To najtrudniejszy rodzaj policyjnej roboty. Ślęczenie nad dokumentami, wyszukiwanie najdrobniejszych szczegółów, które mogą, ale wcale nie muszą przynieść rezultatu. Jednak kiedy trzeba, tak zwani "łowcy głów", czyli policjanci z Wydziału Poszukiwań i Identyfikacji Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie wkładają kuloodporne kamizelki, biorą broń i wyłączają emocje. Wtedy liczą się godziny spędzone na poligonie. Muszą być lepsi i sprytniejsi niż ci, których szukają. Łukasz Dubaniewicz, Interia: Jest satysfakcja? Lubelski "łowca głów" (nie ujawniamy jego tożsamości): - Oczywiście. Zawsze jest satysfakcja, gdy doprowadzi się sprawę do końca. Trudno było w przypadku tego przemytnika? - Oczywiście nie mogę podać szczegółów, ale to była żmudna, mozolna robota. Sprawdzanie wszystkich informacji, które do nas dotarły, ale też pozyskiwanie ich metodami własnymi. Jakie to metody? - Nie mogę powiedzieć. Mogę jedynie zdradzić, że wykorzystujemy wszystkie dostępne obecnie środki i technologię, także z wykorzystaniem internetu. Co jest najważniejsze w przypadku poszukiwań osoby ukrywającej się wiele lat? - Analiza szczegółów, rozmowy z bliskimi, wertowanie internetu. Trzeba nieraz udać się w kilka miejsc, czasem po kilka razy. Wydział charakteryzuje się wysoką skutecznością. Chyba się to sprawdza. - Ale wielu przestępców ciągle czeka na zatrzymanie. Tylko teraz rozpracowujemy kolejne historie, których szczegółów oczywiście nie możemy podawać. Wiele jest także już na etapie końcowym, związanym z oczekiwaniem na zgodę o ekstradycję. To najbardziej frustrujący etap. Dlaczego? - Bo to już jest poza nami. Robota została wykonana, człowiek namierzony i zatrzymany. Teraz sądy krajowe decydują, czy dojdzie do ekstradycji, czy wszystkie warunki zostały spełnione. Czasem okazuje się, że kraje nie mają pomiędzy sobą umowy i trzeba prowadzić indywidualne negocjacje. Co mówią przestępcy w momencie zatrzymania? Jak reagują? - Większość z nich jest zaskoczona. Uważają, że jak się ukrywają ileś lat, to my ich już nie drapniemy. Czasem takie sprawy ciągną się latami, ale pozyskujemy jakąś informację, która układa nam historię do końca. I co wtedy? - Wtedy jest najważniejszy etap planowania realizacji. Trzeba wszystko zrobić zgodnie z literą prawa. Jeśli tak się nie stanie i na jakimś etapie prawidłowość działań będzie zakwestionowana, może się okazać, że z ekstradycji nic nie wyjdzie. Są tacy, którzy potrafią się ukrywać latami. - Tak, ale co to jest za życie? Każda informacja o złapaniu ukrywającego się przestępcy jest dla takiego gościa informacją: ty możesz być następny. Nikt nie może spać spokojnie. Chciałbyś się oglądać za siebie przy każdym wyjściu z domu? Chciałbyś patrzeć na każdego policjanta, nawet z oddali i myśleć: "a może to po mnie?". Jeśli szukacie kogoś, kto odpowiada za najgorsze przestępstwa, wtedy staracie się bardziej? - Wszystkich poszukujemy tak samo, choć wiadomo, że jeśli mowa jest o wyjątkowo brutalnym przestępcy, to w człowieku wyzwala to dodatkowe emocje. Ale w tej pracy nie można się kierować emocjami. Tu działania muszą być metodyczne. Zaplanowane od A do Z. Są takie historie, że ci się w głowie nie mieści. Nie ma jeszcze nawet takich filmów. Jak to wytrzymać mentalnie? - Temu w dużej mierze poświęcony jest także nasz trening. Trzeba być na to wszystko mentalnie przygotowanym, żeby w momencie próby nie "spalić się", tylko dokładnie wiedzieć co robić, żeby skutecznie kogoś zatrzymać, ale jednocześnie nie złamać przepisów. To trudne, ale ktoś to musi zrobić. Rozmawiał Łukasz Dubaniewicz ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!