W porównaniu z pierwszą połową ubiegłego roku ruch lotniczy w Polsce wzrósł o prawie 300 proc. Razem z większą liczbą podróżnych dwukrotnie wzrosła także liczba interwencji i nałożonych mandatów. Ułańskiej fantazji podróżnym niestety nie brakuje. "Ostrożnie, w tej walizce może być bomba" Kilka dni temu 43-letni mężczyzna poinformował załogę gdańskiego lotniska, że w walizce przewozi dwa granty. Pasażer tłumaczył później, że miał to być żart. W Krakowie przed lotem do Monachium 34-latek, podczas kontroli bezpieczeństwa na pytanie pracownika ochrony o zawartość bagażu podręcznego, odpowiedział: "Gdybym nawet miał bombę...". Nie musiał kończyć. Chwilę później na miejscu pojawili się pirotechnicy, a część portu została objęta strefą bezpieczeństwa. - Od początku roku na lotnisku w Krakowie-Balicach było kilka takich sytuacji. Podróżni żartowali o posiadaniu w bagażu trotylu, zapalnika do bomby czy samej bomby. Najczęściej oświadczenia o posiadaniu tego typu urządzeń czy substancji dotyczyły własnych bagaży, lecz zdarzył się przypadek, kiedy żartowniś oświadczył, że zapalnik znajduje się w bagażu kolegi - mówi Interii mjr Dorota Kądziołka, rzecznik prasowy Komendanta Karpackiego Oddziału Straży Granicznej. Ppor. SG Mariusz Frączek jest kierownikiem zespołu interwencji specjalnych w grupie bezpieczeństwa lotów w placówce Straży Granicznej w Katowicach-Pyrzowicach. Funkcjonariusze tego zespołu wzywani są tam, gdzie dochodzi do zakłócenia porządku. - Podejmowałem interwencję wobec pani, która już pod samolotem na widok swej walizki zażartowała do bagażowego: "Tylko proszę ostrożnie, bo w środku może być bomba" - opowiada Mariusz Frączek ze Śląskiego Oddziału SG. Jak podkreśla, już po fakcie kobieta zdała sobie sprawę, jak bezmyślne było jej zachowanie. Ale machina, mimo skruchy, ruszyła. - Bagaż został raz jeszcze sprawdzony. Pani już tym samolotem nie poleciała. Została jej też przekazana informacja przez obsługę naziemną, że nie będzie już latać liniami lotniczymi, z których korzystała. Przez ten incydent została wpisana na tzw. czarną listę pasażerów - mówi Mariusz Frączek. Coraz więcej interwencji wobec pasażerów Tadeusz Gruchalla z Morskiego Oddziału Straży Granicznej zaznacza, że na takie zachowania żadnego racjonalnego wytłumaczenia nie ma. - Osoby te najczęściej przepraszają, mówiąc, że to tylko taki żart. Tyle że te żarty stawiają w stan alarmu służby, które muszą błyskawicznie sprawdzić, czy mamy do czynienia z zagrożeniem. Stanowczo odradzamy takie dowcipy - mówi Tadeusz Gruchalla. Tylko w tym roku strażnicy graniczni byli wzywani na lotnisko w Gdańsku do turystów, którzy ogłaszali, że mają w bagażu bombę, albo swoje walizki zostawiali bez opieki 60 razy. W Katowicach-Pyrzowicach funkcjonariusze Straży Granicznej w tym roku interweniowali wobec zakłócających porządek publiczny pasażerów 23 razy. - 16 interwencji miało miejsce na pokładzie statku powietrznego, natomiast siedem odbyło się na terenie lotniska w terminalach pasażerskich - zaznacza chor. szt. Szymon Mościcki, rzecznik prasowy Komendanta Śląskiego Oddziału Straży Granicznej. I dodaje: - Zauważamy znaczny wzrost interwencji realizowanych wobec pasażerów. Funkcjonariusze podkreślają, że taryfy ulgowej nie ma i nie będzie. - Odradzamy, bo konsekwencją tak niepoważnego zachowania zawsze jest wszczęcie procedur bezpieczeństwa - łącznie z wycofaniem pasażera z rejsu, zatrzymaniem i przesłuchaniem dowcipnisia, przeszukaniem jego bagażu, a następnie przedstawieniem mu zarzutów oraz skierowaniem sprawy do sądu. Za fałszywe alarmy grozi nawet do ośmiu lat