Jak wynika z najnowszych danych Ministerstwa Zdrowia, na koniec 2021 roku poprawiła się sytuacja finansowa szpitali. Samodzielne publiczne zakłady opieki zdrowotnej zredukowały długi, w tym te przeterminowane, o ponad pół miliarda złotych. O aktualnej sytuacji szpitali i planowanych zmianach w ramach ustawy o modernizacji i poprawie efektywności szpitali rozmawiamy z ministrem zdrowia. Jakub Oworuszko, Interia: Jak pan ocenią aktualną sytuację finansową szpitali? Adam Niedzielski, minister zdrowia: - Trzeba popatrzeć na trendy. W ostatnich latach rośnie poziom zobowiązań spzoz-ów, chociaż w ostatnim kwartale nieco się zmniejszył. Ale nie można przeceniać wartości tego wskaźnika, ponieważ wraz ze wzrostem przychodów, zwiększa się zdolność podmiotów do zaciągania zobowiązań na różnych polach - zobowiązań inwestycyjnych, czy zwiększania wynagrodzeń. Kwota zobowiązań nie jest głównym parametrem, który świadczy o kondycji finansowej szpitali. Głównym parametrem są zobowiązania wymagalne, czyli przeterminowane. Tutaj tendencja jest pozytywna, bo one maleją. Jeszcze kilka lat temu mieliśmy zobowiązania rzędu 4 mld zł, a dziś to 1,7 mld zł. Widać tu systematyczny spadek, co oznacza, że szpitale mają coraz lepszą płynność. Pod tym względem sytuacja szpitali poprawia się. Tak jak pan wspomniał, pod koniec ubiegłego roku stopniały długi wymagalne szpitali. Trochę paradoksalnie, sytuacja finansowa szpitali poprawiła się dzięki pandemii, tzn. większym nakładom z budżetu państwa. - Tak. Mamy dwa źródła finansowania: kontrakty i ryczałt. Wykonanie ryczałtu było w zeszłym roku mniejsze niż 100 proc.. Z kolei na poziomie kontraktów mieliśmy taki instrument płynnościowy, tzw. 1/12 i był on wypłacany niezależnie od poziomu realizacji kontraktu. Mamy plan, żeby wydłużać okresy rozliczenia tych kwot zaliczkowych. Szpitale będą miały czas, co najmniej do końca roku, żeby nadrobić te zaległości. Średnio w kraju wykonanie kontraktu to ok. 70 proc. Jest potencjał do dynamicznego nadrabiania, szczególnie, że znieśliśmy limity do specjalistów. Co jakiś czas powraca dyskusja dotycząca liczby szpitali w Polsce, pojawiają się głosy, że jest ich za dużo. - To nie jest zero-jedynkowa sytuacja. Jeśli popatrzymy na dostępność do leczenia, która powinna być na poziomie każdego powiatu, to z całą pewnością możemy powiedzieć, że podmiotów leczniczych wcale nie jest w Polsce za dużo. Natomiast z drugiej strony, jeśli popatrzymy na strukturę łóżek, które oferują te placówki, to jest ona niedopasowana zarówno do potrzeb demograficznych, jak i do zasobów, jakimi dysponujemy. Widać bardzo wyraźnie, że o ile liczba podmiotów nie powinna być zmieniana, o tyle powinny się zmienić profile poszczególnych podmiotów. Na pewno nie wszystkie z nich muszą zajmować się kwestiami zabiegowymi. Zabiegi, operacje powinny być ulokowane w ośrodkach, które mają wyższe poziomy referencyjności i więcej kadry. W mniejszych miejscowościach szpitale powiatowe powinny ewoluować w kierunku centrów diagnostyczno-ambulatoryjnych, w których jest dostępna pełna diagnostyka, np. tomografia, a z drugiej strony są realizowane proste, jednodniowe procedury. Te podmioty muszą także wziąć na siebie ciężar zmiany demograficznej, niestety nasze społeczeństwo się starzeje, dlatego część ośrodków powinna być gotowa do oferowania opieki długookresowej. Z danych Ministerstwa Zdrowia można wnioskować, że zła sytuacja finansowa części szpitali wynika ze złego zarządzania, tzn. po prostu z winy dyrekcji. - Absolutnie