Polska nie uznaje władz ZPB
Politycy PO, SLD, PiS i LPR są zgodni, że Polska nie powinna uznawać wybranych w sobotę nowych władz Związku Polaków na Białorusi.
Podobnego zdania jest wicemarszałek Sejmu Tomasz Nałęcz oraz sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Dariusz Szymczycha. Wszyscy zgodzili się też, że należy działać na rzecz umiędzynarodowienia konfliktu wokół polskiej mniejszości na Białorusi.
Szef klubu PO Jan Rokita podkreślił, że Polska ma "doświadczenie 8 lat działania zdelegalizowanej "Solidarności", w związku z tym nie widzi trudności we wspieraniu nieuznawanych przez białoruski reżim demokratycznie wybranych władz ZPB. Podkreślił, że w pierwszej kolejności należy zapewnić Polakom na Białorusi, ale także samym Białorusinom, "dostęp do obiektywnej informacji".
Jak powiedział szef klubu parlamentarnego PiS Ludwik Dorn, "nie należy uznawać władz ZPB i taktycznie i zręcznie bardzo jasno dawać do zrozumienia, że dla władz polskich zasadniczym partnerem" jest środowisko Andżeliki Borys.
Dodał, że problemy polskiej mniejszości na Białorusi "należy przenosić do wewnątrz i na zewnątrz Unii Europejskiej" bo "w tej sprawie istnieje powszechna zgoda. Jego zdaniem, należy także "zacząć próbować (...) obrzydzać życie członkom elity popierającej Aleksandra Łukaszenkę".
Również lider LPR Roman Giertych uważa, że problemy polskiej mniejszości powinny zostać przeniesione "na forum UE, OBWE, być może także ONZ". Jego zdaniem Polska powinna także starać się by te kwestie stały się także "elementem rozmów między Stanami Zjednoczonymi a Rosją". Podstawowym celem, jak argumentował, powinno być przywrócenie na Białorusi demokracji.
Również lider LPR Roman Giertych uważa, że problemy polskiej mniejszości powinny zostać przeniesione "na forum UE, OBWE, być może także ONZ". Jego zdaniem Polska powinna także starać się by te kwestie stały się także "elementem rozmów między Stanami Zjednoczonymi a Rosją". Podstawowym celem, jak argumentował, powinno być przywrócenie na Białorusi demokracji. Giertych, który jest szefem sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą, zapowiedział, że w najbliższym tygodniu zostanie zwołane jej posiedzenie. Przedmiotem obrad ma być sobotni zjazd ZPB. "Polska nie może uznać nowych władz Związku - polski parlament ich nie uznaje, nie będzie pomocy finansowej dla tego Związku, nie będziemy kontaktować się z jego rzekomymi władzami" - oświadczył. Jak dodał, dla niego prezesem ZPB jest Andżelika Borys.
Wicemarszałek Nałęcz ocenił, że bardziej realne niż funkcjonowanie problemu polskiej mniejszości w rozmowach między USA a Rosją, jest zwrócenie uwagi opinii międzynarodowej, że problem ten nie dotyczy tylko Polaków na Białorusi. "Jest to zwalczanie przez reżim Łukaszenki wszystkich mniejszości zamieszkujących na Białorusi" - podkreślił polityk.
Dariusz Szymczycha zwrócił uwagę, że demokratycznie wybrane władze Związku Polaków na Białorusi "będą musiały przejść do innych form działania". Podkreślił, że "trzeba dać sygnał, że nowe władze nie są partnerem RP". W jego ocenie, problem polskiej mniejszości "musi zostać umiędzynarodowiony". Dodał, że coraz bardziej potrzebne jest "ustanowienie radia nadającego na Białoruś".
Także szef SLD Wojciech Olejniczak podkreślił potrzebę utworzenia radia, zwrócił też uwagę, że wybrane pod nadzorem reżimu Łukaszenki nowe władze przejmą wydawaną przez ZPB gazetę. Olejniczak jest zdania, represje wobec Polaków na Białorusi należy potępić, a UE "ma wiele możliwości" w tej kwestii, wśród nich wymienił też "działania gospodarcze: bariery celne, ograniczenia w handlu".
W sobotę w Wołkowysku na zachodzie Białorusi odbył się powtórzony VI zjazd Związku Polaków na Białorusi, na którym na prezesa organizacji wybrano Józefa Łucznika. Marcowy VI zjazd ZPB, na którym na prezesa związku wybrano Andżelikę Borys, został uznany przez Mińsk za nieprawomocny.
W powtórnym zjeździe uczestniczyło tylko 180 delegatów. Pozostali, popierający Andżelikę Borys, zbojkotowali obrady. Białoruskie władze są jednak zadowolone z dokonanego wyboru. Może o tym świadczyć wypowiedź, którą w państwowej telewizji udzieliła wice-gubernator obwodu grodzieńskiego Marija Birukowa. W bardzo ciepłych słowach wyrażała się o Łuczniku - 79-letnim emerytowanym nauczycielu, jednym z założycieli ZPB. Nie uznajemy nowych władz ZPB - oświadczył wiceminister Jan Truszczyński.
Na Łucznika głosowali niemal wszyscy delegaci obecni na zjeździe. Biorąc pod uwagę fakt, że do Wołkowyska, gdzie odbywały się obrady, mogli przyjechać tylko ci Polacy, którym zezwoliła na to milicja, można przypuszczać, że wszystko zostało już wcześniej ukartowane.
- To przykre, że są ludzie, którzy dają się wykorzystywać. To człowiek, który miał dobrą opinię. Obecnie znalazł się w gronie tych, którzy w białoruskich mediach szkalowali polskie władze, a nas przedstawiali jako polskie marionetki - ocenia Józefa Łucznika nieuznawana przez władze w Mińsku prezes ZPB Andżelika Borys.
- Uważamy ten zjazd za całkowicie niedemokratyczny, a władze w ten sposób wyłonione za niereprezentujące ogółu Polaków na Białorusi - oświadczył Jan Truszczyński z MSZ. Wiceminister zapowiedział wsparcie strony polskiej dla represjonowanych na Białorusi Polaków.
Zwolennicy Borys uznają sobotnie obrady za "farsę", przygotowaną przy wsparciu białoruskich władz. Zjazd nakazało powtórzyć białoruskie ministerstwo sprawiedliwości, które nie uznało marcowych obrad. Wówczas wyłoniono nowe władze z właśnie z Andżeliką Borys na czele.
Sama nieuznawana przez władze prezes ZPB musiała się kolejny raz stawić na przesłuchanie na posterunku milicji w Grodnie.
INTERIA.PL/RMF/PAP