Spór wokół organizacji tegorocznego Marszu Niepodległości trwa od kilku dni. W poniedziałek warszawski Ratusz odrzucił sześć wniosków Stowarzyszenia Marsz Niepodległości na organizację demonstracji. Sprawa trafiła do sądu, który podtrzymał decyzję Ratusza. Organizatorzy złożyli zażalenie i czekają na decyzję Sądu Apelacyjnego, która powinna zapaść w piątek. Decyzja Sądu Apelacyjnego w sprawie Marszu Niepodległości Co jeśli będzie niekorzystna? - Mam nadzieję, że Marsz Niepodległości mimo utrudnień ze strony Ratusza odbędzie się w sposób legalny. Niezależnie od decyzji Sądu Apelacyjnego, w Ratuszu na rozpatrzenie czeka naszych dziewięć innych wniosków w tej sprawie. Wpłynęły 12 października, a Ratusz wciąż się do nich nie odniósł - deklaruje Bartosz Malewski, prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. O powodach, dla których władze Warszawy odmówiły organizatorom marszu, mówił w rozmowie z Polsat News Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy wskazywał, że chodziło liczbę wniosków i długość trwania wydarzenia, co przekładało się na brak możliwości zapewnienia bezpieczeństwa podczas marszu. Władze Stowarzyszenia odpowiadają, że decyzja ma wymiar czysto polityczny i nie stoją za nią żadne merytoryczne powody. Z ustaleń Interii wynika, że do Ratusza od Stowarzyszenia Marszu Niepodległości łącznie wpłynęło 15 wniosków. Rzeczywiście sześć z nich dotyczyło demonstracji wielodniowych, najdłuższa obejmowała zakres dni od 28 października do 12 listopada, inne liczyły mniej dni. Urzędnicy Ratusza wyjaśniali, że Stowarzyszenie złożyło kilka zawiadomień o zgromadzeniu, które były "praktycznie tożsame w treści", a różniły się jedynie początkową datą planowanej aktywności, a sposób składania zawiadomień nie pozwalał stwierdzić, które z nich jest w rzeczywistości prawdziwe i zostanie przeprowadzone, bo w żadnym z kolejnych zgłoszeń organizator nie wycofał się ze wcześniej złożonych zawiadomień. - Myślę, że chodziło tylko o wywołanie awantury, bo jeśli ktoś składa wnioski nie w terminie, chcąc zablokować miasto w ośmiu czy dziewięciu miejscach, próbując zorganizować manifestacje, które miały trwać wiele, wiele dni, no, to przecież wiadomo, że tego typu wnioski będą kontestowane - tłumaczył w Polsat News prezydent stolicy Rafał Trzaskowski, podpierając się także na opiniami o bezpieczeństwie, o które Ratusz wystąpił do policji, straży pożarnej, pogotowia ratunkowego i ZTM. Kilkanaście wniosków o organizację marszu. O co chodzi? Pytamy więc organizatorów marszu, po co składali sześć tożsamych wniosków na organizację wydarzenia wielodniowego (obejmującego dni przed 11 listopada) i - jak się okazuje - dodatkowo jeszcze dziewięć na organizację wydarzenia jednodniowego w samym dniu 11 listopada? Władze Stowarzyszenia tłumaczą, że w ten sposób chciały się zabezpieczyć na wypadek próby przejęcia marszu lub zablokowania możliwości jego organizacji. - Gdyby Marsz Niepodległości został zarejestrowany jako wydarzenie cykliczne, to nie musielibyśmy się co roku martwić, czy ktoś nie ubiegnie nas i nie zablokuje nam trasy przemarszu. A takie próby pojawiają się co roku. By zwiększyć nasze szanse, zawsze składamy kilka wniosków, zwłaszcza, że o tym, który zostanie zarejestrowany, decyduje kolejność zgłoszeń, czyli kto pierwszy ten lepszy - tłumaczy w rozmowie z Interią Bartosz