tak. Mam dyskusję ze środowiskiem, które nie przyjmuje do wiadomości, że jest jeszcze wiele do poprawy, jeśli chodzi o zarządzanie. Szpital to bardzo skomplikowana jednostka, w której nie ma przestrzeni na intuicyjne podejmowanie decyzji. Wszystko powinno być mierzalne, zarówno usługi, jak i np. to, w jaki sposób są traktowani pacjenci. Te pomiary powinny być podstawą do planów restrukturyzacji, projektów optymalizacyjnych. Gdy patrzę na szpitale w innych państwach UE i w Polsce to widzę, że nie ma różnic pod względem specjalistów. Czasami mamy nawet bardziej nowoczesny sprzęt niż w innych krajach. To, co nas różni, to organizacja. Ale te różnice są nawet między nieodległymi od siebie placówkami w Polsce. Jeśli mamy dwa szpitale o bardzo zbliżonych profilach, bardzo zbliżonych strukturach przychodowych, to nagle okazuje się, że jeden ma świetny wynik finansowy, a drugi jest zadłużony. Odpowiedź sama ciśnie się na usta, że w tym jednym szpitalu jest popełniany jakiś błąd zarządczy. Te błędy są czasami banalne, sprowadzają się chociażby do zbyt dużego zatrudnienia, czasem kierownictwo nie potrafi zapanować nad spiralą płacową, czasami źle zorganizowane są przetargi. Przestrzeń do zmian jest ogromna i jest naprawdę bardzo dużo do zrobienia. Niedługo dyrektorzy będą musieli spełniać konkretne wymagania, by móc kierować szpitalami. - Chcemy, żeby dyrektorzy szpitali prezentowali poziom zarządczy jak w dużych organizacjach, czyli żeby mieli ukończone studia MBA lub zdali egzamin państwowy. Dyskutujemy jeszcze, czy to powinien być MBA dedykowany systemowi opieki zdrowotnej czy ogólny, na razie przychylamy się do tego, żeby był ogólny. Zmiana zarządzania i organizacji ma też wymiar nadzoru właścicielskiego, który wprowadza standardy funkcjonujące od dawna w innych segmentach gospodarki, czyli standardy nadzoru korporacyjnego. Pewne inwestycje, procesy restrukturyzacyjne muszą odbywać się pod dobrym nadzorem właścicielskim, bo inaczej te decyzje są nieoptymalne. To było widać także w pandemii. Jeśli popatrzymy na nadzór właścicielski nad poszczególnymi szpitalami, to on za często miał charakter nieobiektywny. Mamy sytuacje, kiedy dyrektorem szpitala zostaje znajomy starosty, a nie człowiek, który zna się na zarządzaniu. Agencja Rozwoju Szpitali ma być bazą do budowania efektywnego nadzoru właścicielskiego, takim wsparciem. Niektórzy dyrektorzy obawiają się utraty stanowisk. - Przygotowane są już przepisy przejściowe. Dyrektorzy będą mieli dwa lata na zdobycie MBA lub zdanie państwowego egzaminu. Jeżeli identyfikujemy, że kwestia zarządzania wpłynie na poprawę sytuacji szpitali, to musimy podejmować odważne kroki. Jaki jest horyzont czasowy tych wszystkich zmian? - Projekt ustawy został oddany do konsultacji w styczniu. Wpłynęło ponad 2,5 tys. uwag. W tej chwili je analizujemy. Do końca kwietnia mamy mieć projekt po poprawkach. Patrząc optymistycznie, projekt w maju trafi na Komitet Stały Rady Ministrów. Przed wakacjami może odbyć się pierwsze głosowanie w Sejmie. Przepisy weszłyby w życie w przyszłym roku. Można porównać te zmiany do jakieś reformy z ostatnich lat? - Moim zdaniem na poziomie szpitalnictwa nie było takiej reformy w Polsce. Zbudowanie sieci szpitali było tylko małym elementem. W ustawie mamy na nowo definiowaną sieć, nowe zasady nadzoru właścicielskiego, profesjonalizację zarządzania. Zmiany są ewolucyjne, ale koncepcja jest rewolucyjna. Ustawa o modernizacji i poprawie efektywności szpitalnictwa będzie "konstytucją szpitalnictwa".