więzienia. Do tego dojść mogą koszty ewakuacji czy odwołania lotu - podkreśla Dagmara Bielec z Nadwiślańskiego Oddziału SG. "Bomba", bo obsługa była niemiła Ale jak się okazuje, nie dla wszystkich informacja o bombie z założenia ma być żartem. W tym roku na terenie jednego z lotnisk pojawił się podróżny, który zostawił na terenie portu lotniczego torbę z napisem "bomba". Chciał się w ten sposób odegrać się na obsłudze lotniska, która w jego ocenie, w czasie poprzedniego lotu była dla niego niemiła. - Zrobił to specjalnie, z pełną świadomością, jakie zamieszanie wywoła. My takiego delikwenta od razu namierzamy, bo całe lotnisko jest w kamerach. Jego sprawa została skierowana do sądu - opowiada por. Anna Michalska, rzecznik prasowy Komendy Głównej SG. Zabawa w chmurach Duży problem to pasażerowie nadużywający alkoholu. Ci, którzy "znieczulili" się jeszcze przed lotem tak bardzo, że personel naziemny nie chce wpuścić ich do samolotu, ryzykują spotkanie z funkcjonariuszami zespołu interwencji specjalnych. - Jeśli nasza słowna perswazja nie pomaga, a pasażer stanowi zagrożenie dla siebie i otoczenia, taka podróż, nim się dobrze zacznie, kończy się w izbie wytrzeźwień - tłumaczy Mariusz Frączek. Są też tacy, którzy "odlecieli" już w chmurach. Wybryki pijanych pasażerów na pokładzie samolotu Anna Michalska nazywa "i żałosnymi, i strasznymi zarazem". Repertuar jest bogaty: od zaczepiania stewardess, przez bójki, bo jeden pasażer kopnął fotel drugiego, po sytuacje wręcz obsceniczne. - Mieliśmy przypadek, gdzie upojony alkoholem podróżny załatwił swoje potrzeby fizjologiczne na pokładzie, bo była kolejka do toalety - opowiada Michalska. - No i standardowe awantury o to, że pasażer musi sobie zapalić. Kłopoty z papierosami są nagminne - dodaje funkcjonariuszka. Strażnicy graniczni doskonale pamiętają też mężczyznę, który w czasie lotu zapragnął natychmiast opuścić pokład. - Podczas trwającego rejsu chciał otworzyć drzwi samolotu i z niego wysiąść. Tu na szczęście, dzięki skutecznej reakcji pasażerów i personelu pokładowego udało się unieruchomić delikwenta do momentu wylądowania samolotu i przekazania go naszym funkcjonariuszom - mówi Dagmara Bielec z Nadwiślańskiej Straży Granicznej. Na tych mocno niesfornych na lotnisku zazwyczaj czekają funkcjonariusze zespołu interwencji specjalnych. - Wchodzimy po to, by zapewnić bezpieczeństwo innym pasażerom. Wyprowadzamy sprawiającego kłopoty pasażera, czasem z użyciem środków przymusu bezpośredniego, jeśli stawia opór, bo nie może się pogodzić z daną sytuacją - opowiada Mariusz Frączek. Jak podkreślają strażnicy, nie są to niestety sytuacje incydentalne. - Od początku tego roku Nadwiślański Oddział Straży Granicznej, pod który podlegają lotnicze przejścia graniczne Warszawa-Okęcie, Warszawa-Modlin, Łódź czy Bydgoszcz, odnotował 70 tego typu incydentów, z czego 53 na samym Lotnisku Chopina. W 12 zdarzeniach funkcjonariusze musieli użyć środków przymusu bezpośredniego, w pozostałych - udało się wyprowadzić awanturników bez użycia siły - tłumaczy Dagmara Bielec. Nadodrzański Oddział Straży Granicznej, który dba o bezpieczeństwo lotnisk w Poznaniu, Wrocławiu i Zielonej Górze w tym roku odnotował 16 interwencji wobec pijanych i agresywnych pasażerów. Od początku roku w całej Polsce doszło już do 143 takich działań. W pamięci funkcjonariuszy straży granicznej zapisał się też przypadek mężczyzny, który całą drogę spokojnie leciał, ale po lądowaniu wszczął awanturę, nie chcąc opuścić samolotu. Upierał się, że chce lecieć dalej. Okazało się, że nie chciał wyjść, bo był tak pijany, że nie mógł