Zdaniem Leszka Millera wrogiem Rafała Trzaskowskiego czy Szymona Hołowni, którzy zapowiadają powstanie swoich ruchów społecznych, jest czas. - Jak zagospodarować trzy lata bez wyborów i jak zainteresować opinię publiczną? - zastanawiał się były premier. Dodał, że moment, w którym Trzaskowski "mógłby wzbić się wysoko", już minął. - Nie wiem, czy bezpowrotnie, bo w polityce nic takie nie jest - uściślił. "Trzaskowski powinien pójść krok dalej" Według Millera, prezydent Warszawy powinien skupić się na mieście, którym zarządza, bo "ma w nim problemy", następnie "odnieść w niej kilka spektakularnych sukcesów", a za dwa i pół roku próbować "montować jakiś poważny ruch społeczny". Prowadzący Piotr Witwicki zapytał, czy czas, który dzieli nas do najbliższych ogólnopolskich wyborów, powinien być na zakładanie think-tanków. - Bez partii politycznych nie ma demokracji, więc Trzaskowski powinien pójść krok dalej i stworzyć własne ugrupowanie - odpowiedział Leszek Miller. Przypomniał, że podobny krok uczynił Donald Tusk, wychodząc w 2001 r. z Unii Wolności. - Trzaskowski ma trzy lata na stworzenie partii, jej okrzepnięcie i zorganizowanie struktur - uznał Miller. Gość "Wydarzeń" przyznał, że na opozycji nie ma "przywództwa i charyzmatycznego lidera, który miałby taką pozycję, że inni liderzy chcieliby uznać jego prymat". - Ale mamy trzy lata do wyborów, a trzy lata w Polsce to dziesięć gdzie indziej - podsumował. "LGBT nie może być jedynym tematem, który porusza Lewica" Mówiąc o Lewicy, były premier uznał, że zajęcie przez nią określonego stanowiska w sporze światopoglądowym wokół LGBT jest jednym z jej wyróżników, i "kamieni węgielnych", kreujących tożsamość. - Ale to nie może być jedyny temat, który Lewica porusza. Ważne są też kwestie społeczne, socjalne, równościowe, budujące państwo bez wrogów, co zwłaszcza w obecnej dobie jest bardzo trudne - stwierdził były premier. "Mniejszości w obecnej Polsce nie mają komfortowego miejsca" Gość "Wydarzeń" dodał, że miejsce partii lewicowych "zawsze jest przy środowiskach LGBT". - Ten temat raz był bardziej widoczny, raz mniej, ale niewątpliwie, lewica bez wsparcia wszystkich mniejszości nie byłaby lewicą. Jakość demokracji mierzy się traktowaniem mniejszości: politycznej, społecznej, seksualnej, obyczajowej, a jak widzimy w obecnej Polsce, te wszystkie mniejszości nie mają komfortowego miejsca - uznał. Na uwagę prowadzącego Piotra Witwickiego, że środowiska LGBT miały wiele pretensji do Leszka Millera za skupienie się na kierunku "Unia Europejska", a za mało na światopoglądzie, odpowiedział: - Nie wszystko może być jednakowo ważne w danym momencie. Po to wymyślono czas. "Lewicy brakuje gospodarczego symbolu" Miller zapytany, czy Lewica może wygrać na sporze wokół LGBT, stwierdził, że nie, jeśli będzie poruszać tylko ten temat. - Martwi mnie, że gdybym zapytał się młodszych kolegów z Lewicy, kto dzisiaj po ich stronie jest symbolem polityki gospodarczej, nie odpowiedzieliby - powiedział. Piotr Witwicki wymienił nazwiska Grzegorza Kołodki i Marka Belki. Miller odpowiedział jednak, że nie mówi o "tamtej lewicy". - To są ludzie, którzy wykonali swoją pracę. Pytam się, kto takim symbolem jest dzisiaj. Lewicy go właśnie brakuje. Mówię o takim nazwisku, którego nie trzeba szukać w Wikipedii. To samo dotyczy polityki zagranicznej czy zdrowotnej - powiedział były premier.