę, że po katastrofie pod Smoleńskiem amerykański prezydent nie odwiedził polskiej ambasady w Waszyngtonie, a do wyłożonej w niej księgi kondolencyjnej wpisali się sekretarz stanu USA Hillary Clinton i wiceprezydent Joseph Biden.

"Washington Times" wylicza, że Barack Obama od początku swej prezydentury już po raz 32. grał w golfa, podczas gdy jego poprzednik George W. Bush przez całe osiem lat na urzędzie tylko 24 razy odwiedził pole golfowe. Jak przypomina, Bush w 2008 roku zadeklarował, że rezygnuje z gry w golfa w geście solidarności z rodzinami żołnierzy umierających w Iraku. Wyjaśnił wówczas, że nie chce, by "jakaś matka, której syn zginął niedawno w Iraku, zobaczyła naczelnego dowódcę grającego sobie w golfa".

INTERIA.PL/PAP

Zobacz także