ustać na nogach. On skopał bramkę ABC, ona chciała gonić po płycie samolot Nie zawsze stres związany z lotem przekłada się na głupie żarty. Czasem bywa też źródłem aktu wandalizmu. Wyjątkową agresją na początku tegorocznych wakacji wykazał się przylatujący z pracy w Anglii 42-letni Polak. Na krakowskim lotnisku nie mógł poradzić sobie z urządzeniem do automatycznej odprawy granicznej, tzw. bramką ABC - Automated Border Control. Najpierw próbował otworzyć ją na siłę, a gdy to mu się nie udało, zaczął zachowywać się agresywnie. - W momencie pojawienia się przy nim funkcjonariuszy z placówki SG w Krakowie-Balicach, wyznaczonych do wyjaśnienia sytuacji, przelał agresję na nich. Krzyczał, używając obraźliwych słów, wyzwisk i przekleństw. A na koniec uderzył pięścią jednego z funkcjonariuszy w korpus. Został zatrzymany. Nie ochłodziło to jednak jego emocji. Mężczyzna zniszczył m. in. drzwi jednego z pomieszczeń - informował w swym komunikacie Karpacki Oddział Straży Granicznej. Badanie na zawartość alkoholu wykazało ponad 2 promile tej substancji w wydychanym powietrzu. - Po wytrzeźwieniu mężczyzna okazał skruchę i żałował swojego zachowania, tłumacząc je działaniem pod wpływem silnych emocji. Poddał się dobrowolnie uzgodnionej z prokuratorem karze łącznej grzywny w wysokości 8 tys. zł. Będzie również zobowiązany do zapłaty nawiązki na rzecz funkcjonariusza w wysokości tysiąca złotych - tłumaczy Dorota Kądziołka. Czasem nieracjonalne zachowania wywołuje też zbyt późne przybycie na lotnisko i próba walki z czasem. - Funkcjonariusze Nadodrzańskiej Straży Granicznej ukarali mandatem karnym kobietę, która spóźniła się do odprawy granicznej i usiłowała wtargnąć na płytę lotniska. Niedoszła pasażerka próbowała przecisnąć się między podróżnymi, którzy właśnie przylecieli i wchodzili do budynku. Zatrzymał ją pracownik lotniska i wezwał patrol Straży Granicznej - opowiada mjr Joanna Konieczniak, rzecznik prasowy Komendanta Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej. Plaga zapomnianych walizek... Z punktu widzenia funkcjonariuszy Karpackiego Oddziału Straży Granicznej, prawdziwą plagą lotnisk są pozostawiane przez podróżnych bagaże. - Podróżni pozostawiają na lotnisku przeróżne przedmioty, nie tylko walizki, plecaki, czy torby. Zdarzały się także przypadki pozostawienia roweru czy kuchenki elektrycznej - opowiada Dorota Kądziołka. Strażnicy wszystkie pozostawione bez opieki przedmioty traktują jako potencjalne zagrożenie. - Od razu wyznacza się specjalną strefę, w której dokonuje się sprawdzenia bagażu, czy przedmiotu za pomocą specjalnych urządzeń, psów służbowych do wykrywania materiałów wybuchowych i broni - opisuje Dorota Kądziołka. I dodaje: - Tylko w tym roku na lotnisku w Krakowie-Balicach mieliśmy ponad 60 przypadków związanych z rozpoznaniem pirotechnicznym pozostawionych bez opieki bagaży i przedmiotów. W całej Polsce od początku roku takich zdarzeń było już ponad 320. - W lipcu funkcjonariusze SG przeprowadzili na lotniskach kolejne 63 interwencje w związku z pozostawionymi bez nadzoru bagażami. Dwa razy więcej niż rok temu, kiedy to interweniowaliśmy 36 razy - wylicza Anna Michalska. ...vs. schowany nadbagaż, za który płacić nikt nie chce Pół biedy jeśli powodem pozostawienia bagażu jest zwykłe roztargnienie czy zmęczenie podróżą. To strażnicy są jeszcze w stanie zrozumieć. Ale druga, znacznie poważniejsza i nieznajdująca jakiegokolwiek zrozumienia u funkcjonariuszy sprawa to... świadome pozostawienie nadbagażu. - Często się zdarza, że pasażerowie albo nie do końca zapoznają się z regulaminem przewoźnika, albo