Malewski, prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Dodaje, że Stowarzyszeniu zależy, by marsz przeszedł tą samą trasą, co w poprzednich latach. - Mamy ją przećwiczoną, więc łatwiej nam zabezpieczyć marsz, a także sami uczestnicy wiedzą już, jak i którędy iść, więc jest łatwiej - wskazuje. W tym roku Stowarzyszenie obawiało się nie tylko organizacji lewicowych, które chciałyby zablokować marsz, organizując własne demonstracje na trasie, ale także tego, że swoją demonstrację mogły chcieć zorganizować środowiska związane z PiS. Po tym, jak CBA zrobiło przeszukania w domach byłych prezesów Stowarzyszenia oraz w siedzibie Stowarzyszenia Jarosław Kaczyński, prezes PiS zapowiedział swój udział w tegorocznym marszu. Politycy PiS od lat spędzali święto 11 listopada w Krakowie, a nie w Warszawie. Organizatorzy marszu zaczęli więc snuć obawy, czy PiS nie zechce przejąć ich wydarzenia. Stąd wysyp wniosków, które obejmowały szeroki zakres dat, a nie tylko dzień 11 listopada. Wśród organizatorów istniała obawa, że oni zgłoszą marsz 11 listopada, a w tym samym czasie ktoś inny zgłosi wydarzenie obejmujące szerszy zakres dat i to ten wniosek uzyska zgodę Ratusza. Postanowili się więc zabezpieczyć. - Wszystkie nasze wnioski, wbrew temu, co mówi dziś Rafał Trzaskowski, spełniały wszystkie formalne wymogi i zostały złożone w terminie, z odpowiednim wyprzedzeniem, co potwierdził także sąd. Żałuję, że Ratusz nie poprosił nas o wyjaśnienie ani nie przeprowadził rozprawy administracyjnej, na której wyjaśnilibyśmy nasze racje - wskazuje Bartosz Malewski. Kwestionuje także argumenty Rafała Trzaskowskiego, (które podzielił także sąd) mówiące o tym, że wielodniowe zgromadzenie sparaliżowałoby miasto i stanowiło zagrożenie dla życia i zdrowia mieszkańców. - W przeszłości Ratusz już wydawał zgody na zgromadzenia trwające nawet 30 dni i nie robił tego typu problemów - wskazuje Malewski. Co dalej z marszem? Co zatem dalej z marszem? Data 11 listopada zbliża się, a decyzji, czy Marsz Niepodległości się odbędzie, wciąż brak. Wszystko wskazuje jednak na to, że mimo zamieszania, ostatecznie marsz przejdzie ulicami Warszawy w sposób legalny. Po pierwsze, formalnie organizatorzy zabezpieczyli się na taką ewentualność. Równie istotny jest jednak drugi powód. Politycznie Rafałowi Trzaskowskiemu, który na dziś jest najbardziej prawdopodobnym kandydatem PO w wyborach prezydenckich 2025 nie opłaca się blokować marszu narodowców. Skuteczne zablokowanie marszu mogłoby mu zaszkodzić, zwłaszcza w drugiej turze wyborów prezydenckich, w której będzie musiał zabiegać także m.in. o wyborców Konfederacji. - Jeżeli będzie prawidłowo złożony wniosek, z jedną trasą, na jeden dzień, będą gwarancje bezpieczeństwa, to tak, bo każdy ma prawo demonstrować w Warszawie, natomiast my oczywiście będziemy się przede wszystkim przyglądać temu marszowi dokładnie, żeby nie dochodziło do łamania prawa - zadeklarował w Polsat News Rafał Trzaskowski. Bartosz Malewski ze Stowarzyszenia Marszu Niepodległości: - Czekamy na decyzję Sądu Apelacyjnego, ale także na decyzje Ratusza w sprawie naszych pozostałych wniosków. Dziewięć z nich, dotyczących jednodniowego zgromadzenia, które ma się odbyć 11 listopada, leży wciąż nierozpatrzonych, więc liczymy na to, że na któryś z nich zgoda jednak będzie. Kamila Baranowska -- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!