Pod wspólnym listem podpisali się byli prezydenci: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski, były premier Włodzimierz Cimoszewicz, byli ministrowie spraw zagranicznych: Andrzej Olechowski i Radosław Sikorski, a także działacze "Solidarności": Bogdan Lis, Władysław Frasyniuk oraz były prezes TK Jerzy Stępień. "Parlament pracuje pod dyktando niewielkiej większości lekceważąc argumenty i interesy mniejszości. (...) Władza eskaluje konflikty i podziały w społeczeństwie" - czytamy w liście otwartym. "Prawo i Sprawiedliwość nie zamierza zejść z drogi niszczenia porządku konstytucyjnego. Dla powstrzymania tej tendencji niezbędna jest pełna mobilizacja społeczeństwa" - apelują byli prezydenci Polski, ministrowie i działacze "Solidarności". Jak zaznaczają w liście, "najbliższe miesiące zadecydują o losie praworządności i demokracji w Polsce". Zwracają uwagę na kryzys konstytucyjny i konflikt między rządem PiS a Trybunałem Konstytucyjnym. Piszą, że Polska "staje się krajem specjalnej troski", w którym "chwieją się fundamenty bezpieczeństwa i rozwoju gospodarczego". Podkreślają również, że "rządzący wybrali konfrontację ze wspólnotą euroatlantycką", a "spór w sprawie Trybunału realnie grozi ograniczeniem praw członkowskich w Unii Europejskiej". Apel w pięciu punktach Byli prezydenci Polski, premierzy, szefowie MSZ oraz przywódcy "Solidarności" w liście otwartym zwrócili się do wszystkich Polaków, by "kierowali się w codziennej pracy i działaniu porządkiem prawnym zgodnym z Konstytucją". Polityków obozu rządzącego wezwali do "odmowy udziału w niszczeniu państwa i demokracji". Zwrócili się również do opozycji, by "nie uległa presji rządzących". Jednocześnie wyrazili uznanie dla "odpowiedzialnej, godnej postawy" sędziów TK oraz dla KOD, który ich zdaniem "stał się ośrodkiem koordynującym ruchu obywatelskiego sprzeciwu". Na koniec byli prezydenci, ministrowie i działacze "Solidarności" zaapelowali do wspólnoty euroatlantyckiej i Unii Europejskiej o "wytrwałość we wspólnej trosce o łączące nas wartości". Całą treść listu opublikowało TVN24.