liczą na to, że jakoś im się uda i stawiają się do odprawy z bagażem o większych wymiarach lub o większej wadze niż regulaminowa. I stają przed wyborem: albo uiszczam dodatkową opłatę, albo nie zabieram bagażu ze sobą. Kiedy dojdą do wniosku, że wartość bagażu jest mniejsza niż ewentualna dopłata za niego, porzucają go w ustronnym miejscu na terenie portu - opowiada Mariusz Frączek. Strażnicy apelują, by w takich sytuacjach zgłosić w informacji, że zostawiamy bagaż, a wtedy zostanie on zutylizowany. - W innym przypadku taki delikwent nie zdąży nawet wsiąść do swojego samolotu, bo go szybko namierzymy - mówi szef zespołu interwencyjnego. Zamrożone masło na check-in Pasażerowie notorycznie próbują wnosić na pokład coś, co w żargonie lotniczym określane jest jako "dangerous goods": plecaki lawinowe, deskorolki elektryczne, powerbanki zawierające lit, lakiery - słyszymy od operatora. - Mowa również o alkoholach powyżej 70 proc., które mogą spowodować pożar na pokładzie samolotu. Dlatego bimber z niektórych okolic Polski może być zakazany - dodaje rozmówca Interii. Jak pracownik ochrony ma wydedukować czy alkohol ma więcej niż 70 proc.? Z pomocą przychodzi technika. - Posiadamy urządzenia, które potrafią rozpoznać materiały bezpieczne lub takie, o jakich nic nie wiemy. Wtedy podejmujemy decyzję odmowną - zdradza Interii Tomasz Karczewski, operator cywilny na Lotnisku Chopina. W pracy kontrolera, a także szerzej w lotnictwie cywilnym, istotne są informacje wywiadowcze. Nie bez powodu pasażerowie są zobligowani choćby do kontroli obuwia. Jak się okazuje, nawet tam można ukryć coś, co jest niebezpieczne. Niemniej pomysłowość ludzka nie zna granic. - Przez kontrolę nie przejdzie na przykład pasta do zębów powyżej 100 ml. Podkreślam, że nie liczy się stan skupienia w momencie kontroli. Mieliśmy przypadki zamrożonego masła czekoladowego - wspomina Tomasz Karczewski. - Ktoś chciał je przenieść, argumentując, że to nie jest płyn. Wywiązała się awantura, ale nie było wyjścia. Liczy się podstawowy stan skupienia, dlatego mrożenie nie jest dobrym pomysłem - dorzuca rozmówca Interii. Czy leci z nami paszport? Bolączką kontrolerów jest też nieprzygotowanie pasażerów do podróży. - W lipcu tego roku aż 120 podróżnych miało nieważny paszport, a aż 66 osób w ogóle nie miało dokumentu podróży. Łącznie podróż poza granice Polski w lipcu przerwano aż 210 osobom, o 61 osobom więcej niż rok temu - mówi Anna Michalska. Jak wynika ze statystyk SG, od początku roku takich osób było 794. O ponad 35 proc. więcej niż rok temu w analogicznym okresie. - Sprawdzajmy przed podróżą swoje dokumenty. Kobiety niech się upewnią, czy po zmianie nazwiska zmieniły też paszport. Wszyscy - czy nie mają niezapłaconych mandatów, za które są ścigani sądownie. Bo wtedy taką osobę musimy zatrzymać - wyjaśnia Anna Michalska. Pracownicy lotnisk - zarówno ci cywilni, jak i mundurowi zgodnie apelują o to, by do odpraw podejść z uprzejmością i rozwagą. - Jeżeli będziemy dużo milsi, będzie łatwiej. Otwartość uśmiech, proste rzeczy pomagają w przejściu kontroli lotniskowej - usłyszeliśmy na warszawskim Okęciu. - Mam nadzieję, że po lekturze tego artykułu wzrośnie świadomość podróżnych, że ani żarty, których tematyką są kwestie bezpieczeństwa, ani inne zachowania mające wpływ na bezpieczeństwo nie mogą pozostać bez naszej reakcji. I to nie dlatego, że jesteśmy pozbawieni poczucia humoru. Ale jesteśmy przedstawicielami służby, której jednym z zadań jest zapewnienie bezpieczeństwa i porządku publicznego - podkreśla Dorota Kądziołka. Irmina Brachacz, Jakub Szczepański